Dramat tuż przed metą Tour de Pologne! Reprezentant Polski mówi, jak było

17 godzin temu
Za nami pierwszy etap tegorocznego Tour de Pologne. Etap bardzo emocjonujący, pełen zwrotów akcji i walki o zwycięstwo dosłownie do ostatnich metrów. Niestety nie obyło się bez kraks. Jedna wydarzyła się dość szybko, bo już na ok. 40. kilometrze. Druga z kolei bardzo kilka przed metą. Reprezentant Polski Paweł Bernas miał okazję z bliska zobaczyć obie. W wywiadzie z Eurosportem po wyścigu ujawnił, dlaczego do nich doszło.
To było naprawdę pasjonujące otwarcie 82. Tour de Pologne. Na liście startowej nie zabrakło gwiazd, przede wszystkim polskich. Rafał Majka jest liderem UAE Team Emirates podczas tegorocznego TdP. Ostatniego zresztą w jego karierze, którą zakończy wraz z końcem bieżącego roku. Akurat pierwszy etap nie był skrojony pod niego. Majka świetnie radzi sobie przede wszystkim w górach, a między Wrocławiem a Legnicą próżno ich szukać. O wiele bardziej podobać mogło się sprinterom, stąd m.in. zwycięstwo Holendra Olava Kooija, który zaatakował dosłownie na ostatnich metrach.


REKLAMA


Zobacz wideo Tadej Pogacar na Tour de France


Gdzie kolarstwo, tam i kraksy
Niestety gdzie wielkie emocje, tam również kraksy. Szczególnie dwie z nich zapadły w pamięć. Pierwsza zdarzyła się na ok. 40. kilometrze. Kilkudziesięciu kolarzy runęło na ziemię na zakręcie. Wyglądało to poważnie. Druga to już sama końcówka etapu w Legnicy. Do mety zostało raptem 1,5 kilometra, gdy kilkunastu zawodników wylądowało na asfalcie lub trawniku.


Polak tłumaczy oba zajścia. Pogoda i ludzki błąd
Obie kraksy z bliska obserwował, choć na szczęście tylko obserwował, reprezentant Polski Paweł Bernas. W rozmowie z Eurosportem kolarz ujawnił, dlaczego do tego wszystkiego w ogóle doszło. Pierwsza kraksa została spowodowana przez mokrą nawierzchnię. - To była wielka kraksa na śliskim zakręcie, na chyba 40. kilometrze, tam wywaliło się z pięćdziesiąt osób. Ktoś najechał na środkową linię, ci co dojeżdżali, zaczęli hamować, ale też było ślisko. Nie mieli jak dohamować i poszedł efekt domina - ocenił Polak.


Druga z kolei to efekt błędnego manewru jednego z zawodników. - Lewa strona się otworzyła, i wtedy po prawej stronie, co jest ciekawe, bo generalnie otworzyło się z lewej strony i można pomyśleć, iż prawa się zluzuje. Ale wtedy ktoś zaczął schodzić z lewej, przymknął prawą i wtedy poszło domino, a kolarze się wyłożyli. Nic przyjemnego na pewno - podsumował Bernas.
Idź do oryginalnego materiału