Ivan Lendl mówił, iż trawa jest dla koni, a nie dla tenisistów. Manolo Santana twierdził, iż dla krów. Ich wypowiedzi powtarzał Marat Safin. I jeszcze paru innych wielkoszlemowych mistrzów, którym z trawą nie było po drodze. Natomiast Idze Świątek Wiktor Zborowski mówił, iż trawa to teren antylop. Ale wybitny aktor w zabawnym filmik nagranym z genialną tenisistką zaznaczał, iż tak jest na razie, iż to jest stan przejściowy. Wszystko prawda – trawa to od dzisiaj kolejne terytorium polskiej mistrzyni!
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!
To było już prawie pięć lat temu. Przez pandemię koronawirusa Roland Garros 2020 rozgrywano nie na przełomie maja i czerwca, a dopiero w październiku. Świątek miała 19 lat, nie miała w turnieju rozstawienia, a rozstawiała po kątach wszystkie rywalki. Szła jak burza, rundę po rundzie przechodziła spędzając na korcie plus minus godzinkę, grała tenis totalny. I została sensacyjną mistrzynią. Piękny puchar odebrała 10 października 2020 roku. Pewnie na zawsze tamten pierwszy w karierze wielkoszlemowy tytuł Igi pozostanie najbardziej niespodziewanym. Ale dziś – 1736 dni później, czy jak kto woli cztery lata, dziewięć miesięcy i dwa dni później – Świątek znów to zrobiła! Znów sięgnęła po tytuł, na który teoretycznie nie miała szans.
Świątek rosła na trawie, bo Wim(bledon) Fissette wiedział, jak to zrobić
Jasne, iż pięciokrotna mistrzyni wielkoszlemowa to ktoś, z kim wszyscy się liczą. Ale ten Wimbledon Świątek zaczynała przecież z łatką nie krowy, tylko kogoś, kto na trawie nie czuje się dobrze. Kto będzie potrzebował jeszcze czasu, żeby i na tej nawierzchni wygrywać. Kto być może będzie musiał zatrudnić specjalnych trenerów od slajsowania i wolejowania, jak kiedyś jej wielki idol, Rafael Nadal. On rządził na mączce, był świetny na kortach twardych, ale na trawie początkowo wyglądał tak, iż wszyscy odmawiali mu szans na wimbledoński triumf. Wypisz wymaluj – sytuacja Świątek. I co? I nagle Świątek urosła na najświętszej tenisowej trawie tak, iż chyba kto by nie stał po drugiej stronie siatki w finale, nie miałby z nią żadnych szans!
Świątek rosła pięknie, a procesem zarządzał Wim Fissette. Belg wygrywał Wimbledon jako trener Niemki polskiego pochodzenia Kerber, był w finale z inną Niemką polskiego pochodzenia, Lisicką, był w półfinałach z Rumunką Halep i Brytyjką Kontą. Ten szkoleniowiec wygrywał po dwa razy Australian Open (raz z Belgijką Clijsters i raz z Japonką Osaką) oraz US Open (również z Clijsters i Osaką), ale prawda jest taka, iż jemu imię Wim spokojnie można by było zamienić na Wimbledon. A nazwisko Fissette na Fachura. To jest Ogrodnik. A Świątek to kolejny Owoc jego pracy.
Świątek wiedziała, iż tak będzie
Po 25 minutach finału Iga wygrała pierwszego seta z Amandą Anisimovą 6:0. Polka była tenisistką absolutnie pewną swego. W każdym ruchu, w każdym zagraniu. Wszystko jej się zgadzało. Tak było już w wygranym 6:2, 6:0 półfinale z Belindą Bencić. Tak było chyba już po wygranym ćwierćfinale z Ludmiłą Samsonową (6:2, 7:5). Wtedy Świątek powiedziała: „Czuję, iż te wszystkie lata gry na trawie mi pomogły. Nie wygrałabym tu seniorskiego turnieju z moją grą juniorską, musiałam nauczyć się pewnych rzeczy". To brzmiało, jakby już wiedziała, iż po triumfie juniorskim z 2018 roku teraz jest gotowa na dorosłe zwycięstwo.
