Podczas gdy Iga Świątek na miejsce swojego testu przed Wimbledonem wybrała Bad Homburg, Aryna Sabalenka (a także m.in. Coco Gauff czy Jessica Pegula) pojechała do niemieckiej stolicy, czyli Berlina. Był to dla niej oczywiście pierwszy występ po przegranym finale Roland Garros. Jej ostatnie wizyta tam skończyła się źle. Doznała urazu barku, skreczowała przeciwko Annie Kalinskiej, a uraz ten ostatecznie wyeliminował ją z Wimbledonu. Teraz wracała z zamiarem zemsty oraz zwycięstwa w turnieju, którego jak dotąd nie udało jej się wygrać.
REKLAMA
Zobacz wideo Łukasz Fabiański potwierdza zainteresowanie Legii Warszawa! "Rozmawiałem z Michałem"
Pierwszy set był nokautem. Zanosiło się na szybki łomot
Jej pierwszą przeszkodą okazała się Rebeka Masarova. Szwajcarka przebiła się do drabinki głównej przez kwalifikacje, gdzie ograła m.in. Marię Sakkari. Za to w I rundzie niespodziewanie pokonała 29. w światowym rankingu Sofię Kenin i to bardzo gładko, bo 6:3, 6:2. Miała zatem argumenty, by zagrozić Sabalence. Choć początek meczu sugerował co innego.
Pierwszy set absolutnie nie zapisał się w historii jako przesadnie ciekawy. Sabalenka totalnie go zdominowała. Już przy pierwszej okazji przełamała Masarovą i choć rywalka miała na przestrzeni całej partii aż sześć okazji do odrobienia strat, liderka światowego rankingu za każdym razem skutecznie ją pacyfikowała. W dodatku na koniec zafundowała jej jeszcze jedno przełamanie, wykorzystując piątą piłkę setową.
Pozory często mylą. Masarova napędziła strachu Sabalence
Nic nie zapowiadało, iż druga partia będzie wyglądać znacząco inaczej. A jednak tak właśnie było. Masarova już w pierwszym gemie totalnie zaskoczyła Sabalenkę i wykorzystała jej gorszy serwisowy moment. Przełamanie do 15 i niespodziewany obrót spraw. Aryna musiała gonić wynik. Była blisko w czwartym gemie, ale tam zmarnowała prowadzenie 40:0. Co się odwlekło, to nie uciekło. Przy stanie 4:3 dla rywalki Białorusinka podkręciła tempo na returnie i w kluczowym momencie doprowadziła do remisu.
Do remisu, a w dłuższej perspektywie także do tiebreaka. Sabalenka zaczęła go doskonale. Zwiększona agresja oraz precyzja dały jej szybkie prowadzenie 4:1. Masarova nie poszła jednak w ślady Igi Świątek z Roland Garros i nie dała się w pełni zdominować. Zdobyła trzy punkty z rzędu i doprowadziła do wyrównania. Białorusinka dwa razy pocelowała wówczas prosto w linię i zdobyła dwa meczbole. Oba jednak zmarnowała. Najpierw as serwisowy Masarovej, potem aut Aryny. Efekt? Wynik 6:6.
Głupi błąd zakończył to spotkanie
Niestety dla Szwajcarki, bicz ukręciła na siebie sama. Przy kolejnym meczbolu wpakowała forhend w siatkę w banalnej sytuacji i przegrała tiebreaka 6:8, a w konsekwencji cały mecz. W ćwierćfinale możemy mieć nie lada hit. Z Sabalenką ma bowiem szansę zagrać Jelena Rybakina. Wpierw Kazaszka musi jednak pokonać Katerinę Siniakovą.