Niemiecka tenisistka to typowy przypadek sportowego "późnorozwojowca". Nie miała wybitnej kariery juniorskiej i przez wiele lat w tourze również się niczym nie wyróżniała. Pierwszy seniorski turniej rangi WTA wygrała już po trzydziestce, w 2018 roku w Santa Ponça. Był to jednak tylko chwilowy przebłysk wysokiej formy, bo kolejnym razem świat tenisa usłyszał o Marii właśnie trzy lata temu w trakcie Wimbledonu. Niemka sprawiła wtedy sensację: była lepsza od m.in. Marii Sakkari oraz Jeleny Ostapenko i odpadła dopiero w 1/2 turnieju wielkoszlemowego, po porażce z Ons Jabeur.
REKLAMA
Zobacz wideo Kobiety chcą zarabiać tyle samo co mężczyźni? Moura Pietrzak: Potrzebujemy dobrego wynagrodzenia, by móc po prostu grać
"Czarny koń" poza Wimbledonem. Ogromne rozczarowanie
Ostatnio 37-latka znowu odnalazła wysoką formę. Wygrała ostatni znaczący turniej na kortach trawiastych przed Wimbledonem, czyli Queen's Club Championship. Nic więc dziwnego, iż na przykład serwis tenisportal.cz wymienił ją w gronie kandydatek na czarnego konia Wimbledonu. Tak grająca Niemka może na swojej ulubionej nawierzchni stanowić zagrożenie dla każdej tenisistki świata.
Maria w Londynie została rozstawiona. To pomogło jej trafić w pierwszej rundzie na stosunkowo niegroźną rywalkę. Katie Volynets to 98. rakieta świata, która jest specjalistą od kortów ceglanych, ale jej najlepszy wynik w Wimbledonie to zaledwie druga runda. Dzisiaj na korcie początkowo faktycznie dało się dostrzec dysproporcję w potencjale sportowym. Przy stanie 2:2 Maria łatwo uzyskała przełamanie i niedługo później sprawnie zamknęła pierwszego seta, który potrwał tylko 36 minut.
Kolejna partia była jednak wyzwaniem dla obu tenisistek. Pogoda w Londynie nie rozpieszczała, panował straszny upał, co widocznie doskwierało zarówno Marii, jak i Volynets. Obie miały problem z zachowaniem regularności w grze. Oglądaliśmy wręcz kosmiczną liczbę breakpointów z obu stron, ale mało które były wykorzystywane. Przy stanie 4:4 Niemka wreszcie co prawda zdołała uzyskać przełamanie, tylko iż po chwili sama straciła serwis.
Kapitalna końcówka Volynets. Prawdziwy popis skuteczności
Taki obraz gry w końcu zaprowadził do tie-breaka. A w nim więcej tenisowej jakości pokazała faworytka z Niemiec. Przede wszystkim lepiej serwowała, a swoje zrobiło też doświadczenie, bo to Volynets popełniała więcej prostych błędów. Mimo iż Maria prowadziła już 4:2, to w końcówce trzykrotnie nie utrzymała nerwów na wodzy. Rywalka zdobyła pięć punktów z rzędu i wygrała do 4.
Fani zobaczyli zatem trzecią odsłonę. Rozpoczęła się ona doskonale dla Amerykanki, która już w pierwszym gemie zanotowała przełamanie. Minęło kilka minut, a w drugim gemie było 40:0. Nagle Maria zaczęła odrabiać straty. Doprowadziła do wyrównania, natomiast na przewagi musiała uznać wyższość rywalki.
Volynets miała znakomitą okazję, by jeszcze bardziej odskoczyć Niemce, gdyż w trzecim gemie miała dwa breakpointy. Grała jednak chaotycznie, brakowało czasem agresji i finalnie to Maria obroniła podanie. Z gema na gema przewaga Amerykanki jednak rosła, mimo iż choćby jej sztab nie mógł już wytrzymać upału i pod koniec meczu siedział z założonymi na głowę ręcznikami.
Ale jej to nie przeszkadzało, kolejne przełamanie i było już 4:1. I choć w następnym gemie Maria mogła nieco zbliżyć się do rywalki, to nie wykorzystała kolejnego breakpointa. Amerykanka nie pozostawiła za to złudzeń w ostatnim gemie, notując trzecie przełamanie w tym secie. Ostatecznie mecz potrwał nieco ponad 150 minut, a zakończył się jej zwycięstwem 3:6, 7:6 (4), 6:1.
Katie Volynets - Tatjana Maria 3:6, 7:6 (4), 6:1
Dzięki temu zwycięstwu awansowała do kolejnej rundy, w której zmierzy się z pogromczynią Jessiki Peguli Elisabettą Cocciaretto. Już za parę minut na kort powinna za to wyjść Iga Świątek, która w pierwszym meczu zagra z Poliną Kudiermietową.