Semeniuk ogłosił fatalne wieści. Dramat tuż przed finałem Ligi Mistrzów

5 godzin temu
Złe wieści w sprawie Kamila Semeniuka. Jego Sir Safety Perugia awansowała do finału siatkarskiej Ligi Mistrzów, ale Polak nie wszedł na boisko choćby na jedną piłkę meczu przeciwko Halkbankowi Ankara. Po spotkaniu Semeniuk wytłumaczył, iż to ze względu na uraz, o którym do tej pory nie wiedział choćby trener reprezentacji Polski Nikola Grbić. Trwa walka z czasem, żeby przyjmujący mógł zagrać w niedzielnej rywalizacji o złoto.
To jak Perugia kontrolowała przebieg półfinału Ligi Mistrzów i pewny sposób pokonała Halkbank Ankara w łódzkiej Atlas Arenie 3:0 (25:23, 25:23, 25:22), Semeniuk oglądał zza band reklamowych. Bluzę zdejmował tylko na czas rozgrzewki, na której nie atakował z wyskoku, a także podbijanie piłki z kolegami z drużyny. Na boisko jednak nie wszedł i podczas spotkania wspierał drużynę, bawiąc się z włoskimi kibicami.


REKLAMA


Zobacz wideo Lewandowski buduje imponującą posiadłość! To tu może zamieszkać po karierze


Semeniuk zdradził, czemu nie zagrał w półfinale. Jest źle. "Niestety przytrafił się wypadek"
Po spotkaniu Semeniuk wyjaśnił, iż nie grał w półfinale ze względu na uraz. - Niestety przytrafił się wypadek w ostatnią sobotę. Ostatni trening, mieliśmy mieć następnego dnia wolne. Dosłownie ostatnie minuty treningu, pociągnąłem łydkę, naderwałem. I teraz walczymy z czasem - zdradził przyjmujący Sir Safety Perugii.


- Dzisiaj byłem do dyspozycji, o ile chodzi o przyjęcie. Próbowałem już delikatnie podskakiwać, ale wszystko jest uzgadniane ze sztabem medycznym, żeby też nie forsować tego od razu tak szybko. Teoretycznie, żeby wyzdrowieć, potrzebowałem dwa tygodnie, więc jesteśmy dopiero w połowie drogi. Ale wszystko idzie bardzo dobrze, wszystko jest pod kontrolą, etapami podążamy do przodu. Mam nadzieję, iż w niedzielę, o ile tego sytuacja będzie wymagać, będę mógł troszeczkę bardziej pomóc - wskazał Kamil Semeniuk.
Występ Polaka w finale będzie zatem mocno zagrożony, ale jednocześnie nie jest niemożliwy. - Zagrywkę już potrafię zrobić, bo to jest wszystko zależne ode mnie: podrzut, nabieg i tak dalej, więc mogę wszystko kontrolować. o ile chodzi o skakanie do ataku, do bloku, to jeszcze tego nie próbowaliśmy. Myślę, iż jutro (w sobotę - red.) zaczniemy to robić, bo to kompletnie inny ruch. Dlatego czekaliśmy do ostatniego momentu, aby było też zielone światło do tych moich odczuć, o ile chodzi o tę łydkę. Żeby można było takie rzeczy robić. Na ten moment wszystko idzie zgodnie z planem. Przytrafiło mi się w momencie, kiedy robiłem nabieg do pipe'a, więc może nie będziemy robić ataków z drugiej linii, tylko takie normalne z lewego, prawego skrzydła i zobaczymy, jak to będzie. Mam nadzieję na niedzielę być już w większym procencie gotowości do gry - zapewnił Semeniuk.
Grbić jeszcze nie wiedział o kontuzji Semeniuka. Trener Perugii: Wie, iż musi uważać
- Gdybyśmy byli w połowie sezonu, ten uraz nie byłby poważny - mówił o kontuzji Semeniuka trener Perugii Angelo Lorenzetti. - Jednak wydarzył się teraz, krótko przed startem turnieju, więc musimy być ostrożni. Zobaczymy co z finałem, bo zostały nam jeszcze dwa dni. Kamil był dostępny na półfinał do przyjęcia, ale to wciąż wiązałoby się z ryzykiem. Od poranku w piątek skacze, ale jeszcze nie w pełni i wie, iż musi uważać - dodał szkoleniowiec.


Co ciekawe, inny trener, który niedługo będzie się zajmował Semeniukiem, czyli Nikola Grbić, który powołał go na zgrupowanie reprezentacji Polski, jeszcze nie wiedział o urazie przyjmującego. - Jeszcze trener do mnie nie pisał, iż mu nie powiedziałem - śmiał się siatkarz. - Leczymy to przez dwa tygodnie, teraz mija pierwszy tydzień, a na kadrę mam się zjawić 2 czerwca, więc jeszcze jest czas - uspokajał w sprawie gotowości do trenowania z reprezentacją.
- Nigdy nie miałem takiej nieszczęśliwej przyjemności być pod opieką wszystkich fizjoterapeutów. Teraz nade mną chuchają, dmuchają, robią różne czary-mary, abym jak najszybciej mógł wrócić to do gry. I jestem zadowolony z tego, jak to teraz funkcjonuje. Naprawdę głęboko wierzę w to, iż uda się w niedzielę wejść na boisko, nie tylko w momencie kiedy będzie tego sytuacja wymagała, tylko może akurat, nie wiem, zaserwować ostatnią piłkę na złoty medal. To by było coś. Jeszcze asa - rozmarzył się Semeniuk. - Tylko miejmy nadzieję, iż nie pociągnę znowu wtedy łydki, ale to byłoby coś fajnego. Ja trzymam mocno kciuki. Mamy kilkanaście-kilkadziesiąt godzin na sprawienie, żeby ta łydka wyglądała w środku tak, jak powinna wyglądać - zakończył Polak.


Jego Perugia czeka teraz na rywala w walce o triumf w Lidze Mistrzów, którego wyłoni druga półfinałowa para. Zagrają w niej dwa polskie kluby: Aluron CMC Warta Zawiercie i Jastrzębski Węgiel. Początek ich meczu o godzinie 14:45 w sobotę. W niedzielę już rywalizacja o medale: spotkanie o trzecie miejsce o 16, a finał rozgrywek o 20. Relacje na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału