Złożył życzenia Putinowi. Teraz ujawnia: "Prezes zaczął unikać płacenia"

1 dzień temu
Składanie życzeń urodzinowych Władimirowi Putinowi może skończyć się utratą pracy. Z czymś takim spotkał się Vladimir Jovanović, serbski trener futsalu. Kiedy pisał te życzenia, pracował w estońskim klubie Viimsi Smsraha. Po długim czasie od zwolnienia postanowił ujawnić szczegóły. - Myślałem, iż jeżeli zostanę w Estonii jeszcze kilka dni, zapukają do moich drzwi, żeby mnie aresztować - wspominał ze strachem.
"Długiego życia, imienniku! Serbowie i Rosjanie są braćmi na zawsze!" - napisał na Facebooku Vladimir Jovanović 7 października 2023 r. Tego samego dnia stracił pracę w klubie Viimsi Smsraha. ""Zakończyliśmy współpracę ze względu na niewłaściwe zachowanie trenera w mediach społecznościowych. Nie możemy sobie pozwolić, aby główny trener zachowywał się w taki sposób w czasie, gdy wojna w Ukrainie wciąż trwa" - oświadczył klub.


REKLAMA


Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"


Zwolnili trenera po życzeniach dla Putina. "Byłem w poważnej paranoi"
Sprawa nagłego zwolnienia Jovanovicia z estońskiego klubu wróciła ponad 21 miesięcy później. Serb postanowił opowiedzieć o wszystkim mediom w swoim kraju. Został zwolniony tuż po opublikowaniu posta z życzeniami.
- Była 10:30, kiedy to opublikowałem... W ciągu dziesięciu minut chaos! Jeden zawodników napisał do mnie wiadomość: "Szefie, o co ci chodzi?". Nie wiedziałem, o czym mówi, a on wysłał mi zrzut ekranu mojego posta i powiedział: "Dobrze wiesz…". Dostałem rezygnację o 10:51, prezes zadzwonił i powiedział, iż ludzie ze związku zareagowali - opowiedział w rozmowie z serbskim "Kurirem".


Zdaniem Jovanovicia kwestia posta była jedynie pretekstem do zwolnienia, które klub miał planować od jakiegoś czasu. W Viimsi miało dziać się źle - w biurach miał panować bałagan i chaos organizacyjny, a klub zaczął zalegać z wypłatami. Do tego doszło do spięcia z zawodnikiem, którego sprowadził.
- Panował chaos w klubie. Prezes zaczął unikać płacenia nam pensji. Zawodnik, którego sprowadziłem i który mieszkał ze mną, Milorad Bojić, za moimi plecami próbował polecić się fińskiemu klubowi, gdzie był mój przyjaciel Nikola Erceg. Dowiedziałem się o tym i sytuacja zrobiła się napięta. Nikola się ze mną skontaktował, opowiedział, co się stało. Zapytałem Mišę Bojicia, czy ma mi coś do powiedzenia, ale nie chciał się przyznać, skłamał... Szczęka mi opadła, chciałem go wyrzucić na ulicę, wbił mi nóż w plecy, ale się uspokoiłem. On się bał, iż nie będzie w składzie - wspominał.
- Prezes był mi winny 5500 euro. Zgodnie z umową miałem zostać w Estonii do 2025 roku. Mogli rozwiązać kontrakt tylko wtedy, gdybym nie wywiązał się ze swoich zobowiązań, wywołał chaos, wdał się w bójkę - dodał.


Zobacz też: Zachcianka polskiego miliardera. Wydał 2,4 mln zł z własnych pieniędzy
W Estonii Jovanović zarabiał 1800 euro, ale miał też z góry opłacone mieszkanie i wyżywienie. Maksymalnie w ciągu miesiąca wydawał 300 euro. - Nie mieliśmy na co wydawać pieniędzy. Wszystko mieliśmy opłacone, chodziliśmy na zakupy z kartą prezydenta, więc to była dobra umowa. Nie piję, nie palę, nie wychodzę z domu, nie biorę narkotyków… Maksymalnie mogłem wydać 300 euro miesięcznie! Najlepszy możliwy kontrakt - zdradził.
Cała sytuacja odbiła się na psychice trenera, popadł w paranoję. - Kiedy prezes zablokował mój numer, przestał odbierać telefony, połączyłem kropki. Byłem poważnie podejrzliwy. Myślałem, iż jeżeli zostanę w Estonii jeszcze kilka dni, służby zapukają do moich drzwi. żeby mnie aresztować. Ponieważ działam przeciwko państwu, atakuję państwo. To była sobota, prezes kazał mi zostać do wtorku. Chciałem wylecieć od razu, dowolnym lotem, z dowolną przesiadką. W tym czasie pewnie wystawią nakaz i odbiorą mi paszport. Pakowałem się w panice - opisał.


Gdy wrócił do Serbii, miał masę zapytań z mediów na Bałkanach i ze środowiska, co się stało. Zainteresowanie wyrażały także media w Rosji, chciały porozmawiać z trenerem. Rosjanie także chcieli mu pomóc znaleźć pracę w futsalu. Pracował w Niżnym Nowogrodzie, ale wytrzymał kilka miesięcy, nie mógł znieść zbyt dużych wpływów politycznych na zespół. Oferowano mu pracę z juniorskimi i młodzieżowymi kadrami Rosj, ale odmówił.
- To było szaleństwo - podsumował, przyznając, iż niczego nie żałuje - ani posta z życzeniami, ani wyjazdu z Estonii.
Idź do oryginalnego materiału