A więc chyba wreszcie się zaczęło. Po nudnych meczach z Rumunią i Katarem polscy siatkarze na koniec fazy grupowej mistrzostw świata na Filipinach zostali poważnie przetestowani przez Holendrów. Patrząc na kłopoty naszej drużyny zwłaszcza w pierwszym secie mogliśmy mieć miny jak ta Tomasza Fornala po jednej z pierwszych akcji. Ale generalnie trudno bić na alarm po wygranym meczu, w którym opanowaliśmy sytuację. A choćby można domniemywać, iż trochę poważnego grania dobrze nam zrobi przed fazą pucharową mundialu.
REKLAMA
Zobacz wideo "Celem chłopaków jest złoto". Mateusz Bieniek o mistrzostwach świata siatkarzy
Michiel Ahyi dostał w ataku siedem piłek i skończył siedem piłek. Dodatkowo Michiel Ahyi zaserwował dwa asy w momencie, w którym Holendrzy zaczęli uciekać Polakom (wyszli z 12:14 na 16:14). Krótko mówiąc: Michiel Ahyi totalnie przyćmił Bartosza Kurka, Wilfredo Leona i inne gwiazdy siatkówki. Na szczęście tak było tylko w pierwszym secie.
Grbić przerywał odważnym Holendrom, ale nie mógł nic zdziałać
Pierwszą partię meczu o pierwsze miejsce na koniec grupy B mistrzostw świata zaczęliśmy niespiesznie, ale wydawało się, iż i to wystarczy. Nie podkręcaliśmy specjalnie tempa, a i tak z wyniku 7:8 łatwo wyszliśmy na 10:8. Zrobiliśmy to m.in. dzięki kontrze Fornala i asie serwisowym Fornala. Wydawało się, iż nasz kolorowy ptak, który mecz zaczął od żartów pod siatką, poprowadzi zespół do pewnej wygranej. Ale od stanu 14:12 nasz zespół stanął. Między innymi przez świetne zagrywki wspomnianego już Ahyia straciliśmy cztery punkty z rzędu. Przy wyniku 14:16 Nikola Grbić poprosił o przerwę. Gdy trener spokojnie przypominał naszym graczom założenia taktyczne dotyczące gry blokiem (nie działał, w pierwszym secie nie dał nam ani jednego punktu), my widzieliśmy planszę z reklamą jednej z firm bukmacherskich. Z jej przewidywań wynikało, iż choć Polska przegrywa, to aż na 91 proc. wygra ten mecz.
Kilka minut później mieliśmy wynik 19:22, Grbić poprosił o kolejny czas, a realizator transmisji przekonywał, iż Polska na 85 proc. ten mecz wygra. Liczyliśmy, iż tak będzie. Pewnie niewielu kibiców panikowało, bo fani znają klasę tej reprezentacji. Ale dziwiliśmy się, gdy za kolejny moment Holendrzy prowadzili już 24:19 i mieli całą serię setboli.
Holandia wygrała z Polską pierwszą partię (25:22), bo zagrała bezkompromisowo. - Odważnie grają. Ale przeciwko naszym wszyscy grają odważnie – zauważał komentujący mecz w Polsacie Wojciech Drzyzga. – Różnicę na pewno robi zagrywka Holendrów – dodawał były znakomity siatkarz.
Na początku drugiego seta z serwisami rywali mieliśmy taki kłopot, iż Grbić wprowadził Kamila Semeniuka za Wilfredo Leona. Zrobił to po serii, w której straciliśmy punkty od 4:2 do 4:5.
Kapitan Kurek przejął dowodzenie
Grbić reagował szybciej niż w pierwszym secie, lepiej zaczął też grać Kurek (w pierwszej partii skończył cztery z 10 ataków) i generalnie nasz zespół wydawał się budzić. Ale Holandia nie miała nic do stracenia i z całych sił próbowała dalej grać swoje. Nic dziwnego, rywale widzieli, ile dała im twarda gra w pierwszym secie. Na szczęście od stanu 0:1 i 17:16 wreszcie zaczęliśmy ich przełamywać. Po mocnym ataku Kurka i po sprytnej kiwce Semeniuka wyszliśmy na 20:16 w drugim secie. Zagrywką pomagał Fornal, dobrze graliśmy w obronie. Ale przez to, iż znów przydarzały się nam błędy, z prowadzenia 21:17 w końcówce został nam tylko punkt (21:20, 23:22). Tu decydowała skuteczność Kurka i większe ogranie naszych siatkarzy. Holendrzy nie mają tylu wygranych trudnych końcówek co Polacy. A i lidera im brakowało, bo choćby jeżeli bez Nimira Abdelza-Aziza grali ciekawą siatkówkę z różnie rozłożonymi akcentami, to taki pewniak w ataku bardzo by się im przydał na nerwowym finiszu drugiego seta.
W każdym razie w nas, oglądających ten mecz, byłoby o wiele więcej nerwów, gdyby zamiast 1:1 zrobiło się 0:2. I na pewno tak niekorzystny wynik mocno wpłynąłby na nasz zespół, jak doświadczony, utytułowany i pewny swej jakości by nie był.