Ta pewność siebie Świątek cieszy tym mocniej, iż przyszła w sezonie, w którym długo jej brakowało. Był półfinał Australian Open, był półfinał Roland Garros, były półfinały i ćwierćfinały wielu innych turniejów, był wreszcie pierwszy od ponad roku finał – w Bad Homburgu tuż przed Wimbledonem. Tytułu nie było od czerwca ubiegłego roku, od wygranego Roland Garros 2024. Ale z biegiem tego roku Świątek niecierpliwa, spięta, zestresowana i usztywniona w decydujących momentach zmieniła się w najlepszą wersję siebie. Taką, jaką była w minionych latach, pełnych zwycięstw.
„Świątek potrzebuje doświadczenia i wiary, iż może to zrobić. Wtedy może to zrobić"
Dla Wima Fissette’a brawa za to, iż zdołał przekonać Igę do cierpliwości, mądrości w grze. Że udoskonalił jaj serwis, co na wimbledońskiej trawie wyraźnie widzieliśmy. Że przekonał ją do spokojniejszego, pewniejszego uderzenia forhendem. Dla Macieja Ryszczuka ukłony za to, jak znakomicie Iga poruszała się po tej nawierzchni. Znów świat nie miał do niej startu! Dla Darii Abramowicz - psycholożki, która sama chciała być na świeczniku, gdy były sukcesy i która schowała się, gdy ich brakowało - również brawa! Za to, iż ewidentnie przepracowały z Igą trudne rzeczy.
Gratulacje dla całego sztabu, bo oni wszyscy Idze pomogli. Ale dla niej, dla Igi Świątek, słowa uznania największe! Zwłaszcza za to, iż uwierzyła. - Świątek potrzebuje doświadczenia i wiary, iż może to zrobić. Wtedy może to zrobić - powiedziała Sport.pl Justin Henin, gdy po Australian Open 2025 zapytaliśmy czy Iga będzie wygrywała turnieje takie jak AO czy Wimbledon, a nie „tylko" Roland Garros, gdzie czuje się komfortowo (do dziś miała cztery tytułu z Paryża i jeden z Nowego Jorku, z US Open).
Świątek już trzecia w tym stuleciu! A to może być nowy początek wielkiej Świątek!
Henin wygrała siedem tytułów wielkoszlemowych. Serena Williams ze swych 23 – aż 22. Tylko te dwie tenisistki są w tym momencie przed Igą Świątek w klasyfikacji najbardziej utytułowanych zawodniczek w imprezach wielkoszlemowych w XXI wieku! A Świątek ma dopiero 24 lata. A Świątek właśnie może mieć nowy początek! Spektakularnie i niespodziewanie wygrany Wimbledon na pewno może dać Idze wielki napęd na drugą część sezonu. A w nim już niedługo US Open. Tamten teren Świątek już raz kiedyś – w 2022 roku – podbiła. Ona na pewno chce i może więcej!
Na koniec jeszcze coś dla kibiców lubiących statystyki. Finałowa wygrana Świątek nad Anisimovą 6:0, 6:0 to pierwszy taki wynik w wielkoszlemowym finale od 1988 roku, gdy Steffi Graf pokonała 6:0, 6:0 Nataszę Zwierewą w meczu o tytuł na Roland Garros.
Świątek była trzecią Polką w historii, która zagrała w finale Wimbledonu. Nikt z nas nie widział raczej, jak przegrywała go w 1937 roku Jadwiga Jędrzejowska. Za to wielu z nas widziało, jak 7 lipca 2012 roku Agnieszka Radwańska pięknie walczy z Sereną Williams, ale przegrywa 1:6, 7:5, 2:6. To było 4753 dni temu, czyli 13 lat i pięć dni temu. Iga miała wtedy 11 lat. Dawno temu, prawda? Ale czy ktoś z nas przed startem tego Wimbledonu pomyślał, iż już teraz Świątek zagra w finale? A tym bardziej iż wygra? Powiedzmy sobie szczerze: wielu było takich, którzy twierdzili, iż Świątek może tego nie dokonać nigdy. A ona już to ma! Jest mistrzynią najstarszego, największego, najbardziej prestiżowego tenisowego turnieju świata. Jest wielkoszlemową mistrzynią na wszystkich trzech nawierzchniach. A do skompletowania wszystkich triumfów wielkoszlemowych zostało jej jeszcze tylko Australian Open. I całe mnóstwo czasu!