Gol w 93. minucie zmienił wszystko! Arsenal zagrał z Manchesterem City

2 godzin temu
Manchester City pod wodzą Pepa Guardioli zmienia się na naszych oczach, ale chyba nikt nie sądził, iż może dojść do momentu, w którym drużyna hiszpańskiego szkoleniowca będzie posiadać piłkę jedynie epizodycznie. Tak wyglądał hitowy mecz przeciwko Arsenalowi na Emirates Stadium, po tym jak Erling Haaland dał prowadzenie City już w 9. minucie. Gdy wydawało się, iż goście wykażą się całkowitą neutralizacją ataków "Kanonierów" w niskim pressingu i po jednym golu wygrają w stolicy Anglii, nastąpiła 93. minuta.
2:0 - takim zwycięstwem w środku tygodnia na inauguracje fazy ligowej Ligi Mistrzów mogły pochwalić się Arsenalu oraz Manchesteru City. "Kanonierzy" pokonali Athletic Bilbao, natomiast ekipa Pepa Guardioli okazała się lepsza od Napoli. W niedzielę na Emirates Stadium doszło do bezpośredniego starcia tych drużyn w ramach hitu 5. kolejki Premier League. Faworytem tego starcia był Arsenal, który przed pierwszym gwizdkiem miał passę pięciu meczów bez porażki przeciwko City, a pół roku temu rozbił tego rywala aż 5:1!


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski już tylko rezerwowym w Barcelonie? Żelazny: Nie wyobrażam sobie, iż przegra rywalizację


Haaland gwałtownie zaczął strzelanie
Wydawało się, iż lepiej to spotkanie rozpoczęli gospodarze. gwałtownie odbierali piłkę, wymieniali znacznie więcej podań. Wręcz można było się dziwić, jakie problemy ma Manchester City. Ale nastąpiła 9. minuta. Kapitalnie wyszli goście z kontrą. Reijnders napędził się środkiem i zagrał do Haalanda, a ten wpadł w pole karne i pewnie pokonał Rayę. Był to piąty gol Haalanda w siódmym meczu przeciwko Arsenalowi. Już szósty w tym sezonie Premier League.


Ten mecz można było także reklamować pojedynkiem snajperów ze Skandynawii - Viktor Gyokeres kontra Erling Haaland. Po golu Norwega fani na Emirates Stadium mogli oczekiwać odpowiedzi Szweda, ale "Kanonierzy" długo mieli problem, aby zbliżyć się pod bramkę Donnarummy. Na pierwszy strzał z ich strony trzeba było czekać aż do 32 minuty. Było to jednak istotne jedynie ze względów statystycznych.
Manchester City grał bardzo wycofany, ale skutecznie neutralizował atak pozycyjny rywala. Arsenal miał ogromną przewagę w posiadaniu piłki - w pewnym momencie osiągnął choćby około 85 proc. - ale swoim wymienianiem licznych podań usypiał co najwyżej publiczność. Do przerwy oddał raptem cztery uderzenia, tylko raz zmuszając Donnarummę do interwencji. Włoch jeszcze w trakcie pierwszej połowie wielokrotnie przedłużał wznowienie gry, co irytowało publiczność. Z kolei w ekipie "Kanonierów" najaktywniejszy był Madueke - to on oddał jedyny celny strzał gospodarzy w tej części gry, choć w przerwie został zmieniony.
Zmiany rozruszały Arsenal. Ale to było za mało. Do 93. minuty
Na murawie pojawili się Saka oraz Eze, którzy mieli rozruszać ofensywę ekipy Artety. To nie było trudne zadanie, bo gorzej być nie mogło, ale trzeba przyznać, iż Arsenal mógł się zdecydowanie bardziej podobać. Już w pierwszych minutach po wznowieniu gry Donnarumma był niepokojony uderzeniami Zubimendiego i Eze. W 57. minucie gospodarze mogli jednak odetchnąć z ulgą. To mogło być 2:0, gdy City wyszło z kapitalną kontrą po rzucie rożnym dla Arsenalu. Doku uciekł z piłką i kapitalnie dograł do Haalanda. Norweg miał świetną okazję z narożnika pola karnego, ale dobrze bronił Raya.


Arsenal coraz mocniej napierał. Mnożyły się rzuty rożne i strzały, ale w większości były one zablokowane. Mimo zamknięcia rywali w hokejowym zamku nie potrafili wykreować czystych sytuacji strzeleckich. A czas uciekał. Na ostatnie 20 minut Pep Guardiola wprowadził Ake w miejsce Fodena - to był jasny sygnał, iż jego drużyna jeszcze bardziej ma skupić się na defensywie. Z kolei po zejściu Haalanda w 77. minucie goście zostali tylko z jednym ofensywnym graczem Doku.
Ten pomysł okazał się trafny, bo mocno wygasił ofensywny entuzjazm Arsenalu. Podopieczni Artety mieli ogromny problem, aby zagrozić bramce Manchestery City. Nic nie wyniknęło z ich lepszej gry na początku drugiej połowy, a im bliżej było do końca meczu, napór malał. Mniej było także pomysłów na rozegranie akcji. Ekipa Guardioli kapitalną organizacją gry w defensywie i niskim pressingu pozbawiała nadziei Arsenalu. Przynajmniej tak się wydawało do doliczonego czasu gry.
W 93. minucie Emirates Stadium w końcu mogło eksplodować. Eze zagrał kapitalne długie podanie za linię obrony do Martinelliego, a ten przyjął piłkę, a następnie przelobował Donnarummę. Wszystko w końcu idealnie zagrało w akcji ofensywnej Arsenalu. Zrobili to zmiennicy wprowadzeni przez Artetę. Podopieczni Guardioli próbowali jeszcze sięgnąć po trzy punkty, ale w setnej minucie gwizdek sędziego wybrzmiał po raz ostatni. Remis 1:1.
Po tym remisie Manchester City ma na koncie raptem siedem punktów - trzy mniej od Arsenalu - i zajmuje dopiero dziewiąte miejsce w tabeli Premier League. "The Citizens" do prowadzącego Liverpoolu tracą aż osiem punktów.
Idź do oryginalnego materiału