Czy turniej rzeczywiście ma problem z brakiem zainteresowania na trybunach? Jakie interesujące historie warto z niego zapamiętać? Które elementy można byłoby wprowadzić do europejskiej piłki?
REKLAMA
Szymon Szczepanik, Sport.pl: Jak Stany Zjednoczone radzą sobie z Klubowymi Mistrzostwami Świata pod względem organizacyjnym? Media obiegły zdjęcia pustych trybun podczas niektórych meczów.
Adam Kotleszka, Kanał Sportowy: Rzeczywiście frekwencja nie jest powalająca i przez internet przewijają się zdjęcia pustych trybun. Natomiast twarde dane pokazują, iż tych ludzi trochę jednak na tych stadionach jest. Teraz średnia frekwencja na meczach [rozmowa została przeprowadzona we wtorek wieczorem – red.] oscyluje w okolicy 35 tysięcy widzów na spotkanie, co jest sporym sukcesem. Pamiętajmy, iż mówimy o nowym turnieju, rozgrywanym w bardzo niekorzystnym terminie.
Zobacz wideo Żelazny przejechał się po Kuleszy, Michniewiczu i Feio: Nigdy nie powinni!
Zwróciłbym też uwagę na jedną rzecz: za rok będziemy mieli mundial. A kiedy już mieliśmy mistrzostwa świata w Stanach Zjednoczonych, to zainteresowanie tą imprezą było przeogromne. Do dzisiaj mistrzostwa świata z 1994 roku miały najwyższą frekwencję w historii i myślę, iż w 2026 roku ta frekwencja może zostać pobita.
Ale mimo wszystko wielu powiedziałoby, iż KMŚ to turniej rozgrywany wręcz na siłę, przerośnięty.
- Wiadomo, iż to jest skok na kasę i z tym się trzeba pogodzić. Widziałem takie komentarze, iż FIFA chce na tym tylko zarobić. Ale z drugiej strony, reprezentacyjne mistrzostwa świata też są po to, żeby FIFA zarobiła, więc osobiście dawno się wyleczyłem z takiego deprecjonowania jednych rozgrywek kosztem drugich. Cały futbol dzisiaj działa na zasadzie jednego wielkiego biznesu. Może nam się to nie podobać, ale trzeba się z tym pogodzić.
Nie rozumiem podnoszenia argumentu, iż ten turniej jest kolejnym skokiem na kasę, bo takie jest każde wydarzenie organizowane przez FIFA czy UEFA. Pewnie wynika to z faktu, iż kibic piłkarski to purysta, który lubi stałe zasady i mało zmian. Ale uważam, iż pierwsza edycja KMŚ przekona część fanów, a nieprzekonani z czasem do nich się po prostu przyzwyczają.
Skoro poruszyłeś temat pieniędzy, te stanowią ogromną motywację dla klubów. Zwłaszcza tych spoza Europy, które na co dzień nie operują takimi kwotami.
- Łączna pula nagród wynosi miliard dolarów. Na samą fazę grupową, czyli za uczestnictwo, FIFA przeznacza 525 milionów. Europejskie kluby też potraktują tę kasę poważnie, bo zwycięzca może wygrać choćby do 125 milionów, więc więcej niż w Lidze Mistrzów. Siłą rzeczy będą wysyłać tam mocne zespoły i grać na serio, patrząc choćby po wypowiedziach zawodników.
Oglądając spotkania nie odniosłem wrażenia, iż ktoś przyjechał jak na tournee do Stanów Zjednoczonych. Wielu kibiców spogląda na te zawody przez pryzmat International Cup, który rozgrywany był zwykle w Stanach Zjednoczonych w przerwie pomiędzy sezonami. Tam rzeczywiście kluby z Europy przyjeżdżały trzecimi składami. Tym razem mamy do czynienia z zawodami, na które zabrano duże nazwiska.
Dobre turnieje opierają się także na świetnych historiach, które później są opowiadane przez lata. Klubowe Mistrzostwa Świata taką już posiadają?
