43 gole, 14 asyst - to statystyki Ewy Pajor z premierowego sezonu w Barcelonie. Tak imponujących liczb w debiucie w Katalonii nie miał choćby Robert Lewandowski, do którego 28-letnia napastniczka z Uniejowa od dawna jest porównywana. Teraz czeka ją wielka przygoda i test z reprezentacją Polski - Biało-Czerwone po raz pierwszy w historii zagrają na Euro, które w środę 2 lipca rozpocznie się w Szwajcarii. Pierwszy mecz Polki rozegrają w piątek, a ich rywalkami będą faworyzowane Niemki.
REKLAMA
Zobacz wideo Jakub Kosecki o Ewie Pajor: Jest wspaniała, ale nie zapominajmy o reszcie zawodniczek
Pajor, która przez dziewięć lat kariery rozwijała się, dorastała i błyszczała we właśnie niemieckim Wolfsburgu, do Barcelony - jednego z największych klubów na świecie - weszła w piorunującym stylu. O kompleksach nie mogło być mowy, bo na boiskach Bundesligi Polka wyrosła na jedną z najlepszych i najdroższych napastniczek na świecie.
W Barcelonie tylko potwierdziła swój status, ale miniony sezon na pewno był jedynie początkiem czegoś znacznie większego. 28-latka kocha wyzwania, jej marzeniem jest wygranie Ligi Mistrzyń, a kto wie, czy w przyszłości nie będzie jej stać na zdobycie Złotej Piłki.
- Uważam, iż jeżeli kolejny sezon w wykonaniu Pajor będzie co najmniej tak dobry, to spokojnie znajdzie się w pierwszej trójce. A jeżeli Barcelona wygra Ligę Mistrzyń, to kto wie, czy nie będzie faworytką do Złotej Piłki - mówi Sport.pl katalońska dziennikarka Laura Busto. - To wyjątkowa zawodniczka i osoba. Bardzo za nią tęsknimy, ale za kimś takim tęskniliby w każdym miejscu na świecie - dodaje Jasmina Schweimler z "Wolfsburger Allgemeine Zeitung".
"Wszyscy w Wolfsburgu wiedzieli, iż muszą być cierpliwi"
Droga Pajor do wielkiej kariery zaczęła się w Wieleninie, wsi w województwie łódzkim, położonej niespełna 10 km od Uniejowa, gdzie zawodniczka przyszła na świat. Tam Pajor grała w lokalnych Orlętach, a w 2009 r. przeniosła się do Medyka Konin. Chociaż w jego barwach Pajor zdobyła dwa mistrzostwa Polski i trzy krajowe puchary, a w 2013 r. została też mistrzynią Europy U-17, to największy przełom w jej karierze nastąpił w Niemczech.
W czerwcu 2015 r. Pajor podpisała dwuletni kontrakt z VfL Wolfsburg, mimo iż interesowali się nią giganci jak PSG, Chelsea czy ówczesny niemiecki hegemon Turbine Poczdam. Zawodniczkę, którą niemiecki klub wypatrzył na mistrzostwach Europy, przekonał konkretny plan przedstawiony przez Wolfsburg.
Przez pierwsze dwa lata niespełna 19-letnia Pajor miała być przygotowywana do większych obciążeń i wyzwań związanych z grą w klubie Bundesligi. Polka trenowała z pierwszą drużyną, ale grała w rezerwach. I tu pierwszy raz spotkała się z krytyką ludzi, którzy nie rozumieli specyfiki transferu i sytuacji. Talent Pajor był podważany, bo przecież wielkie talenty, za jaki była uważana, nie tułają się po rezerwach.
Pajor zaskakująco gwałtownie zamknęła usta krytykom. - choćby sobie nie wyobrażam, jak trudna była dla niej przeprowadzka do nowego kraju w tak młodym wieku. Zwłaszcza iż nie mówiła po niemiecku. Pod tym względem na pewno było jej trudno. Jeszcze trudniej mogło być z powodów sportowych, bo przeskok między polską ligą a Wolfsburgiem był olbrzymi. Ale klub bardzo o nią zabiegał, widział w niej wielki potencjał i pokazał, jak bardzo mu zależy. Wszyscy w Wolfsburgu wiedzieli, iż muszą być cierpliwi i dać Ewie czas na rozwój w każdym aspekcie - mówi nam Schweimler.
- Przełom nastąpił w jej drugim sezonie w Wolfsburgu. Myślę, iż było to w okolicach marca 2017 roku, kiedy Ewa nie tylko zaczęła regularnie grać, ale też strzelać gole. Może nie była jeszcze osobą, która dużo mówi w szatni, ale zaczęła wyraźnie przemawiać na boisku. Na pewno pomogło jej poznanie języka, który sprawił, iż zaczęła się swobodnie komunikować nie tylko z koleżankami i sztabem, ale też po prostu w codziennym życiu. Ewa wyraźnie stała się pewniejsza siebie i dojrzała - dodaje.
