Magdalena Fręch przed US Open wygrała tylko 10 z 31 meczów, jakie rozegrała w 2025 roku. W Nowym Jorku została rozstawiona z numerem 28, w światowym rankingu zajmuje 33. miejsce, ale w starciu z Peyton Stearns nie była faworytką.
REKLAMA
Zobacz wideo Jak Iga Świątek! Englert, Daniec, Strasburger i wiele innych gwiazd błyszczy na korcie
Amerykanka na liście WTA zajmuje 54. miejsce, ale ten sezon ma lepszy niż Polka. Wspaniale grała w turnieju WTA 1000 w Rzymie, gdzie doszła do półfinału, pokonując po drodze m.in. Annę Kalinską, Madison Keys, Naomi Osakę i Elinę Switolinę. Wcześniej w Madrycie wygrała trzy mecze, zanim zatrzymała się dopiero na Arynie Sabalence w 1/8 finału. A choć w ostatnich tygodniach aż tak nie błyszczała, to jednak US Open zaczęła z dużo lepszym bilansem niż Fręch – wygrała w tym roku 18 meczów, a przegrała 19.
W pierwszej rundzie nowojorskiej imprezy Stearns pewnie pokonała Łotyszkę Semenistaję 7:5, 6:0. Ale i Fręch spisała się w tej fazie bardzo dobrze, pokonując Australijkę Gibson 6:2, 6:2. W meczu z Amerykanką Polka znów pokazała, iż nie brakuje jej pewności siebie. I doświadczenia. Nim górowała nad Gibson. A w starciu ze Stearns dzięki niemu nie pękła pod naporem rywalki, a w końcu sama nacisnęła i wygrała.
W pierwszym secie Stearns prowadziła już 5:2, przy swojej żywiołowo reagującej publiczności coraz bardziej się nakręcała, ale Fręch potrafiła znaleźć na nią sposób. Najpierw wygrała do 15 swojego gema serwisowego, zmniejszając straty na 3:5. Następnie przy wyniku 3:5 i 30:40 obroniła setbola dla rywalki, po czym wypracowała sobie aż cztery breakpointy i wreszcie zanotowała przełamanie powrotne. A po chwili wygrywając swojego gema serwisowego do zera Polka wyrównała na 5:5.
Fręch imponowała mądrą grą. Była jak ściana. Niemal nie popełniała błędów. Może trochę za rzadko próbowała przejmować inicjatywę, ale w jej naturze od zawsze jest gra defensywna. W każdym razie za doprowadzenie do tie-breaka ze stanu 2:5 z obronionym po drodze setbolem naszej tenisistce należą się brawa. Wielka szkoda, iż przy prowadzeniu 6-5 w tie-breaku Fręch nie zdołała wykorzystać swojej piłki setowej. Od tego stanu przegrała trzy punkty z rzędu, przez co tie-break skończył się wynikiem 8-6 dla Stearns, a całą pierwszą partię trwającą aż godzinę i 16 minut Amerykanka wygrała 7:6.
Statystyki po tej morderczej partii pokazywały, iż równie dobrze jej zwyciężczynią mogła być Polka. Fręch wygrała 53 punkty, a Stearns 50. Decydowało szczęście. I chyba też fakt, iż siła gry była po stronie Amerykanki. Tego dowodzi stosunek uderzeń kończących do niewymuszonych błędów. U Fręch to było 10:13, a u Stearns aż 22:33.
Fręch ostudziła zapał Stearns
Chwilę po wygraniu pierwszego seta uskrzydlona Amerykanka miała szansę na przełamanie Polki. W pierwszym gemie drugiego seta Fręch obroniła breakpointa. Wygrywanie swoich serwisów oglądaliśmy do stanu 2:1 dla Polki. Wtedy Fręch przycisnęła. Zagrała odważniej. Wyraźnie uwierzyła, iż to dobry moment na przełamanie przeciwniczki. I zrobiła to, wychodząc na 3:1. Po czym przy swoim podaniu podwyższyła na 4:1.
Niestety, gdy wydawało się, iż nasza tenisistka jest na autostradzie do decydującego seta, zryw zaliczyła Amerykanka. Gema na 4:2 wyserwowała sobie do 15, po czym przełamała Polkę do 30. Młodsza z tenisistek (Stearns ma 24 lata, a Fręch 28) znów przejęła inicjatywę, podejmowała ryzyko i zbierała tego owoce.
- Niebywałe! Wspaniale gra Stearns – zachwycała się komentująca mecz w HBO Max Justyna Kostyra, gdy Amerykanka doganiała Polkę. Dawid Celt, który komentował spotkanie razem z Kostyrą, wierzył, iż Fręch zdoła „ostudzić zapał rywalki". Wszyscy mieliśmy nadzieję, iż to się stanie, gdy przy serwisie Stearns Fręch wyszła na prowadzenie 40:15 i miała dwie piłki na 5:3. – Brawo! Wzięła sprawy w swoje ręce! – cieszyła się Kostyra, gdy drugą z tych okazji Polka wykorzystała. Zrobiła to kapitalnym bekhendowym returnem.
