Znamy drugą finalistkę w Madrycie! Sabalenka była murowaną faworytką

14 godzin temu
Aryna Sabalenka miała trudne momenty w meczu z Eliną Switoliną, ale w najważniejszych akcjach była o te pół kroku przed Ukrainką. W imponującym stylu wychodziła spod presji, gdy Switolina narzucała presję. Zachowała chłodną głowę. To pozwoliło jej wygrać w dwóch setach 6:3, 7:5 i awansować do wielkiego finału turnieju rangi WTA 1000 w Madrycie.
Elina Switolina imponowała formą w ostatnim czasie, wygrała 11 spotkań z rzędu, nie straciła ani jednego seta. Ale w czwartkowy wieczór miała przed sobą najtrudniejszą przeszkodę na drodze do finału w Madrycie. Aryna Sabalenka świetnie wygląda na kortach ziemnych w stolicy Hiszpanii. W tym meczu także potwierdziła swoją klasę.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Sabalenka narzuciła tempo w kluczowym momencie
Aryna Sabalenka od początku bardzo dobrze czytała grę Eliny Switoliny. Ukrainka musiała wykorzystywać całą szerokość kortu i wyrzucać z niego Sabalenkę, by mieć nadzieje na zdobycie punktu. Na jej szczęście u liderki światowego rankingu szwankował serwis, miała problem z punktowaniem po drugim serwisie. To ułatwiało pozostanie w kontakcie.
W czwartym gemie Sabalenka zdołała przełamać Switolinę, wygrywając gema do zera. Ale to nie dało jej wyraźnie dużej przewagi. adekwatnie to Switolina wyglądała na bardziej zmobilizowaną i zmotywowaną, częściej zmieniała kierunek zagrań. Udało się jej odłamać w siódmym gemie i doprowadzić do stanu 3:4.


Stracony gem przy własnym podaniu podziałał na Sabalenkę niczym czerwona płachta na byka. Białorusinka serwowała mocniej, agresywniej, wpadały asy serwisowe. Jej forhend był praktycznie nie do odbioru. Przełamała defensywę Ukrainki w ósmym gemie. W dziewiątym nie zwalniała tempa, choć Switolina odważnie grała w obronie. Sabalenka skończyła jednak seta przy pierwszej piłce setowej i wygrała partię 6:3 w 44 minuty.


Switolina stawiała się Sabalence
Drugi set zaczął się od szybkiego przełamania w wykonaniu Sabalenki. Dalej grała agresywnie, narzucała dużą intensywność. Ale Switolina była nieustępliwa, wytrzymywała wysokie tempo spotkania. Dobrze radziła sobie zarówno w krótkich, jak i długich wymianach. Trudno było ją złamać. Pozostawała w kontakcie z Sabalenką. Nie dała jej potem żadnej okazji do przełamania.


Switolina deptała Sabalence po piętach. Można było myśleć o rywalizacji przynajmniej do siedmiu wygranych gemów. Tym bardziej iż Sabalenka coraz częściej wyrzucała piłkę, nie zachowywała chłodnej głowy. Mimo tego, iż liderka rankingu prowadziła 5:4, wcale nie można było powiedzieć, iż wywalczy awans do finału przy własnym podaniu. Switolina doprowadziła do remisu po drugim break poincie. To był punkt podarowany przez Sabalenkę, po jej niewymuszonym błędzie, a tych było coraz więcej.
Mecz przestał się układać po myśli Sabalenki, wymykał się jej spod kontroli, w jedenastym gemie przegrywała 15:30. Ale Białorusinka zdołała odwrócić sytuację i kolejny raz w tym spotkaniu przełamać Switolinę. W kolejnym gemie pokazała swoją moc, wygrywając go do 15. Zwyciężyła w secie 7:5, w całym meczu 2:0 i awansowała do finału. Spotkanie trwało 93 minuty.


Zobacz też: Boniek przemówił po dramacie Świątek. "Cicho sza"
W sobotę w meczu o tytuł Aryna Sabalenka zagra z Coco Gauff, która rozbiła Igę Świątek w dwóch setach 6:1, 6:1.
Idź do oryginalnego materiału