Hansen jechał z poważnymi obrażeniami. To igranie z życiem (opinia)

speedwaynews.pl 6 godzin temu

To, co wydarzyło się w Rybniku podczas meczu INNPRO ROW – Krono-Plast Włókniarz, powinno być ostatnim ostrzeżeniem dla całego środowiska żużlowego. jeżeli przez cały czas będziemy przymykać oczy na wsiadanie na motocykl przez zawodników, którzy nie wiedzą, gdzie się znajdują, to prędzej czy później dojdzie do tragedii. A wtedy wszyscy – kluby, sędziowie, lekarze i ligi – będą mieć krew na rękach.

Z toru do szpitala. Ale wcześniej jeszcze… wyścig

Mads Hansen po karambolu z udziałem Piotra Pawlickiego w 9. biegu wstał z toru i… pojechał dalej. Został dopuszczony do powtórki przez lekarza klubowego. Kilkanaście godzin później szczegółowe badania wykazały złamanie dwóch kręgów – jednego w odcinku piersiowym, drugiego w lędźwiowym – oraz trzech żeber. Jakim cudem zawodnik w takim stanie mógł wrócić na tor?

W rozmowach dotyczących tego jak Hansen wracał do parku maszyn padają słowa: „on nie wiedział, gdzie jest”, „był kompletnie zamroczony”. A mimo to ktoś, kto miał czuwać nad jego zdrowiem i bezpieczeństwem, uznał go za zdolnego do jazdy. Lekarz drużyny – osoba, której decyzje powinny być święte – wydał zgodę, choć dla wszystkich dookoła było jasne, iż zawodnik nie jest w pełni świadomy.

Lekarz klubowy – fikcja, która może zabić

W żużlu od lat funkcjonuje mit „lekarza klubowego”, który „zna zawodnika najlepiej” i „wie, co robi”. Tymczasem to właśnie ten system – w którym lekarz często działa w cieniu interesów klubu – jest poważnym zagrożeniem. Hansen, mimo złamań i urazu wewnętrznego, został dopuszczony do jazdy. Nie przez sędziego. Nie przez trenera. Tylko przez lekarza, który miał chronić jego zdrowie, a być może uratować mu życie.

Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej, jasno stwierdził: „Za dopuszczenie zawodnika do zawodów odpowiada lekarz. Nie klub, nie Ekstraliga, nie sędzia. Liga nie ma takich narzędzi. Okręgowa Izba Lekarska ma”. To zdanie mówi wszystko – system jest bezradny, jeżeli zawodzi jedno ogniwo. A tym ogniwem jest człowiek, który postawił pieczątkę pod słowem „zdolny”.

Żużel nie potrzebuje gladiatorów

Oczywiście, zawodnicy chcą jechać. Tacy już są. Zdeterminowani, twardzi, często przekraczający granice bólu. Ale właśnie dlatego potrzebna jest niezależna, surowa kontrola lekarska. Potrzebni są ludzie, którzy nie będą bali się powiedzieć: „Nie. Nie dziś. Twoje życie jest ważniejsze niż punkty.”

Bo jeżeli przez cały czas będziemy gloryfikować tych, którzy „dokończyli mecz ze złamanym kręgiem”, to uczynimy z żużla arenę bez zasad, gdzie śmierć stanie się tylko statystyką.

Mads Hansen
Idź do oryginalnego materiału