Małgorzata Drewniak-Smuda rok po śmierci męża przerywa milczenie i ujawnia bolesną prawdę. Franciszek Smuda, legendarny trener piłkarski, nie czuł się doceniony za życia, mimo iż po śmierci cała Polska oddała mu hołd.
Były selekcjoner reprezentacji Polski zmarł 18 sierpnia 2024 roku po walce z białaczką, jak informuje sport.interia.pl. Został pochowany 22 sierpnia na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, a w ostatniej drodze towarzyszyła mu wieloletnia miłość.
Walka z nowotworem krwi
Pierwszą diagnozę białaczki Smuda otrzymał w 2022 roku, a lekarze dali mu około roku życia. "Już pierwsze diagnozy w 2022 r. były złe. Już wtedy lekarze dość stanowczo powiedzieli, iż przeżycie przez kolejny rok to będzie wszystko" - wyznała wdowa w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego".
Trener przez cały czas walczył z chorobą z żelazną dyscypliną. "U Franka nie było jednak ani chwili załamania czy myślenia, co to będzie. Tylko konsekwentna walka. Był w tym wszystkim bardzo zdyscyplinowany" - podkreśliła Drewniak-Smuda według sport.interia.pl.
W 2023 roku Smuda otrzymał przeszczep szpiku kostnego od swojego brata, który zniósł nadspodziewanie dobrze jak na swój wiek. "Przeszczep szpiku kostnego zniósł bardzo dobrze. Już sam wiek był zagrożeniem, ale lekarze przyznali, iż nadspodziewanie dobrze to przeszedł" - wspomina wdowa.
Nagłe pogorszenie stanu
Po wypisaniu ze szpitala trener zaczął wracać do zdrowia w dobrym tempie. Zgodnie z rekomendacjami lekarzy chodził choćby na treningi wzmacniające organizm, co wcześniej nigdy nie robił.
"Załamanie stanu zdrowia przyszło z dnia na dzień. Gdy został wzięty do szpitala na badania, nikt nie sądził, iż już z tego szpitala nigdy nie wyjdzie" - oznajmiła Drewniak-Smuda w rozmowie ze sport.interia.pl.
Brak poczucia docenienia
Wdowa po trenerze stara się radzić sobie z żałobą, poświęcając większość czasu pracy. "To byłaby droga donikąd. Można się w tym zatracić. Samemu trzeba sobie narzucić jakiś reżim, żeby to przetrwać" - podkreśliła.
"Bardzo mnie to zaskoczyło, iż ludzie go tak szanują i doceniają. Tylko iż Franek byłby pewnie dumny, zachwycony, zaszczycony i może wreszcie poczułby się doceniony, gdyby wiedział, jak ludzie się do niego odnoszą" - przyznała Drewniak-Smuda. Dodała, iż za życia tego zabrakło, szczególnie po nieudanym Euro 2012.
"Chyba nie czuł się doceniany. Za dużo mi jednak o tym nie mówił, bo to nigdy nie był człowiek wylewny. choćby jak był chory. Ja się przejmowałam, ale czy on? Nie wiem... Nigdy nie żalił się na swój los" - wyznała wdowa według sport.interia.pl.
Źródła wykorzystane: "sport.interia.pl" Uwaga: Ten artykuł został zredagowany z pomocą Sztucznej Inteligencji.