- Ewa dała radę, bo jej etyka pracy jest wzorem do naśladowania. Fakt, iż się nie poddała i przebiła się do pierwszej drużyny, a potem weszła na światowy poziom, wiele mówi o niej jako osobie. Jej walory odmieniły styl gry Wolfsburga, a jej dynamika gry wyróżniała się na tle całej ligi. Rywalki gwałtownie przekonały się, iż to napastniczka, której należy się bać. Mogę choćby powiedzieć, iż w ostatnich latach kilka było piłkarek na jej pozycji o podobnej charakterystyce - kontynuuje.
"Przyszedł odpowiedni moment, by Ewa poszła dalej"
Pajor rozwijała się w ekspresowym tempie. w okresie 2016/2017 na stałe przebiła się do pierwszego składu Wolfsburga, a już w maju 2018 r. pierwszy raz zagrała w finale Ligi Mistrzyń, który Niemki przegrały 1:4 z Lyonem. W trakcie sezonu 2018/2019 jej talent eksplodował na dobre. Polka strzeliła 28 goli we wszystkich rozgrywkach i została królową strzelczyń Bundesligi.
Pajor stała się gwiazdą nie tylko Wolfsburga, ale też całej ligi niemieckiej, a jej nazwisko stawało się coraz bardziej rozpoznawalne w Europie. Zwłaszcza iż w finałach Ligi Mistrzyń zagrała jeszcze dwa razy. W 2020 r. Wolfsburg przegrał jednak 1:3 z Lyonem, a trzy lata później 2:3 z Barceloną. W tym ostatnim meczu strzeliła choćby gola.
Dominacja w Niemczech, gdzie zdobyła sześć mistrzostw i aż dziewięć krajowych pucharów, przestała jej wystarczać. Zwłaszcza iż Wolfsburg zaczął przechodzić rewolucję i stracił pozycję hegemona w kraju. A przecież Pajor chodziło o sukces w Europie. I wtedy zgłosiła się po nią Barcelona.
- O transferze zaczęłam myśleć dopiero w 2024 roku. Wcześniej w ogóle nie przeszło mi to przez myśl, ale kiedy Barcelona zgłosiła się po mnie, pomyślałam, iż to idealny moment, żeby zdecydować się na taki krok. Sam pomysł wydał mi się niesamowity i nie miałam żadnych wątpliwości - mówiła Pajor w rozmowie ze "Sportem".
- Kiedy w 2020 r. Pajor po raz ostatni przedłużała kontrakt z Wolfsburgiem, stało się jasne, iż to prawdopodobnie jej ostatni kontrakt w klubie. W umowie zawarto choćby klauzulę odstępnego w wysokości miliona euro, by Wolfsburg mógł na niej zarobić. Oczywiście klub chciał ją zatrzymać, bo Ewa jest tu uwielbiana i stała się twarzą całego miasta, ale nie miał takich możliwości. Zwłaszcza iż przejąć ją chciała Barcelona - mówi Schweimler.
- To wyjątkowy klub, który zawsze stara się budować wielkie rzeczy. To nie tylko wspaniała historia, ale też nowe miasto i nowa kultura. Słowem: wyzwanie. A Ewa ja uwielbia. No i dochodzi do tego fakt, iż Barcelona zawsze jest jednym z głównych faworytów do wygrania Ligi Mistrzyń. To tytuł, którego Pajor jeszcze nie zdobyła, a o którym zawsze marzyła. Wolfsburg nie mógł zatrzymać Ewy. Klub przechodzi rewolucję, w trakcie ostatnich dwóch lat odeszło z niego wiele czołowych zawodniczek. Minie jeszcze sporo czasu, zanim Wolfsburg odzyska swój niedawny status. Po prostu przyszedł odpowiedni moment, by Ewa poszła dalej - dodaje.
"Ostatni element, którego brakowało w drużynie światowej klasy"
Latem zeszłego roku Polka przeszła do Barcelony za około 400 tys. euro, stając się jedną z najdroższych zawodniczek w historii kobiecego futbolu. - To nie była łatwa decyzja, bo w Wolfsburgu spędziłam dziewięć lat, a to bardzo długo. Dorastałam tam i zawsze czułam się tam bardzo dobrze i swobodnie. Czułam się tam jak w domu. Ale w końcu poczułam, iż to moment na transfer i iż Barcelona jest idealnym klubem, żeby wykonać kolejny krok w karierze - mówiła Pajor niedługo po transferze.
