Cezary Kulesza zdecydowanie wygrał wybory na prezesa PZPN. To fakt, nie opinia. Wygrał, gdyż opozycja choćby nie wystawiła wobec niego kontrkandydata, dlatego też spośród 116 głosów delegatów poparło go aż 98 osób, 7 było przeciwnych, a 11 wstrzymało się od decyzji. Równocześnie jednak aż trzech wskazanych przez niego kandydatów na wiceprezesów federacji - Maciej Mateńko, Mieczysław Golba oraz Henryk Kula - przepadło w głosowaniach i nie otrzymało mandatu na następną kadencję. To był szok i ogromne wotum nieufności wobec Kuleszy, gdyż wspomniana trójca uchodziła za jego ludzi.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o Ewie Pajor: Jest wspaniała, ale nie zapominajmy o reszcie zawodniczek
Boniek nie ma wątpliwości o pozycji Kuleszy w PZPN. "Było widać, iż jest słaba"
Zbigniew Boniek w długiej rozmowie z Weszło tak skomentował posiedzenie PZPN-u, które ostatecznie miało sensacyjne rozstrzygnięcia: - Widać przede wszystkim, iż prezes Kulesza trochę stracił zaufanie w oczach sali. W przeciwnym razie niemożliwym jest, by nie wybrano trzech wiceprezesów, którzy są mu potrzebni do dobrego zarządzania firmą. Ten protest sali i brak zgody na to, by pełnili dalej swoje funkcje, to policzek bardziej w stronę prezesa, niż w bezpośrednio w ich stronę.
Były prezes PZPN próbował postawić się w sytuacji obecnego włodarza związku: - Nie wyobrażam sobie, iż wychodzę jako prezes, podaję nazwiska i sala w komplecie je odrzuca. Przecież prezes Kulesza mógł przeprowadzić 60 czy 70 takich samych głosowań, gdyby się uparł. Na zasadzie: „Panowie, będziemy głosować do godziny 22, aż mi ich zaakceptujecie. Bo nie wyobrażam sobie, żebym był prezesem, pięć minut wcześniej dajecie mi zaufanie, wybierając na stanowisko, a nie macie zaufania do moich pierwszych decyzji?".
69-latek, zapytany o to, czy z biegiem czasu pozycja Kuleszy w PZPN będzie ulegała osłabieniu, nie miał wątpliwości: - Już jest słaba. Wczoraj było widać, iż jest słaba. Jakby nie była słaba, to nikt by się nie odważył nie zaakceptować wybranych przez niego ludzi do zarządu.
Boniek porównał Mioduskiego do Golby. "Ich obycie na salonach międzynarodowych jest zupełnie inne"
Kula, Golba i Mateńko byli ważnymi ludźmi Kuleszy. W kuluarach mówiło się, iż zwłaszcza ten pierwszy ma sporo do powiedzenia w krajowej federacji. Z kolei Golba, będący także senatorem z ramienia Prawa i Sprawiedliwości, pełnił funkcję wiceprezesa ds. zagranicznych. To jego na stanowisku zastąpił Mioduski, a Boniek nie ma wątpliwości, iż to dobra zmiana.
- Każdy ze sobą przynosi swoją osobowość, swój sposób myślenia, patrzenia na różne sprawy. Zmienia się organizacja pewnego systemu. jeżeli chodzi o Darka Mioduskiego i Mieczysława Golbę – obycie pierwszego a drugiego na salonach międzynarodowych jest zupełnie inne - porównał obu działaczy Boniek.
- Dla mnie Darek Mioduski to w tej chwili najlepszy możliwy kandydat na stanowisko wiceprezesa ds. zagranicznych. Rozmawiałem z nim o tym trzy miesiące temu i mówiłem mu, iż to byłoby najlepsze rozwiązanie. Uważam, iż to bardzo dobry ruch. A jak do niego doszło? Trochę wygląda mi to właśnie na przygotowaną akcję: nie możemy miesiąc wcześniej zgłosić Darka i ogłosić jako kandydata, bo trzeba by o tym Golbie jakoś powiedzieć. Gdyby Golba o tym wiedział, to by się zdenerwował i kto wie, czy nie przeszedłby w opozycję. A w takiej sytuacji wiceprezesi przyszli na zarząd nie spodziewając się niczego złego - wysnuł ciekawą teorię 69-latek, który później rozwinął swoją myśl.
- A wystarczy, iż kluby, które mają 50 głosów, będą w komplecie głosowały na „nie" i iż dojdą do nich dwa-trzy wojewódzkie związki, które zawsze można sobie przygotować. I w ten sposób Golba został wygumkowany. Wiadomo, iż gdy na sali zaproponowano Darka, to jego kandydatura musiała przejść. Z dwóch powodów: wszyscy mieli już dość głosowania oraz dlatego, iż to po prostu dobra kandydatura. A czy było to faktycznie ukartowane? Tego nie wiem, w PZPN-ie jak coś się dzieje, to na końcu nikt niczego nie wie (śmiech). Ale trochę niesmaczek pozostał - zakończył Zbigniew Boniek.