Iga Świątek w imponującym stylu awansowała do finału ostatniego turnieju przed wielkoszlemowym US Open. W półfinale w Cincinnati Polka pokonała Jelenę Rybakinę 7:5, 6:3. A później czekała na finałową rywalkę.
REKLAMA
Zobacz wideo Iga Świątek? "Trudny temat". Karol Strasburger z ważnym przesłaniem
O tytuł Świątek zagra z dobrze sobie i nam wszystkim znaną Jasmine Paolini. W drugim półfinale Włoszka pokonała Rosjankę Wieronikę Kudiermietową 6:3, 6:7, 6:3.
W nocy z poniedziałku na wtorek polskiego czasu (od północy) zobaczymy już szóste w historii starcie Świątek i Paolini. Aż cztery z ich pięciu meczów były tak zwanymi meczami bez historii.
W 2018 roku Polka pokonała Włoszkę 6:2, 6:1 w drugiej rundzie w Pradze
W 2022 roku wygrała z nią 6:3, 6:0 w pierwszej rundzie US Open Open
W 2024 roku było 6:2, 6:1 dla Igi w finale Roland Garros
W czerwcu 2025 roku tym roku równie gładko (6:1, 6:3) nasza tenisistka wygrała w półfinale w Bad Homburgu
Ale w pamięci kibiców na pewno jest to jedno, jedyne starcie, które pokazało, iż Paolini jest w stanie postawić się Świątek.
Prawie trzy godziny walki, pół godziny przerwy i Świątek oraz Paolini wróciły na kort
W listopadzie 2024 roku reprezentacje Polski i Włoch mierzyły się w półfinale Billie Jean King Cup, czyli nieoficjalnych drużynowych mistrzostw świata. Mecz w hiszpańskiej Maladze zaczął się od niespodziewanego zwycięstwa Lucii Bronzetti nad Magdą Linette. Italia prowadziła 1:0 i brakowało jej tylko punktu, żeby awansować do finału. Wtedy na kort wyszły Świątek i Paolini.
Zadanie przed Świątek było naprawdę trudne. W nogach miała już z poprzednich dni trzysetowe mecze z Paulą Badosą i Lindą Noskovą oraz występ z Katarzyną Kawą w deblu przeciw Czeszkom. Wszystkie te mecze Iga wygrała i przeciw Paolini znów grała pod presją. Jej zwycięstwo było konieczne, żeby Polska przedłużyła szanse na finał i Świątek stanęła na wysokości zadania. Ale ogromnym kosztem.
Pierwszego seta Świątek przegrała 3:6. Dwa następne wyszarpała, wygrywając po 6:4. W całym meczu z aż 210 rozegranych punktów ona wygrała 105 i Paolini również 105. Włoszka bardzo wystrzegała się błędów, miała tylko 17 niewymuszonych pomyłek. Polka zanotowała ich 32. Siła gry była po stronie Świątek (35 uderzeń kończących przy 24 winnerach Paolini), ale naprawdę wystarczyło, iż jedna-dwie akcje potoczyłyby się inaczej i nie byłoby tamtego zwycięstwa.
- Nie byłam tak regularna jak w naszych wcześniejszych spotkaniach. Nie dałam jej zbytnio szansy na powrót w finale Roland Garros. Tak samo było w US Open. A teraz to zrobiłam i z tego skorzystała. To topowa zawodniczka i nie możesz tego robić w meczu z nią, jeżeli chcesz gładko wygrać. Dziś w drugim secie wyraźnie brakowało mi energii. Odzyskałam ją w trzecim, choć nie jestem pewna jak – mówiła później Świątek.
Tę energię Świątek naprawdę odzyskała. Po maratonie z Paolini obie dostały pół godziny przerwy i wróciły na kort, żeby razem z Katarzyną Kawą i Sarą Errani rozegrać debla decydującego o awansie do finału. Włoszki były murowanymi faworytkami. To czołowa para świata, są mistrzyniami olimpijskimi. A Polki na co dzień ze sobą ani nie grają, ani nie trenują. Mimo to nasz duet był blisko sprawienia sensacji. Po porażce 5:7, 5:7 i w sumie po półfinale Polska – Włochy, który zaczął się o godzinie 17, a skończył po północy, przykro było patrzeć na bardzo smutną Świątek, próbującą ją pocieszać Linette i na rozczarowaną Kawę.
Łzy Świątek i wymowna reakcja Włochów
„Tuż po ostatniej piłce zakończonego już dobrze po północy meczu Polska - Włochy operatorzy kamer skupili się na wielkiej euforii ekipy z Italii. W tym czasie Świątek wpadła ramiona Dawida Celta [kapitana naszej reprezentacji], co uwiecznił jeden z fotoreporterów. Na zdjęciu widać u utytułowanej tenisistki ślad po kilku łzach, które chwilę wcześniej wycierała z policzka" – relacjonowaliśmy wtedy na Sport.pl.
Polki, a zwłaszcza najbardziej zapracowaną z nich Świątek, mocno doceniali Włosi. I może choćby swoimi komentarzami próbowali Igę pocieszyć.
„To był występ liderki w najlepszym wydaniu. W pełni poświęciła się sprawie i przekroczyła fizyczne granice, aby utrzymać Polskę w turnieju, nie okazując oznak zmęczenia i próbując za każdym razem dać sobie szansę na wygranie piłki, gema, meczu. Myślałem, iż Iga nie da rady z Jasmine, bo przez długi czas poruszała się jak zawodniczka o bardzo niskim poziomie energii, uderzając piłkę trochę wolniej niż zwykle. Nie była sobą, ale zwyciężyła determinacją i koncentracją" – komentowali dla Sport.pl dziennikarze z Italii.
Mecz Iga Świątek – Jasmine Paolini w finale turnieju WTA 1000 w Cincinnati w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego. Początek o północy. Transmisja w Canal+, relacja na żywo na Sport.pl.