Dwa setbole Fręch i dwa podwójne błędy! Ale Polka to wytrzymała
Przy stanie 6:7, 5:3 patrząc z perspektywy Fręch mocno ożywili się Polacy obecni na trybunach kortu numer 6. – Widać, iż nasi rodacy potrafią zagłuszyć choćby miejscowych fanów. To nam się bardzo podoba – podkreślali komentatorzy.
A jeszcze bardziej podobało nam się to, jak Fręch wytrzymała końcówkę drugiego seta. Po dobrych serwisach Polki Amerykanka coraz bardziej się gubiła. Zaskakiwało, gdy zamiast returnować bekhendem na siłę próbowała ustawiać się do forhendu. Było już 40:15 dla Fręch i były dwa setbole dla niej przy jej serwisie. I wtedy Polka popełniła dwa podwójne błędy serwisowe z rzędu! Ale gdy doszło do walki na przewagi, to Fręch pięknie obroniła dwa breakpointy, po czym wypracowała sobie trzeciego setbola w tej partii i wykorzystała go.
W drugim secie Fręch miała 9 winnerów i 11 niewymuszonych błędów, a Stearns nie grała już tak ofensywnie jak w pierwszym i miała bilans 14:14. Wszystko wyglądało tak, jakby Amerykanka straciła trochę wigoru. Przed decydującą partią za paniami były już dwie godziny i pięć minut gry.
Fręch odebrała rywalce chęć do gry. „Obraziła się! Nie, to ja nie gram, takie ciacho wypiekłam"
Jakby na potwierdzenie Stearns straciła swój serwis już w pierwszym gemie trzeciego seta. Zrobiła to po podwójnym błędzie serwisowym. Po drugim piłka ledwo doleciała do siatki i zatrzymała się na niej. – Ojojojoj! Ale to nie nasz problem – komentował Celt.
- Obraziła się! Stearns się obraziła po tym, co wymyśliła. Mówi: „Nie, to ja nie gram, takie ciacho wypiekłam" – ironizował kapitan reprezentacji Polski w Billie Jean King Cup po kompletnie nieudanej akcji Amerykanki pod siatką w następnym gemie. – Trochę jej się odechciało grać – zgadzała się Kostyra, gdy Fręch wyszła na prowadzenie 2:0.
Gdy komentatorzy słusznie podkreślali, iż Stearns stroi na korcie fochy, Fręch konsekwentnie robiła swoje. I tylko powiększała przewagę. Błyskawicznie podwyższyła prowadzenie na 3:0, już drugi raz w decydującym secie przełamując podanie rywalki. Polka zauważyła, iż wystarczy dać przeciwniczce się mylić.
Teraz możliwy mecz z Coco Gauff
To co zobaczyliśmy w trzeciej partii było efektem wytrzymałości Polki. Fizycznej i mentalnej. Przy 4:0 i zwłaszcza 5:0 dla Fręch pytaniem było nie czy Stearns jeszcze mocno powalczy, tylko czy nie przegra do zera. I czy dokończy ten mecz. Amerykanka kompletnie się posypała. Przy wyniku 0:5 poprosiła choćby o przerwę medyczną. A Polka kapitalnie wytrzymała ten mecz.
Co prawda po przerwie medycznej Stearns jeszcze zaliczyła zryw i z 0:5 zmniejszyła straty na 2:5. Ale na więcej Fręch jej nie pozwoliła. Ostatniego gema wygrała do 15. Mecz trwający aż dwie godziny i 40 minut skończyła asem serwisowym!
W całym meczu Polka wygrała 116 punktów, a Amerykanka - 98. Nasza tenisistka zagrała 24 winnery, a Stearns miała ich aż 40. Ale za to Fręch popełniła tylko 33 niewymuszone błędy przy aż 65 takich pomyłkach rywalki.
Fręch właśnie uzyskała najlepszy wynik w historii swoich startów w US Open. W 2019, 2022 i 2024 roku łodzianka odpadała tam już w pierwszych rundach. W 2023 roku doszła do drugiej rundy, a teraz jest już w trzeciej. W trzeciej rundzie US Open 2025 rywalką Fręch będzie mistrzyni tego turnieju sprzed dwóch lat, Coco Gauff (3 WTA) albo wicemistrzyni olimpijska, Donna Vekic (49 WTA). jeżeli Fręch wygra, to po raz drugi w karierze awansuje do czwartej rundy turnieju wielkoszlemowego. Jedyny raz w karierze osiągnęła to w Australian Open 2024.