Nie do uwierzenia, co się stało w meczu Linette. 672 dni i to nie koniec

9 godzin temu
To nie do uwierzenia, ale to prawda: od dwóch lat Magda Linette nie wygrała wielkoszlemowego meczu! Teraz w pierwszej rundzie Wimbledonu przegrała 7:6, 1:6, 4:6 ze 113. na świecie Elsą Jacquemot. A Tomasz Wiktorowski, czyli były trener Igi Świątek i Agnieszki Radwańskiej, komentując ten mecz, mówił choćby o autodestrukcji w wykonaniu Polki.
Przegrywała 0:2, żeby wyrównać na 2:2. Przegrywała 2:5, żeby wyrównać na 5:5. A potem wpędziła się w jeszcze większe kłopoty. Ale wygrała tę partię, broniąc wcześniej aż pięciu setboli! Tylko koniec końców, co z tego? Co myśmy przeżywali, oglądając mecz Magdy Linette w pierwszej rundzie Wimbledonu 2025!


REKLAMA


Zobacz wideo Iga Świątek zamieszkała w dzielnicy prestiżu i luksusu!


Tomasz Wiktorowski miał rację, gdy w pewnym momencie postawę Polki podsumował jednym słowem: „Autodestrukcja".


Pierwsza runda Australian Open 2024
Pierwsza runda Roland Garros 2024
Pierwsza runda Wimbledonu 2024
Pierwsza runda US Open 2024
Pierwsza runda Australian Open 2025
Pierwsza runda Roland Garros 2025


Czy taka czarna seria odpadnięć z turniejów wielkoszlemowych mogła ciążyć Magdzie Linette w meczu z Elsą Jacquemot? A czy mogła nie ciążyć?
W 2023 roku Linette dotarła do półfinału Australian Open. Wtedy, tuż przed 31. urodzinami, odniosła życiowy sukces. I uwierzyła, iż stać ją na takie kolejne. Tymczasem ostatnie długie miesiące rozczarowuje. Siebie przede wszystkim.
Linette robi wszystko, żeby ze swojej kariery wycisnąć jak najwięcej. Nieco ponad pół roku temu zaprosiła do współpracy Agnieszkę Radwańską, w roli konsultantki. I teraz z najlepszą w historii polską tenisistką na trawie bardzo, bardzo długo rozmawiała między pierwszym a drugim setem swojego meczu z Jacquemot.


Radwańska nie przestawała mówić. Jaka szkoda, iż tego nie słyszeliśmy
Było o czym rozmawiać. Trwający aż 67 minut set był pełen falowania i spadania. Po pięciu minutach meczu Polka notowana na 29. miejscu światowego rankingu WTA przegrywała ze 113. na tej liście Francuzką 0:2. Linette przełamała się sama, wszystkie punkty w swoim gemie serwisowym oddała rywalce niewymuszonymi błędami. Pięć minut później było już 2:2 i wtedy wydawało się, iż Jacquemot po prostu miała swoje pięć minut i na tym się skończy. Ale nie. Najpierw Francuzka wyszarpała kolejne przełamanie, wygrywając bardzo długiego gema (złożonego z aż 20 punktów i rozgrywanego przez aż 13 minut), a po chwili błyskawicznie dorzuciła gema na 4:2 przy swoim serwisie i gema na 5:2, przełamując Polkę tym razem do zera.
- To jest autodestrukcja – stwierdził wówczas Tomasz Wiktorowski, patrząc na to, co robi Linette. Były trener Igi Świątek i Agnieszki Radwańskiej komentował mecz w Polsacie Sport. I widział zarówno strasznie zdenerwowaną i rozchwianą Polkę, jak i jej koszmarne statystyki. Przy stanie 2:5 Linette miała policzonych już 19 niewymuszonych błędów. A Jacquemot miała wtedy zaledwie cztery takie pomyłki.
Linette nie była sobą, choć obroniła aż pięć setboli
W tamtym krytycznym momencie dla Linette pomagać jej próbowali trener Mark Gellard i wspomniana już Radwańska, siedząca obok niego. Oboje trafili do Magdy na tyle, iż dogoniła rywalkę na 5:5, broniąc choćby setbola przy stanie 3:5 i 30:40. Ale gdy dogoniła, to nagle znowu stanęła. – Kort jej się zawężył do trzech centymetrów kwadratowych – denerwował się Wiktorowski, widząc, jak Polka w kolejnej akcji podejmuje złą decyzję taktyczną i traci punkt na własne życzenie.
Kiedy wydawało się, iż Linette w pierwszym secie już wszystko straciła, to obroniła drugiego i trzeciego setbola, na 7:5 dla Jacquemot. A później w tie-breaku obroniła jeszcze czwartego i piątego setbola, gdy przegrywała 4-6.


