- Czekamy tylko na ten obrót i powiedzenie, iż trzeba wejść - przyznaje Jakub Nowak, nawiązując do sygnału od Nikoli Grbicia w trakcie meczu. Będący jedną z rewelacji tego sezonu kadrowego 20-latek podczas mistrzostw świata jest rezerwowym, ale kiedy dotychczas wchodził na parkiet, zbierał same pochwały, a raz choćby wywołał bardzo ekspresyjną euforia u trenera polskich siatkarzy. Sam zaś nie kryje - czeka w Manili na więcej.
REKLAMA
Zobacz wideo Polscy siatkarze wrócili do kraju po zwycięstwie w Lidze Narodów!
Niezwykłe spotkanie rewelacji tego sezonu w polskiej kadrze. "To bardzo niesprawiedliwe"
Polski Związek Piłki Siatkowej organizuje często podczas tych MŚ w dniach wolnych od meczów spotkania medialne z dwoma przedstawicielami kadry. We wtorek wydelegowani zostali Nowak i Grbić. Obaj do koszulek mieli przypięte złote wstążeczki. Od razu wyjaśnili, iż wrzesień to miesiąc dbania o świadomość zagrożenia chorobą nowotworową u dzieci, a reprezentacja Polski od lat współpracuje z Fundacją Herosi, która zajmuje się właśnie takimi dziećmi.
- Chciałem pokazać, iż pamiętamy o dzieciach z nowotworem. O osobach, które toczą tę nierówną walkę - zaznacza na wstępie spotkania z dziennikarzami środkowy.
Pytam, czy był kiedyś z wizytą w szpitalu onkologicznym u małych pacjentów albo miał z nimi kontakt przy okazji meczów kadry. Bo takowe spotkania są organizowane od czasu do czasu w ramach wspomnianej współpracy.
- Graliśmy w turnieju Ligi Narodów w Gdańsku i wtedy była taka okazja. To była oczywiście wizyta dla chętnych, ale bardzo chciałem zobaczyć, jak to wszystko wygląda. Nie mówię tego w sensie, jak pójście do kina, tylko żeby okazać wsparcie osobom, które tam są. Było to bardzo przyjemne spotkanie. Spotkanie, które pokazuje komuś takiemu jak ja, iż życie czasem bywa przewrotne. Mi, jako młodej osobie, dało ono bardzo wiele - wspomina Nowak.
A co przede wszystkim zapamiętał z tego spotkania? - Wzrok tych dzieci, które patrzą na nas, chcą zadać pytanie, żyją z dnia na dzień w takiej niepewności. Zapamiętałem to, jak one się czują, jak to wszystko u nich na co dzień wygląda. Czasem jest to niewyobrażalny trud, który nie zdarza się każdemu. Jest to bardzo niesprawiedliwe. To na pewno zapamiętałem. Jak już mówiłem, daje to bardzo mocno do myślenia - podkreśla 20-latek.
Czekanie na obrót Grbicia. Nowak wysyła jasny sygnał
W mediach społecznościowych wielką popularnością wśród fanów siatkówki cieszył się latem krótki fragment z meczu fazy interkontynentalnej LN, w którym Nowak efektownie zablokował w pojedynkę jednego z Brazylijczyków. Kamera zaraz potem pokazała szeroko uśmiechniętego Grbicia, co nie jest częstym widokiem podczas meczów. W MŚ na Filipinach rozgrywający debiutancki sezon w drużynie narodowej zawodnik rzadziej niż w LN ma okazję zaprezentować się na boisku, ale kiedy już wchodzi, to też błyszczy. Raz zaraz po wejściu zdobył efektownie punkt, a trener Biało-Czerwonych aż z wrażenia wzniósł gwałtownie ręce, jakby chciał podziękować niebiosom za to, iż dały mu tak utalentowanego gracza.
Nowak nie kryje, iż rola rezerwowego to pewne wyzwanie pod względem fizycznym, bo trzeba stale podtrzymywać gotowość do wejścia na boisko.
- Zawsze ruszamy się w tym kwadracie i czekamy tylko na ten obrót i powiedzenie, iż trzeba wejść. Więc tak, zawsze musimy być gotowi i chcemy być gotowi, bo każdy chce przecież zagrać - zwraca uwagę siatkarz, którego dopiero jesienią czeka debiut w siatkarskiej ekstraklasie.
I jasno deklaruje, iż jest stworzony do występów w takich wielkich turniejach jak MŚ. - Czuję, iż wypracowałem sobie miejsce tutaj. Dostałem też szansę bycia tutaj nie bez powodu i jestem osobą, która jest pewna siebie. Nie powiem, iż nadmiernie i nie czuję się nie wiadomo kim. Ale czuję, iż jestem osobą pewną siebie i wiem, gdzie stoję, na czym stoję i czekam. Może na miejsce w składzie, na zagranie jakiejś dłuższej chwili w meczu. Bo czuję, iż mogła być ku temu okazja i jestem na tego gotowy - zapewnia 20-latek.