- Niesamowita jest droga Auckland City FC. To zespół, który dwunasty raz gra na Klubowych Mistrzostwach Świata, ale oczywiście po raz pierwszy w takiej formie. To bardzo romantyczna historia, których w tym nowoczesnym futbolu jest tak mało, iż należy jej tylko przyklasnąć. Bramkarz Auckland, który puścił 10 goli w pierwszym meczu z Bayernem Monachium, sam przyznał, iż musiał wziąć cały urlop, który mu został w pracy i dobrać jeszcze niepłatne wolne. Śmiał się, iż pewnie w tym miesiącu będzie miał problem z opłaceniem czynszu za mieszkanie, ale podkreślił, iż było warto. Jego marzeniem było zrobić sobie zdjęcie z Manuelem Neuerem i to mu się udało.
Następnie szkoleniowiec Auckland na mecz z Benfiką wystawił innego bramkarza: 20-latka, młodego chłopaka, który z profesjonalną piłką nie ma nic wspólnego. I on zagrał kapitalny mecz. Do przerwy ratował zespół, który pierwszą połowę przegrał tylko 0:1. Podczas naszej rozmowy trwał mecz z Boca Juniors, które prowadziło tylko 1:0, a w drugiej połowie sensacyjnie straciło bramkę. Uważam, iż taki wynik można traktować jak zwycięstwo Auckland. Wiele profesjonalnych klubów miałoby problem, żeby zremisować z tym zespołem.
Powiedziałeś, iż Auckland City to zespół amatorów. Ale w lidze australijskiej występuje klub z tego miasta i nieźle sobie radzi. Wyjaśnisz, o co chodzi?
- W Nowej Zelandii są tylko dwa profesjonalne kluby piłkarskie: w Wellington i właśnie w Auckland, ale chodzi o inny klub – Auckland FC. Oba występują w lidze australijskiej. Auckland City występuje w lidze nowozelandzkiej. Mało tego, jest hegemonem o ile chodzi o wygrywanie w regionie Oceanii, więc możemy się tylko zastanawiać, jaki jest poziom futbolu na Vanuatu, Wyspach Salomona, Fidżi czy Tonga.
Dopóki takie małe federacje nie będą dostawały zastrzyku gotówki, tam się nigdy nic nie zmieni. Ktoś może się śmiać z wyniku 0:10 z Bayernem i tego, iż przyjechali amatorzy, ale żeby oni w przyszłości nie byli amatorami, muszą brać udział w takich turniejach. Zbierać srogie lekcje, ale po to, żeby zarobić pieniądze, które dadzą szansę następnym pokoleniom wystąpić już jako profesjonaliści.
Co interesującego do zaoferowania mają KMŚ w ramach szeroko rozumianej otoczki spotkania?
- Z nowości, które kibic zobaczy na tym turnieju: jest bardzo fajne rozwiązanie rodem z amerykańskich sportów, kiedy zawodnicy wchodzą na murawę, wyczytywani przez spikera na stadionie w rytm muzyki, a choćby przy sztucznych ogniach. o ile ktoś ogląda NBA, to jest podobny motyw jak przy wyjściach koszykarzy.
To fajne urozmaicenie, choć pewnie kibic w Europie nie od razu się do tego przekona, gdyż jak podkreślałem wcześniej, on jest zamknięty na nowości. Nie lubi Amerykanów pod tym względem, iż nie podoba mu się ich podejście do futbolu, gdyż oni zawsze chcą przemycić coś swojego do futbolu. Przykładem niech będą słynne schootouty w MLS, które de facto były akcjami sam na sam z bramkarzem.
Zwróciłem uwagę na prezentacje zespołów, ale jeszcze większą furorę w mediach społecznościowych robi kamera z perspektywy sędziego.
