To była miazga. Polki zagrały tak, jak w turnieju Ligi Narodów w Pekinie jeszcze się nie prezentowały. Takich ich jeszcze nie widzieliśmy. Chwilami dominowały rywalki, a Belgijki nie miały szans. Gorzej wyglądał tylko trzeci set, ale choćby on na koniec nie wymknął się naszym zawodniczkom spod kontroli.
REKLAMA
Zobacz wideo Tak kibice reprezentacji Polski żegnają Kamila Grosickiego i oceniają decyzję Lewandowskiego
Tak Polki zareagowały na pierwszą porażkę. 25:11
Oczywiście, w meczu z 14. drużyną światowego rankingu Polki, które zajmują czwartą pozycję w tym zestawieniu, były zdecydowanymi faworytkami. Gdy ostatnim razem grały z Belgijkami, na mistrzostwach Europy w 2023 roku, wygrały dość pewnie w trzech setach, choć rywalki starały się napsuć im krwi. Z Belgią nie grało nam się najłatwiej w poprzednich latach, czego przykładem mógł być choćby ostatni mecz z Polkami w Lidze Narodów sprzed trzech lat - przegrany przez drużynę Stefano Lavariniego po tie-breaku na własne życzenie.
Teraz na boisku oglądamy już jednak zupełnie inne Polki. I one są o klasę lepsze od Belgijek. Udowadniały to od samego początku spotkania w Pekinie. Zaczęły je w dość eksperymentalnym składzie: z Aleksandrą Gryką i Dominiką Pierzchałą na środku, Alicją Grabką w roli rozgrywającej, Martyną Łukasik i Olivią Różański na przyjęciu, Malwiną Smarzek w ataku, a także Aleksandrą Szczygłowską w roli libero. W trakcie spotkania dzięki zmianom na boisku pojawiały się też Justyna Łysiak, Magdalena Stysiak i Katarzyna Wenerska na podwójnej zmianie, Paulina Damaske, a także Sonia Stefanik. Stefano Lavarini kontynuował trend ze spotkania z Turczynkami, w którym dał szansę kilku zawodniczkom wcześniej pozostającym bez gry. Teraz jeszcze bardziej zamieszał w składzie.
To nie przeszkodziło jednak Polkom, które w świetny sposób zareagowały na sobotnią porażkę z Turczynkami. Trzeba było o niej zapomnieć, odciąć się od tamtego wyniku i gwałtownie przejść do gry, która pozwoli na pewne ogranie kolejnego przeciwnika. I tak właśnie wyglądał pierwszy set przeciwko Belgijkom. One prowadziły tylko na samym początku partii, maksymalnie jednym punktem (2:3). Polki gwałtownie wyrobiły sobie przewagę (6:3) i zaczęły ją krok po kroku powiększać. Najpierw pozostawały przy sześciu punktach różnicy w stosunku do rywalek (11:5, a potem 15:9), by potem zaliczyć serię aż sześciu punktów z rzędu. Doprowadziły do wyniku 22:10 i jasne stało się, iż wygrają tę partię bardzo wysoko. Skończyło się na wyniku 25:11.
Belgijki nie wiedziały, co się dzieje. To musiało imponować
Polki grały świetnie w odbiorze piłki - na poziomie aż 73 procent pozytywnego przyjęcia - i solidnie w ataku, gdzie skuteczność sięgnęła poziomu 56 procent. W dodatku aż pięciokrotnie blokowały Belgijki, nie popełniały też wielu błędów. Najlepiej punktowała Malwina Smarzek, która zgromadziła siedem punktów, a wraz z nią grę Polek ciągnęły Martyna Łukasik i Dominika Pierzchała, które zdobyły ich po pięć.
Tym zwycięstwem w partii otwierającej spotkanie Polki wyraźnie się rozpędziły. Drugą zaczęły jeszcze lepiej: od prowadzenia aż 7:0. Belgijki chwilami nie wiedziały, co się dzieje na boisku. Tylko zdążyły odrobić trzy punkty, a już czekała je kolejna seria Polek (12:3). A zawodniczki Stefano Lavariniego ani myślały się zatrzymać. Doszły do aż 13 punktów różnicy przy stanie 19:6. Później tylko nieco spuściły z tonu - rywalki były w stanie zniwelować nieco strat, ale set i tak zakończył się wysokim zwycięstwem Polek - 25:15.
Rewelacyjnego seta zagrała Łukasik, która na punkt nie zamieniła tylko jednego z ośmiu ataków - skuteczność na poziomie 88 procent musiała imponować. Dobrze wciąż spisywała się Smarzek, która dołożyła do swojego dorobku kolejne siedem punktów. Dalej świetnie funkcjonował też polski blok, który dał nam cztery punkty, ale zawodniczki Lavariniego tym razem dołożyły do niego jeszcze trzy punkty z pola serwisowego.
Polki wręcz zmiażdżyły rywalki na koniec turnieju w Pekinie
W pewnym momencie wydawało się jednak, iż Polki nie zakończą tego spotkania w trzech setach. Bo w kolejnej partii to Belgijki złapały nieco powietrza. Na początku, chwilowo, miały nad nimi choćby cztery punkty przewagi (5:9). Potem gra toczyła się praktycznie punkt za punkt, ale kontrolowały ją rywalki. Dopiero w końcówce kadrze Lavariniego udało się na chwilę wyraźniej przejąć inicjatywę (21:19).
Prowadziły już 22:21 i 23:22, ale pierwszą piłkę setową zyskały Belgijki. Nie wykorzystały jej jednak, uderzając w aut bez bloku, co dało Polkom szansę się zrewanżować. Świetną zagrywkę Malwiny Smarzek Belgijki przyjęły na siatkę, gdzie piłkę zrzuciła im w boisko Magdalena Stysiak. Pierwszy meczbol nie dał im jednak wygranej. Po chwili Belgijki trafiły jednak zagrywką w siatkę, a kolejną akcję już skutecznie zamknęła atakiem Stysiak. Dzięki temu Polki wygrały 27:25 i 3:0 w całym meczu.
Choć w trzeciej partii Polki wytraciły nieco impet z poprzednich dwóch setów, to cały mecz wygrały bardzo pewnie. Wręcz zmiażdżyły rywalki. I kończą turniej w Pekinie z bilansem trzech zwycięstw i jednej porażki. To niezły start sezonu w wykonaniu zawodniczek Stefano Lavariniego. Teraz czeka je tydzień odpoczynku, a później zmierzą się z Holenderkami, Amerykankami, Niemkami i Serbkami w kolejnym turnieju Ligi Narodów w Belgradzie. Te zmagania zaplanowano na dni od 18 do 22 czerwca. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.