W drugim secie Kurek skończył siedem z 11 ataków. - Powiedzmy sobie szczerze: opcje naszego ataku to: Bartosz Kurek, Bartosz Kurek i Bartosz Kurek – mówił Drzyzga. Komentujący razem z nim Tomasz Swędrowski podkreślał, iż trzeba znaleźć kogoś, kto pomoże kapitanowi, na co Drzyzga stwierdził, iż trudno dziś znaleźć na boisku Fornala. To może była opinia przesadzona, ale to, iż przyjmujący w drugim secie dostał tylko jedną piłkę w ataku (skończył ją) dawało do myślenia.
Od początku trzeciej partii Marcin Komenda częściej grał z Fornalem, zauważał też Semeniuka, ale naszą najlepszą armatą pozostawał Kurek. Oczywiście im dłużej trwał mecz, tym częściej Holendrzy w ciemno szli do Kurka blokiem. Dlatego najważniejsze okazało się, iż wreszcie i nasz blok zaczął działać. Po punkcie potrójnej polskiej ściany wyszliśmy na 1:1 i 14:11 w trzecim secie. Po pierwszej partii bez punktu zdobytego blokiem w drugim secie zanotowaliśmy tym elementem dwa punkty (Kurek i Fornal), a w tamtym momencie wreszcie dorzuciliśmy kolejny. A po jeszcze jednym – Kurka na 18:15 – znów wróciliśmy na trzypunktowe prowadzenie, którego Holendrzy bardzo chcieli nas pozbawić.
To było jak przeciąganie liny. Decydujące szarpnięcie Semeniuka
- Bartek gra szlema! Częściowo podparty w ataku przez Semeniuka i odrobinę przez Fornala, ale gra szlema – zachwycał się Drzyzga pod koniec trzeciego seta. Tak, Kurek grał świetny mecz. Ale cieszy, iż kolejni nasi gracze się budzili. Gdy Semeniuk zagrał asa na 20:16, a trener Holendrów poprosił o przerwę, podejrzeliśmy w statystykach, iż nasz przyjmujący ma w ataku świetny bilans 7/8. Fornal miał wówczas wcale niezłe 8/15. A Kurek - 13/24. Szybki rzut oka w statystyki pokazywał też, iż mimo pewnych problemów z przyjęciem zagrywki Komenda nie zapomina o grze ze środkowymi (Huber miał w ataku 6/6, a Kochanowski – 3/4). Trzecią partię wygraliśmy pewnie, 25:19. Stało się tak dlatego, iż podnieśliśmy poziom w każdym elemencie.
Jasne, iż i w tym secie wygranym 25:19 nie wszystko u nas grało. Na przykład tylko 23 proc. pozytywnego przyjęcia (przy 48 proc. Holendrów). Ale ważne, iż już dało się wyczuć, iż to po naszej stronie siatki jest większa pewność. Że to my ten mecz przeciągamy na swoją stronę.
Takie przeciąganie, a nie efektowne granie, oglądaliśmy już do końca. W czwartym secie Holendrzy przegrywaliśmy 9:11, gdy Grbić zwołał do siebie graczy. Zaraz po przerwie Plak zaserwował asa i chyba wszyscy pomyśleliśmy to, co powiedział Swędrowski: "Jest 9:12 i znowu będziemy się męczyć". Gdy zbliżyliśmy się na 11:13, to asa zaserwował nam Ahyi. Swojego już czwartego w meczu, a dla Holendrów już dziewiątego. Wtedy z 11:14 dogoniliśmy na 14:14 i o czas poprosił trener rywali.
Przeciąganie liny trwało do końca. Holendrzy po zablokowaniu Hubera znów wyszli na dwa punkty prowadzenia, a po chwili my wyrównaliśmy dzięki asowi Semeniuka (18:18). I to był najważniejszy moment - punkt na 19:18 wyszarpał nam w przepychance na siatce Fornal, a punkt na 20:18 kolejnym asem zdobył Semeniuk. Rywale znów poszli na przerwę, ale po powrocie z niej Semeniuk zagrał kolejnego asa (na 21:18)! Tej przewagi nie mogliśmy roztrwonić, choć rywale jeszcze zbliżyli się na 21:22 i Grbić prosił o przerwę. Ale pokazaliśmy, iż jesteśmy zbyt dobrzy i zbyt doświadczeni, żeby w takim momencie nie wytrzymać. Po ataku Kurka na potrójnym bloku prowadziliśmy 24:22, a po chwili wykorzystaliśmy już pierwszą piłkę meczową (Plak zaatakował w aut).
Teraz Kanada
Po wygraniu grupy B i wszystkich trzech meczów w tej fazie turnieju (3:0 z Rumunią, 3:0 z Katarem i 3:1 z Holandią) Polska pewnie awansowała do 1/8 finału MŚ. O ćwierćfinał mundialu rozgrywanego na Filipinach zagramy w sobotę z Kanadą.