- To rozwiązanie zbiera bardzo dobre recenzje. W czasie transmisji widz dostaje obraz z tego, co widzi sędzia. Obiektyw przyczepiony jest na jego klatce piersiowej, czy też w okolicach głowy i widzimy dosłownie to, co widzi arbiter. Uważam, iż to jest gamechanger dla futbolu. Dostajemy obraz, co dokładnie sędzia widział w kontrowersyjnej sytuacji, na przykład decydując o rzucie karnym. Możemy na chwilę wejść w jego buty i zobaczyć, na jakiej podstawie on podjął daną decyzję. Sędziowie wyjaśniają też swoje decyzje trybunom. Uważam, iż jest to tylko kwestia czasu, aż będzie to normą w każdej lidze i na każdym turnieju.
W ramach dygresji: jak już znajdziemy osoby, które tam bardzo mocno będą narzekać na Amerykanów, to przypomnę, iż pierwsze użycie wideo weryfikacji VAR-u miało miejsce właśnie w Stanach Zjednoczonych. Dokładnie na meczu drugiej ligi amerykańskiej w meczu rezerw New York Red Bulls. Dokonał tego arbiter Jair Marrufo, oglądałem na żywo ten moment, bo mecze USL były transmitowane w internecie. Dzisiaj bez VAR-u nie wyobrażamy sobie piłki nożnej, a tak naprawdę do tego sportu wprowadzili go Amerykanie. O tym też trzeba pamiętać.
Oczywiście nie twierdzę, iż każdy ich pomysł jest dobry, bo nie da się do piłki nożnej wprowadzić wszystkich trendów z NBA czy NHL. Ale cały świat do tego zmierza, żeby z piłki robić jeszcze większe show. FIFA też zdaje sobie sprawę, jaki odpływ młodych widzów następuje od futbolu. Dlatego próbuje robić wszystko, żeby takimi rzeczami pobocznymi przykuć uwagę widza, także w czasie transmisji telewizyjnej. Więc, czy nam się to podoba czy nie, wszystko będzie zmierzało właśnie w tę stronę, którą widujemy teraz na Klubowych Mistrzostwach Świata.
Jak wygląda zainteresowanie turniejem w samych USA? Powiedziałeś już o frekwencji, ale czy zawody przyciągają uwagę mediów?
- Przede wszystkim, to wydarzenie zostało świetnie opakowane przez platformę DAZN. Do każdego meczu mamy studio, w którym siedzą byli piłkarze. Ostatnio widziałem Christiana Vieriego, bo cały turniej oglądam sobie właśnie na amerykańskim DAZN. Stałym ekspertem jest Luis Garcia, ale jak wspomniałem, pokazuje się tam wiele znanych twarzy.
Pamiętajmy jednak, iż turniej rozgrywa się równolegle ze Złotym Pucharem CONCACAF, więc odpowiednikiem naszego Euro. Ta data jest bardzo mocno niefortunna, bo w Stanach Zjednoczonych w tym samym czasie realizowane są dwa duże turnieje [gospodarzami Gold Cup są Kanada i USA – red.], jeden międzykontynentalny, a drugi wewnątrz kontynentu. Dlatego uwaga fanów mocno się rozbija na poszczególne spotkania, nie da się śledzić wszystkiego. Zwłaszcza, iż kibic w Stanach pozostało bardziej niecierpliwy niż w Europie. Jestem przekonany, iż gdyby ten turniej był rozgrywany poza czasem, kiedy grają USA czy Kanada, to zainteresowanie byłoby troszeczkę większe.
Wydarzenia na Bliskim Wschodzie nie wpłynęły negatywnie na zainteresowanie za Oceanem?
- Za rok mamy w USA mistrzostwa świata. Iran już zakwalifikował się do tych zawodów. Pamiętam historię z 1998 roku, gdy trafił do grupy ze Stanami Zjednoczonymi. Tamto spotkanie pod względem sportowym było dla Amerykanów bolesne, gdyż przegrali 1:2, ale historia, która wywiązała się wokół meczu pokazała, iż na dwie godziny futbol może wystąpić poza politykę. Życzyłbym sobie i nam wszystkim, byśmy za rok nie musieli podejmować takich tematów. Posłużę się cytatem ówczesnego reprezentanta USA Frankiego Hejduka, który powiedział wtedy, iż piłkarze są w stanie dla pokoju zrobić więcej przez dwie godziny, niż politycy przez kilkadziesiąt lat.
