Sędzia zdenerwował Świątek. Ekspertka mówi wprost: "Typowe"

12 godzin temu
- Przepis mówi jasno, iż zawodnik musi to zgłosić niezłocznie - zaznacza Gabriela Załoga. Była sędzia międzynarodowa na prośbę Sport.pl tłumaczy sytuację z półfinału Roland Garros, po której Iga Świątek spięła się z arbitrem, a potem zarzuciła mu niesprawiedliwość. Ekspertka wskazuje też typowe zachowanie tenisistów w takich sytuacjach.
Niektórzy zwracali uwagę, iż dyskusja między Igą Świątek i Kaderem Nounim w drugim secie trwała na tyle długo, iż sędzia zdążyłby już kilka razy sprawdzić ślad po piłce zagranej przez Arynę Sabalenkę, w sprawie której protestowała Polka. Ale arbiter główny półfinału Roland Garros odmówił obrończyni tytułu, która ostatecznie przegrała 6:7, 6:4, 0:6. A Gabriela Załoga wyjaśnia, jak odbierać tę sporną sytuację.


REKLAMA


Zobacz wideo Kamery są prawie wszędzie. "Świątek będzie musiała się tłumaczyć"


Świątek czuła się pokrzywdzona. "To zawsze będzie kwestia interpretacji"
Drugi set hitowego pojedynku, Świątek prowadziła 4:2, a Sabalenka miała przewagę 30:0 w siódmym gemie. Białorusinka posłała kolejny potężny serwis, który Polka odebrała, ale piłka wyleciała poza pole gry. Realizator transmisji zaraz potem zrobił zbliżenie na liderkę rankingu WTA, gdy ta czekała na otrzymanie kolejnych piłek przed następną akcją. Po chwili zaś zobaczyliśmy, jak stojąca przy karze serwisowym Świątek dyskutuje z sędzią.
Piąta rakieta świata wskazywała ślad, który jej zdaniem zostawiła piłka zaserwowana przez Sabalenkę, a która według niej była autowa. Polka domagała się, by arbiter sprawdził to, ale ten odmówił. Argumentował, iż zgłosiła to zbyt późno, gdy sama zepsuła kolejne zagranie, a on wywołał już wynik. Ceniony w środowisku Francuz na koniec żartobliwie rzucił w stronę czterokrotnej triumfatorki paryskiego turnieju, iż widzi, co próbuje zrobić. Ta uśmiechnęła się, wracając za linię końcową i wydawało się, iż zapomniała o sprawie. Ale została zapytana o to na konferencji prasowej i okazało się, iż wciąż ma zastrzeżenia do Nouniego.
- Schodził z krzesełka sprawdzić ślad za każdym razem, gdy Aryna tego chciała, choćby gdy auty były spore. Kiedy wskazywałam na autowy ślad, to przekonywał mnie, iż zwracam na to uwagę jedynie dlatego, iż wyrzuciłam return. Podeszłam sprawdzić ślad i widziałam aut. Chciałam go poprosić, by to zobaczył z bliska, ale tego nie zrobił. Więc nie uważam, iż to było sprawiedliwe - oceniła wtedy Świątek.


Poprosiliśmy więc o komentarz Załogę, która w przeszłości także sędziowała podczas turniejów wielkoszlemowych i ma dużą wiedzę na temat tenisowych regulacji.