Mniej więcej w tamtym fragmencie meczu Wiktorowski podkreślał, iż Linette absolutnie nie przypomina samej siebie sprzed zaledwie 10-14 dni, gdy grając na trawie w Nottingham, dotarła do półfinału turnieju WTA 250. Doświadczony trener nie miał wątpliwości, iż zjazd formy Linette jest spowodowany nie kontuzją kolana, jakiej doznała tydzień temu w Eastbourne, tylko tą czarną, wielkoszlemową serią.
Tym większe brawa dla Linette, iż obroniła pięć setboli w pierwszej partii. I wykorzystała swoją drugą szansę na jej wygranie. Że z 4-6 wyszła wtedy na zwycięskie 9-7.
Ale w statystykach po 67-minutowym secie otwarcia widzieliśmy aż 32 niewymuszone błędy Polki i tylko 12 – Francuzki. Linette miała bilans minus 13, jeżeli chodzi o stosunek uderzeń kończących do niewymuszonych pomyłek (19:32), a Jacquemot – tylko minus trzy (9:12). Gdy Francuzka zeszła do szatni na bardzo długą przerwę toaletową (dostała upomnienie za zbyt późny powrót), my patrząc na rozmowę Linette z Radwańską zerkaliśmy też w liczby i zdawaliśmy sobie sprawę z tego, iż z 51 punktów wygranych w pierwszym secie przez Jacquemot aż 32 podarowała jej Linette. Wtedy myśleliśmy, iż to się po prostu musi zmienić. I zmieniło się: na jeszcze gorsze.
Radwańska radziła, a Linette nie korzystała
Szkoda, iż nie słyszeliśmy, jakie wskazówki Radwańska, czyli finalistka Wimbledonu z 2012 roku, dawała Linette. Ale oglądając Magdę w drugim secie i tak mieliśmy pewność, iż ona tych wskazówek nie potrafi wykorzystać. A od pewnego momentu trudno było nie mieć wrażenia, iż też nie chce z nich korzystać. Jacquemot gwałtownie wyszła na prowadzenie 3:0 i adekwatnie niezagrożona doszła do końca tego seta, wygrywając 6:1.


W porządku, Jacquemot grać w tenisa potrafi. Na Wimbledonie przeszła trzystopniowe eliminacje. W decydującym momencie pokonała Alize Cornet, którą pamiętamy jako zawodniczkę, która w 2022 roku przerwała na Wimbledonie znakomitą serię Igi Świątek (37 wygranych z rzędu). W porządku, Jacquemot błysnęła też na niedawnym Roland Garros, gdzie z eliminacji doszła do trzeciej rundy turnieju głównego. Ograła tam m.in. Marię Sakkari i Alycię Parks.
Ale z drugiej strony pamiętajmy, iż jeszcze w lutym bieżącego roku Jacquemot za sukces uznawała wygranie halowego turnieju w Lesznie. Turnieju nie WTA, tylko ITF, czyli niższej rangi. Krótko mówiąc: 22-letnia Jacquemot przeżywa dziś świetny czas, ale kiedy jest się tenisistką ze światowego top 30, jak Linette, to na turniejach wielkoszlemowych naprawdę trzeba pokonywać takie jednak dużo mniej doświadczone rywalki.
Wstyd. Tak to ocenia sama Linette
Im dłużej trwał mecz Linette - Jacquemot, tym częściej komentatorzy (wraz z Wiktorowskim Krzysztof Wanio) powtarzali, iż Polkę blokuje świadomość tej jej czarnej, wielkoszlemowej serii.
Od 29 sierpnia 2023 roku Linette czeka na jakiekolwiek wielkoszlemowe zwycięstwo. To trwa aż prawie dwa lata – dokładnie rok, 10 miesięcy i trzy dni. Czy jak kto woli – 672 dni. I jeszcze potrwa. Niestety. Od pokonania Alaksandry Sasnowicz w pierwszej rundzie US Open 2023 Magda odpadła w pierwszych rundach wszystkich imprez wielkoszlemowych w 2024 roku, a w 2025 roku przyjechała na Wimbledon z już wstydliwym bilansem 2/2, a teraz ma już 3/3.


Piszemy „wstydliwym", bo trzymamy się tego, co mówi sama Magda. To jest bardzo ambitna i bardzo dobra tenisistka. Zdecydowanie lepsza niż jej wyniki wielkoszlemowe z ostatnich dwóch lat. I sama Linette mówiła kilka miesięcy temu w wywiadzie ze Sport.pl, iż wstyd jej przed Agnieszką Radwańską gdy nie gra tak, jak mogłaby grać. Tak, jak naprawdę potrafi.
- Magda zrobiła sobie przerwę od tego meczu. Tu nie ma walki – komentował smutno Wiktorowski przy stanie 7:6, 1:5 i serwisie Jacquemot. – Albo jej coś dolega, albo już nie ochoty grać tego seta – dodawał, oceniając jedną z piłek jako „odpuszczoną przez Magdę".
Po "odpuszczeniu" drugiego seta w trzecim Polka zawalczyła na całego. Przy wyniku 7:6, 1:6, 2:1 Wiktorowski stwierdził nawet, iż nie wyobraża sobie, żeby Linette nie wygrała tego meczu. Polka, dla której to był już dziesiąty w karierze Wimbledon, zdawała się przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę. Przy prowadzeniu 3:2 miała trzy szanse na przełamanie rywalki. Ale ta rywalka się wybroniła. Francuzka, która jest na Wimbledonie po raz trzeci, z całych sił walczyła o swoje pierwsze zwycięstwo tam w turnieju głównym. - O Jezu! - krzyknął Wiktorowski, gdy przy stanie 7:6, 1:6, 4:4 i 30:30 Linette zepsuła akcję pod siatką. Wtedy serwowała i podarowała rywalce piłkę na przełamanie. Jacquemot się pomyliła. Ale po chwili Linette też popełniła błąd i w grze na przewagi znów musiała bronić breakpointa. I nie obroniła, bo nie trafiła forhendem po crossie.
Po dwóch godzinach i 33 minutach było 7:6, 1:6, 4:5 i Linette znalazła się w opałach, bo rywalka zaczynała swojego gema serwisowego. Jacquemot tego gema wygrała i wygrała cały mecz. Zasłużenie. Czarna seria Magdy Linette trwa.
Idź do oryginalnego materiału