Co sądzisz o poziomie sportowym rywalizacji w KMŚ?
- On wzbudza kontrowersje, bo choćby w samych Stanach Zjednoczonych pojawiają się głosy, iż to jest turniej, który jest tylko skokiem na kasę. Jak podkreślałem: tak, to jest skok na kasę, ale jak każde inne wydarzenie sportowe. Jednak tym, którzy szukają w tym turnieju tylko negatywnych elementów, polecam obejrzeć mecz południowoafrykańskiego Mamelodi z Borussią Dortmund, bo to była esencja czegoś, o co chodzi w piłce nożnej. Wesoły, bardzo kapitalny mecz do oglądania, który zakończył się wynikiem 4:3 dla Borussii. Takich spotkań jest całkiem sporo w tym turnieju.
Oczywiście są też spotkania, gdzie to tempo jest dużo niższe, ale to też jest zrozumiałe. o ile dopuszczasz zespoły, które są dużo słabsze, jak Esperance Tunis, a choćby kluby z MLS, bo słabo zaprezentowało się Seattle czy LAFC, to siłą rzeczy ten poziom troszeczkę spadnie. Ale pamiętajmy, iż nie od razu Rzym zbudowano. Za jakieś 8-12 lat, kiedy już ten turniej będzie normą i będą kolejne jego edycje, poziom będzie tylko rósł ze względu na dopływ gotówki do mniejszych federacji. Patrząc długoterminowo, dla piłki nożnej to może być bardzo dobry ruch, bo poziom na świecie zacznie się wyrównywać.
Tylko czołowe europejskie kluby są po ciężkim sezonie, grały sporą liczbę spotkań. To pewnie wpływa na ich postawę na boisku, choćby o ile samym zawodnikom nie brakuje motywacji.
- Powiem ci ciekawostkę: o ile każdemu uczestnikowi podliczonoby liczbę rozegranych spotkań na przestrzeni ostatnich 12 miesięcy, to pierwsze cztery pozycje w takim zestawieniu zajmują kluby z Brazylii: Flamengo, Botafogo, Fluminense i Palmeiras. Rekordzista ma na koncie 77 gier w roku. Dopiero kolejne miejsca należą do drużyn z Europy, choć oczywiście poziom i intensywność w lidze brazylijskiej są niższe. Natomiast nie deprecjonowałbym z tego względu wyniku Brazylijczyków.
Wielu fanów śledzących wyłącznie europejską piłkę powinno zdać sobie sprawę, iż poziom klubów z Kraju Kawy jest naprawdę niezły. Pokazują się w USA z kapitalnej strony. Filipe Luis, szkoleniowiec Flamengo, dzisiaj jest na ustach wszystkich jako postać, która za chwilę wejdzie do poważnej trenerki poza Brazylią. To taki drogowskaz dla innych kontynentów, iż z odpowiednim zapleczem finansowym, którym aktualnie dysponuje UEFA, inne federacje też będą mogły się rozwijać.
Kto twoim zdaniem wygra turniej?
- Jako, iż w rozgrywkach został tylko jeden klub z MLS, którym jest Inter Miami, trzymam za nich kciuki. Złożyło się jednak tak, iż w 1/8 finału zagrają z PSG, więc głównym kandydatem do zwycięstwa w całym turnieju. Rozum podpowiada, iż w całych rozgrywkach triumfuje PSG lub Bayern, ale ostrzę sobie zęby na starcie Leo Messiego z obecnymi zwycięzcami Ligi Mistrzów. Pod względem czysto sportowym klub z Miami nie ma prawa wygrać tego meczu, ale odnoszę wrażenie, iż gra te mistrzostwa świata na wielkiej euforii. Mam nadzieję, iż ta zaprowadzi ich do sukcesu.