Po wynikach treningów, w których samochody Ferrari były - jak w całym sezonie długodystansowych mistrzostw świata (WEC) - jedną z głównych sił w stawce, można było się spodziewać ich dobrego wyniku kwalifikacyjnego i startu z pierwszych rzędów. Niestety, na dwa dni przed rozpoczęciem jednej z najważniejszych rywalizacji w świecie motorsportu, kibice włoskiego zespołu doznali ogromnego rozczarowania.
REKLAMA
Zobacz wideo Lewandowski po 7 godzinach przesłuchań. Do sądu nie będzie musiał wracać
Kubica choćby nie wsiadł do samochodu, a Ferrari zakończyło Hyperpole katastrofalnym wynikiem
Tylko jedna załoga Ferrari do końca walczyła o swoją pozycję na polach startowych. Samochód z numerem 50 zajął siódme miejsce, ale aż dwa - z numerami 51 i 83 - odpadły już w pierwszej części sesji Hyperpole, zajmując pozycje poza najlepszą dziesiątką. Odpowiednio 11. i 13. miejsce. Takie wyniki to klęska włoskiej marki.
To fatalne wieści także dla polskich kibiców. Robert Kubica nie pojechał autem nr 83, ale 13. miejsce to bardzo odległa pozycja do startu, która utrudni Ferrari walkę od początku wyścigu na torze Circuit de la Sarthe.
Polak nie zdążył wsiąść do samochodu, prawdopodobnie był szykowany na wyjazd w drugiej części Hyperpole, gdy czołowa dziesiątka załóg walczy o pole position do wyścigu. Niestety, Yifei Ye nie wprowadził do tego fragmentu sesji ich załogi. Chińczyk miał problemy od samego początku sesji i znajdował się pod kreską. Podczas decydującego okrążenia poprawił swój najlepszy ówczesny wynik we wszystkich sektorach, ale to było za mało na rywali. Mina Kubicy tuż po zakończeniu pierwszej części Hyperpole mówiła wszystko - to słaby, niespodziewany i rozczarowujący wynik. Zwłaszcza iż w środowej sesji kwalifikacyjnej - walce o awans do Hyperpole - Yifei Ye jechał szybciej niż tym razem.
Czas 3:24,327 okazał się o 0,266 sekundy gorszy od dziesiątego BMW M Team WRT z numerem 15. prowadzonym przez Raffaele Marciello - ostatniego, który wszedł do Top10. Najszybszy okazał się wtedy Cadillac Whelen oznaczony 311 - czas 3:22,742, o nieco ponad 1,5 sekundy lepszy od Ye, zapewnił mu Jack Aitken.
Dublet Joty w Le Mans
W drugiej sesji Hyperpole najszybszy był oznaczony "12" Cadillac Hertz Team Jota, któremu wygraną dał Alex Lynn - z czasem 3:23,166. Jota zdobyła cały pierwszy rząd na starcie - obok "12" ustawi się samochód numer 38, który w Hyperpole prowadził Earl Bamber. Do pole position zabrakło mu 0,167 sekundy. Trzecie miejsce to Porsche Penske z numerem 5, a za jego kierownicą Mathieu Jaminet.
Oczywiście, wyścig trwa aż 24 godziny, więc start nie musi w nim wiele wyjaśnić, ale zawsze lepiej startować z jak najlepszej pozycji. Kubica, Ye oraz ich kolega z załogi Phil Hanson będą się musieli przebijać. Miejmy nadzieję, iż tak słaby wynik w Hyperpole nie oznacza też żadnych dużych problemów załogi 83 Ferrari. Mechanicy i inżynierzy najwyraźniej będą mieli dużo pracy.
Tak wygląda sytuacja w najwyższej klasie hypercarów. Ale klasę niżej, w LMP2, polscy kibice mogą doświadczyć sporych emocji. Drugie miejsce w Hyperpole zajął samochód z numerem 43 Inter Europol Competition. Prowadził go Tom Dillmann, który wraz z Jakubem Śmiechowskim i Nickiem Yellolym będzie miał szansę powalczyć o trzecie z rzędu miejsce na podium i drugie w historii zwycięstwo w Le Mans polskiego zespołu. "Turbo Piekarze", jak nazywa się ekipę Inter Europolu Competition, będą rywalizować przede wszystkim ze zdobywcami pole position - ekipą TDS Racing, którą do tego sukcesu poprowadził Mathias Beche. Wyprzedził Dillmanna o 0,271 sekundy.
W czwartek czeka nas jeszcze ostatni, czwarty, godzinny trening przed wyścigiem Le Mans o 23:00. Piątek będzie dla kierowców wolny, mają czas na odpowiednie przygotowanie i regenerację przed startem wyścigu. Ten zaplanowano o 16:00 w sobotę, 14 czerwca.