- Przepis mówi jasno, iż zawodnik musi to zgłosić niezwłocznie. To, iż sędzia sprawdzał ślady na wniosek Aryny, wynika z tego, iż ona po prostu prosiła o to we właściwym momencie. o ile serwis był autowy, ale Iga normalnie returnowała i dopiero po jakimś czasie, jak już piłka wylądowała poza polem gry, powiedziała, by to sprawdzić, to jest to za późno - podkreśla ekspertka.
Określenie "niezwłocznie" może budzić pewne wątpliwości. Załoga przyznaje, iż nie ma tu jednoznacznych ram czasowych.
- To ocenia sędzia, ale po to jest, by interpretować przepisy. I to on tu uznał, iż Iga zgłosiła się za późno. To zawsze będzie kwestia interpretacji. Nie ma podane, iż są na to dwie, trzy czy ileś tam sekund. Widocznie tu sędzia uznał, iż Iga grała dalej, a zawodnik musi wyraźnie przerwać grę. Jest szansa, iż jakby intuicyjnie zagrała return, ale potem od razu ruszyła w kierunku śladu, to sędzia by to sprawdził. Ale jeżeli odbiła piłkę i została początkowo w miejscu, to odbierane jest to jako kontynuacja gry - wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Są wyjątki od konieczności sprawdzenia śladu. Sędziowie znają typowe zachowania tenisistów
I dodaje, iż za zbyt późną reakcję w takiej sytuacji uznawane jest także np. przesunięcie się na linię końcową, do środka kortu. Bo to również odbierane jest jako chęć kontynuacji wymiany.


- Gdyby zareagowała od razu, to sędzia by to sprawdził. Nie może on wtedy powiedzieć, iż tego nie zrobi - zaznacza Załoga.
Ale po chwili przyznaje, iż są jednak pewne wyjątki. - Ja bym powiedziała, iż arbiter ma obowiązek sprawdzać sytuacje wątpliwie. o ile piłka poleciała dwa metry na aut i widać to z daleka, ale zawodnik domaga się sprawdzenia, to można odmówić. Ja często tłumaczyłam, iż sędzia jest od tego, żeby sprawdzać ślady, a nie żeby je pokazywać. Weryfikować trzeba te, których nie jesteśmy w stanie z pewnej odległości jednoznacznie ocenić - tłumaczy była sędzia międzynarodowa.


Dodaje też, iż rozumie, iż nieraz, gdy zawodnicy długo dyskutują z sędzią i domagają się sprawdzenia śladu wbrew przepisom, to do głosu dochodzą u nich adrenalina i chęć wygrania.
- To jest takie typowe - poczekam na efekt swojego odbicia, było autowe, to próbuję innych sposobów. Wtedy to wygląda na wspomnianą kontynuację gry, a potem chęć dostania kolejnej szansy na zdobycie punktu. Wracając do sytuacji u Igi, to po pierwsze, nie wiemy na pewno, czy to była autowa piłka, bo nie została oficjalnie sprawdzona. A po drugie, taka odpowiedź sędziego jest adekwatna, o ile zawodniczka czeka na rezultat swojego zagrania, a dopiero potem reaguje. To jest za późno - podkreśla Załoga.


Co roku podczas turniejów rozgrywanych na kortach ziemnych wraca dyskusja dotycząca sprawdzania śladów i skuteczności tej metody. Roland Garros to jedyna impreza wielkoszlemowa, podczas której nie stosuje się Hawk-Eye, czyli elektronicznego systemu, który ma pomagać w rozstrzyganiu kontrowersyjnych sytuacji. Niedawno kilkoro znanych tenisistów robiło zdjęcia budzących ich zdaniem wątpliwości śladów podczas swoich meczów i zamieszczało w mediach społecznościowych. Czy można się spodziewać, iż nastąpi zmiana i zamiast ludzkiego oka na mączce także będzie decydować technologia?
- Można zmieniać przepisy, ale zawsze ktoś będzie niezadowolony. System elektroniczny - tak jak człowiek - nie jest nieomylny. Moim zdaniem nigdy nie unikniemy dyskusji dotyczących spornych sytuacji. Czasem zawodnicy wdają się w takie rozmowy, bo szukają impulsu, by lepiej zacząć grać. Jak mówiłam, nikt nie jest nieomylny - system się myli, sędzia się myli i zawodnik się myli. Trzeba to wszystko gdzieś wypośrodkować - podsumowuje Załoga.
Idź do oryginalnego materiału