Agnieszka Radwańska wróciła na Wimbledon. Dwa sety i koniec

6 godzin temu
Agnieszka Radwańska z Wimbledonem może mieć wiele dobrych wspomnień. To właśnie w nim osiągnęła najlepszy wynik w turniejach Wielkiego Szlema. W 2012 r. zagrała w finale z Sereną Williams. Teraz znów mogła sobie przypomnieć smak rywalizacji na tamtejszych kortach. Polka we wtorek zagrała na turnieju legend. Niestety pierwszy występ nie należał w jej wykonaniu do udanych.
Agnieszka Radwańska tenisową karierę zakończyła w 2018 r. Wtedy też po raz ostatni wystąpiła w głównych zmaganiach na Wimbledonie. Nie oznacza to jednak, iż od tamtej pory nie miała okazji grać na londyńskich kortach. Polka już trzy razy brała udział w turnieju legend. W tym roku zaproszoną ją po raz czwarty. Właśnie ma za sobą pierwsze starcie.


REKLAMA


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


Agnieszka Radwańska wystąpiła w turnieju legend. I od razu taka porażka
36-latka we wtorek przystąpiła do rywalizacji w kobiecym deblu. Jej partnerką była Słowaczka Magdalena Rybarikova. Obie zmierzyły z parą Cara Black - Martina Hingis. Mecz rozpoczął się od pięciu z rzędu przełamań. Serię przerwały dopiero rywalki, które w szóstym gemie wygrały przy własnym podaniu i wyszły na 4:2. Radwańska i Rybarikova zdołały odpowiedzieć, ale później nie zdobyły już ani jednego punktu i uległy w pierwszej partii 3:6.


W kolejnej zabrały się do odrabiania strat. Prowadziły już 0:2, ale nagle zupełnie straciły rytm. Przegrały pięć gemów z rzędu i znalazły się w trudnej sytuacji. Co prawda wywalczyły jeszcze jeden punkt, ale o spektakularnym powrocie nie było mowy. Black i Hingis pewnie zwyciężyły w następnym gemie i w całym spotkaniu 6:3, 6:3. Na korcie tenisistki spędziły nieco ponad godzinę.


Na tym jednak udział Radwańskiej w turnieju legend się kończy. W przeciwieństwie do tradycyjnych turniejów nie obowiązuje w nim drabinka. Wszystkie osiem duetów zostało podzielonych na dwie grupy - A i B. Polka i Słowaczka trafiły do tej drugiej. Przed nimi więc jeszcze co najmniej dwa spotkania z Danielą Hantuchovą i CoCo Vandeweghe oraz Kiki Bertens i Johanną Kontą.
Idź do oryginalnego materiału