Co za konferencja Sabalenki. Od dawna nikt jej takiej nie widział

21 godzin temu
Aryna Sabalenka zabrała głos po wygranej z Igą Świątek 7:6, 4:6, 6:0 w półfinale Roland Garros. Białorusinka tłumaczyła, iż ten sukces znaczy dla niej więcej niż zwykle. - Przez lata powtarzano mi, iż to nie moja bajka - wskazywała.
Tak szczęśliwej Aryny Sabalenki nie widzieliśmy już dawno. Uśmiech nie schodził z twarzy Białorusinki na pomeczowej konferencji prasowej. Sytuacja była zresztą nieco zaskakująca. Dziennikarze zostali poinformowani przez organizatorów, iż spotkanie liderki rankingu z mediami ruszy o godzinie 18:45. Tymczasem kilka minut wcześniej Sabalenka przyszła już do głównej sali i rozmawiała z pracownikami turnieju. Dziennikarze zauważyli to i zaczęli się schodzić.


REKLAMA


Zobacz wideo Jakub Kosecki o kryzysie psychicznym Igi Świątek: Ta sytuacja weszła jej mocno do głowy


Gdy wybiła zaplanowana pora, ruszyła konferencja. Tenisistka nie raz odpowiadała, śmiejąc się, wyglądała jak najszczęśliwsza osoba na świecie. - Jestem niezwykle zadowolona z powodu tego zwycięstwa i pokonania Igi w Roland Garros. To coś niewiarygodnego. Jestem z siebie dumna, po prostu cieszę się, iż udało mi się przejść przez ten trudny mecz.
Tak liderka rankingu oceniła półfinał ze Świątek
To pierwszy finał Roland Garros w karierze Aryny Sabalenki. Białorusinka do tej pory tylko raz doszła do półfinału, przegrywając dwa lata temu z Czeszką Karoliną Muchową. Ma na koncie trzy tytuły wielkoszlemowe, ale wszystkie wywalczone na korcie twardym: w US Open 2024, Australian Open 2023 i 2024. Do tej pory nie błyszczała na mączce aż tak bardzo. - Ten sukces wiele dla mnie znaczy i dla mojego zespołu. Przez całe życie powtarzano mi, iż mączka to nie jest moja bajka i nie miałam pewności siebie. Ale udało mi się poprawić grę na tej nawierzchni, poczułam się komfortowo i naprawdę lubię grać w tych warunkach.
Sabalenka była dopytywana, co udało jej się najbardziej zmienić w trakcie występów na ziemi. - Jestem mocniejsza fizycznie. Na tych kortach to klucz, trzeba być gotowym do pracy przy każdym punkcie. Pracuję też mocno nad topspinem. Nie wiem, czy skróty i slajsy są idealne na mączkę, może lepiej pasują do trawy. Ale działają także na takich kortach, jak w Paryżu. Gram bardziej różnorodnie, czasem płasko, czasem z użyciem topspinu, potem mogę wycofać się do obrony. Ta mieszanka działa u mnie najlepiej na ziemi.
Sabalenka o tym, co ją czeka
Białorusinka zabrała także głos w sprawie tego, jak potoczył się trzeci set rywalizacji półfinałowej ze Świątek. Dwa pierwsze były wyrównane (7:6, 4:6), ale w ostatnim Polka przegrała wyraźnie 0:6 - Naprawdę był to dla mnie szok - powiedziała. I dodała: Odnalazłam rytm w swoich gemach serwisowych i było o wiele łatwiej. Wywierałam też dużą presję przy jej podaniu. Myślę, iż to było kluczowe.


Aryna Sabalenka w sobotnim finale w Paryżu zmierzy się z Coco Gauff. Panie rywalizowały już raz w meczu bezpośrednio decydującym o tytule na poziomie Wielkiego Szlema. Dwa lata temu w Nowym Jorku górą była Amerykanka, która w stolicy Francji jest także bardziej doświadczona od Białorusinki. Już trzy lata temu doszła do finału Roland Garros, wtedy ulegając łatwo Idze Świątek. - Mecz z Igą to był wielki pojedynek, czułam się, jakby to był finał - powiedziała Sabalenka po półfinale. - Wiem jednak, iż zadanie nie jest skończone. Muszę pojutrze wyjść na kort i pokazać swój najlepszy tenis.
Pierwsza rakieta świata, co zrozumiałe, epatowała spokojem i euforią na pomeczowej konferencji prasowej. Przez lata wydawało się, iż Paryż to nie jest jej ukochany turniej. W tym roku jednak przed startem imprezy przekonywała, iż nigdy nie czuła się równie mocna jak obecnie. Wyniki z tego sezonu to potwierdzają - była już m.in. w finale Australian Open, w Stuttgarcie czy w Indian Wells oraz wygrała imprezę w Miami. Czy w sobotę sięgnie po kolejny tytuł?
Idź do oryginalnego materiału