- Co mnie tu zaskoczyło? Intensywność treningów jest bardzo, bardzo wysoka. Ale największą różnicą jest jakość na boisku i technika zawodniczek. To coś zupełnie innego, co na początku było oszałamiające. Poziom jest niesamowicie wysoki, co sprawia, iż każdego dnia chcę się uczyć od koleżanek z drużyny, bo wiem, iż dzięki nim będę lepszą zawodniczką - dodała.
- Jej transfer został przyjęty z ekscytacją i optymizmem. Pajor przybyła jako sprawdzona napastniczka najwyższej klasy po latach sukcesów w Wolfsburgu. Wielu uważało ją za ostatni element, którego brakowało w drużynie światowej klasy - tłumaczy nam Busto.
- Barcelona miała problem z brakiem napastniczki po tym, jak w 2022 roku z klubu odeszła Jenni Hermoso. W ostatnich latach w ataku grywały Mariona Caldentey, Salma Paralluelo czy Claudia, ale brakowało im naturalnego instynktu do gry na tej pozycji. Barcelona tworzyła mnóstwo okazji bramkowych, ale często zawodziło ją wykończenie. Pajor była więc dokładnie tym kimś, kogo klub potrzebował - dodaje.
Pajor była jedną z czterech byłych zawodniczek Wolfsburga, która w minionym sezonie zagrała w Barcelonie. Przed Polką do katalońskiego klubu trafiły Caroline Graham Hansen (2019), Ingrid Engen (2021) i Fridolina Rolfö (2021). Było to dla niej szczególnie ważne w kontekście adaptacji do nowej drużyny i warunków gry.
- Granie z takimi zawodniczkami to wielka przyjemność. One sprawiają, iż strzelanie goli jest dużo prostsze. Wcześniej grałam już z Caro, Frido i Ingrid, więc było mi jeszcze łatwiej. Czuję, iż w Barcelonie stałam się lepszą zawodniczką przede wszystkim dlatego, iż przystosowałam się to zupełnie innego stylu gry niż w Wolfsburgu. Jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i czuję to każdego dnia - tłumaczyła Pajor w rozmowie z "Guardianem".
- Kontrakt w Barcelonie sprawił, iż Pajor przebiła się do świadomości większej liczby kibiców. Kiedy podpisujesz umowę z tak wielkim klubem, to znaczy, iż musisz być naprawdę dobry. Podobnie jest w przypadku Lyonu. Barcelona pozyskuje jedynie piłkarki, które od razu podniosą jej poziom, i przykład Pajor tylko to potwierdził. Ten klub otworzył jej nowe drzwi - mówi nam Richard Laverty, dziennikarz zajmujący się kobiecym futbolem, który w przeszłości współpracował m.in. z "Guardianem", "The Times" czy "The Athletic".
"Jej skuteczność przerosła oczekiwania"
Barcelona otworzyła Polce nowe drzwi, a one weszła przez nie z framugą. Już w pierwszym sezonie została najskuteczniejszą zawodniczką ligi hiszpańskiej i ustanowiła rekord zdobytych bramek w debiutanckim sezonie w Barcelonie.
- Od Pajor oczekiwano przede wszystkim skuteczności. W Wolfsburgu udowodniła, iż potrafi strzelać mnóstwo goli, a właśnie tego potrzebowała Barcelona. Pajor miała pomóc drużynie nie tylko w Liga F, ale też w Lidze Mistrzyń, kiedy rywalki Barcelony najczęściej bronią się bardzo blisko własnej bramki. Z uwagi na swoje umiejętności i instynkt Pajor miała robić różnicę w polu karnym. Ale jej skuteczność przerosła oczekiwania - mówi Busto.
- Pajor od razu zrobiła na nas wielkie wrażenie. Imponowała zmysłem do strzelania goli, umiejętnością wykańczania akcji na różne sposoby i ruchliwością. Była chwalona też za profesjonalizm, pokorę i szybkie dostosowanie się do kultury gry nowej drużyny. Pajor nie tylko zrozumiała grę, ale też gwałtownie stała się istotną postacią w szatni i idolką kibiców. Ci wyczekiwali na szansę zrobienia sobie z nią zdjęcia czy zdobycia autografu. Pajor zostawała po każdym meczu, by spędzić czas z fanami, i okazywała im wielką serdeczność i ciepło - dodaje.
- Pierwsze wrażenie było jednak niczym w porównaniu do jej osiągnięć w całym sezonie. Pajor strzeliła 43 gole, w tym 25 w Liga F, zdobywając koronę królowej strzelczyń rozgrywek już w pierwszym sezonie. Poza tym już w debiutanckim roku była o krok od pobicia klubowego rekordu strzelonych goli w jednym sezonie i stała się jedną z najgroźniejszych napastniczek w Europie. To było niesamowite - kontynuuje.