Stres związany z debiutem w MŚ? Nic z tych rzeczy. Zawodnik, który od jesieni będzie bronić kolorów Norwida Częstochowa, mówi, iż towarzyszy mu raczej ekscytacja, napływ pozytywnych myśli oraz euforia z każdej chwili spędzonej na parkiecie i świadomość, o co walczy z drużyną.
Od dużo bardziej doświadczonych kolegów z kadry nauczył się podczas tego turnieju, iż trzeba...dużo spać.
- I potrafić zjeść nawet, jak jedzenie w hotelu nie bywa najlepsze. Nasza drużyna to taka fajna mieszanka doświadczenia i tej naszej młodości. Fajnie jest podpatrywać naszą pewność jako zespołu. Mamy zawodników, którzy potrafią się zachować w tych najtrudniejszych momentach. Może jeszcze takich bardzo trudnych momentów na tym turnieju nie mieliśmy, ale po 20. punkcie często siatkówka bywa różna, a my potrafimy pokazać, iż jesteśmy zespołem klasy światowej - podkreśla Nowak, którego od ćwierćfinału z trybun w Manili mają dopingować mama i siostra.
Chwila stresu, a potem żart z Grbicia. "To nie sarkazm". Tak 20-latek uniknął roli maskotki w kadrze
Sam przyznaje, iż w stolicy Filipin miał chwilę stresu, gdy dostał w poniedziałek na telefon - jak wszyscy obecni w tym mieście - alert dotyczący supertajfunu Ragasa.
- Wtedy można było się przestraszyć, ale chyba choćby Róża (kierowniczka reprezentacji Polski - red.) wspominała, iż to jest podobno codzienność tutaj i nikt się tym jakoś bardzo nie przejął. Myślę, iż gdyby choćby była burza, huragan i by mogło zdmuchnąć halę, tobyśmy trenowali, znając naszego wspaniałego trenera - rzuca z uśmiechem 20-latek. A gdy w gronie dziennikarzy reagujemy na te ostatnie słowa śmiechem, rzuca: - To nie jest żaden sarkazm. Trenujemy i dajemy z siebie wszystko pomimo różnych zbędnych problemów, którymi się nie będziemy przyjmować. Czuć tu szkołę Grbicia, który stale powtarza zawodnikom, by koncentrowali się tylko na grze i nie skupiali na pobocznych trudnościach.
Środkowy dzieli w Manili pokój z drugim graczem, który przebojem wdarł się w tym roku do kadry - Maksymilianem Graniecznym. Znają się dobrze także z występów w reprezentacji Polski w młodszych kategoriach wiekowych - są rówieśnikami. Będący drobnej budowy i mający dziecięcą twarz libero ewidentnie stał się maskotką drużyny w Manili. Widać to było choćby podczas jednego z meczów, gdy "bawił się" nim trochę Norbert Huber. Pytam żartobliwie Nowaka, czy ulżyło mu, iż jest w kadrze właśnie Granieczny i dzięki temu on uniknął tej roli.
- Nie czułem, iż taką mam, więc możliwe, iż to dlatego. Nie śmiejąc się z Maksa i nie obrażając go, ale jak popatrzymy na takiego misia Maksia, to on jest taką naszą maskoteczką. Ale nie można mu też odejmować tego, iż to bardzo dobry zawodnik i pokazał, iż zasługuje na to miejsce. By być tutaj, na MŚ - podkreśla na koniec już z powagą środkowy.
Pytam jeszcze, czy sam zwraca się do współlokatora "Maks", "Maksiu", a może "Maksymilian". - Używam wobec niego różnych ksywek, ale mówić do takiego metr pięćdziesiąt wzrostu chłopaczka Maksymilian... To jest nasz Maksiu - przyznaje żartobliwie Nowak.
W poniedziałek rozgrywający Jan Firlej przyznał, iż sztab szkoleniowy Polaków na Graniecznego mówi..."Bąbel". - Dla mnie to jest zakazana ksywka. Może jej używać tylko sztab. To takie określenie, które nie każdy może nosić i którego nie każdy może używać - żartuje dalej środkowy.
A czy sam też ma specjalną ksywkę od sztabu szkoleniowego? - Trener mówi do mnie Kuba przez "c", bo kiedyś napisał tak podczas gierek na tablicy. Kuba Kochanowski to "Kochan", Kuba Popiwczak "Piwko", więc jakiś Kuba musiał zostać - stwierdza z uśmiechem Nowak.
Środowy ćwierćfinał z Turcją rozpocznie się o godz. 14 czasu polskiego.