Busto tłumaczy też, iż gra Pajor nie ogranicza się do strzelania goli. - To absolutnie kluczowa zawodniczka Barcelony. Jej obecność na boisku rozciąga defensywę rywalek, często kończy skomplikowaną grę drużyny. Dzięki niej Barcelona zyskała przewagę fizyczną i taktyczną, której brakowało jej pod polem karnym przeciwniczek. Godne uznania było też to, iż akceptowała rolę rezerwowej, kiedy Pere Romeu przez krótki czas sadzał ją na ławce - mówi.
- Pozyskanie Pajor pozwoliło też Barcelonie na bardziej bezpośrednią grę. Kiedy koronkowe akcje zawodzą, drużyna może posłać piłkę wprost do Ewy, która doskonale wie, co z nią zrobić. Potrafi stworzyć przestrzeń dla ofensywnych pomocniczek i skrzydłowych, które wbiegają w pole karne, a właśnie tego brakowało drużynie w ostatnich sezonach - dodaje.
Laverty: - Pajor to dla mnie inteligentna, kompletna napastniczka. Część zawodniczek imponuje jedynie dynamiką albo siłą, Ewa ma zaś po prostu wszystko. Wie, jak się ustawić, a przy tym jest szybka i zdecydowana. No i jest morderczo skuteczna, potrafi strzelać gole z obu nóg i głową. Wielu porównuje ją do Ady Hegerberg, legendy na tej pozycji, co z jednej strony jest wielkim wyróżnieniem, ale z drugiej jest całkowicie naturalne.
"Kto wie, czy nie będzie faworytką do Złotej Piłki"
Pajor zachwycali się w Europie, zachwycaliśmy się nią też my. W trakcie sezonu, kiedy Polka strzelała gola za golem, widzieliśmy w niej choćby kandydatkę do zdobycia Złotej Piłki. Zwłaszcza iż Barcelona w piorunującym stylu awansowała do finału Ligi Mistrzyń. W ćwierćfinale Katalonki rozbiły w dwumeczu Wolfsburg 10:2, a w półfinale nie dały szans Chelsea, wygrywając 8:2.
Finał miał być dla Barcelony tylko formalnością. Wielu uważało, iż skoro Katalonki z łatwością rozbiły mistrzynie Anglii, które w lidze nie przegrały ani jednego meczu, to z wicemistrzyniami - Arsenalem - pójdzie im jeszcze łatwiej. Tymczasem Barcelona sensacyjnie przegrała finał 0:1 po golu Szwedki Stiny Blackstenius.
Ta porażka zabolała Pajor szczególnie. To kolejny przegrany finał Ligi Mistrzyń, który odebrał też jej szansę na podium Złotej Piłki. - Fakty są takie, iż Złota Piłka to wciąż nagroda nie tylko dla najlepszych zawodników i zawodniczek, ale też, a może przede wszystkim, dla najpopularniejszych. A w tej kwestii Ewie jeszcze troszkę brakuje - mówi Laverty.
- Myślę, iż gdyby Barcelona wygrała Ligę Mistrzyń, Pajor na pewno znalazłaby się w pierwszej piątce. Uważam, iż przed Ewą byłyby Aitana Bonmati i Alexia Putellas, które nie tylko grały równie dobrze, ale też wciąż są bardziej medialne i popularne. Niestety Ligę Mistrzyń wygrał Arsenal, więc sądzę, iż dla Pajor znajdzie się miejsce tylko w TOP 10 - dodaje Busto.
- Ale spokojnie. Naprawdę uważam, iż jeżeli kolejny sezon w wykonaniu Pajor będzie co najmniej równie dobry, to spokojnie znajdzie się w pierwszej trójce. A jeżeli Barcelona wygra Ligę Mistrzyń, to kto wie, czy nie będzie faworytką do Złotej Piłki. Wszystko wciąż przed nią - kontynuuje.
- Dużo sprowadza się do wspomnianej popularności. Ewa jest świetną piłkarką, ale wciąż nie pozostało najbardziej rozpoznawalną zawodniczką poza Europą. W przeciwieństwie do największych piłkarek jeszcze nie zdobywała najważniejszych trofeów - przyznaje Laverty.
- Ewa musi błysnąć w absolutnie najważniejszym meczu. W mistrzostwach Europy będzie to wyjątkowo trudne, bo większość jej koleżanek z reprezentacji nie jest na jej poziomie. Ale w przyszłym sezonie oczekiwania w Barcelonie będą jeszcze większe. Dlatego na pewno Pajor będzie musiała skupić się na Lidze Mistrzyń. W końcu spełni swoje marzenia - podsumowuje.