Tak Anisimova odreagowuje klęskę ze Świątek. Te obrazki mówią wszystko

4 godzin temu
Amanda Anisimova została rozgromiona 0:6, 0:6 w finale Wimbledonu przez Igę Świątek. Amerykanka tym samym grając w meczu o wielkoszlemowy tytuł odniosła największy sukces i zarazem najboleśniejszą porażkę w karierze. Tym razem udostępniła w mediach społecznościowych nagranie, na którym próbuje powstać na nogi po klęsce. I to dosłownie.
Powiedzenie "jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz" byłoby wyjątkowo krzywdzące w przypadku 23-latki. W końcu na przestrzeni całego Wimbledonu zaprezentowała się naprawdę nieźle. W drodze do finału pokonała trudne rywalki, w tym liderkę rankingu WTA, Arynę Sabalenkę (6:4, 4:6, 6:4). Mecz o tytuł stanowił jednak zupełnie inną historię. Presja pierwszego w karierze wielkoszlemowego finału zupełnie ją sparaliżowała. Czego nie można było powiedzieć o doświadczonej w takich spotkaniach Świątek, grającej perfekcyjny tenis.


REKLAMA


Zobacz wideo To dlatego Świątek wygrała Wimbledon! Spełniła marzenie, o którym nam opowiadała


Anisimova stara się powstać z kolan. Na desce do surfingu
Amerykanka była zdruzgotana takim przebiegiem spotkania. Jeszcze w jego trakcie uroniła kilka łez. Podobnie było podczas tradycyjnej przemowy po finale. Od niedzieli, kiedy napisała post podsumowujący swoją postawę na Wimbledonie, jej media społecznościowe milczały. W kolejnej wiadomości okazało się jednak, iż tenisistka udała się na zasłużony urlop. A dokładnie, pojechała do położonej nad Oceanem Atlantyckim miejscowości Montauk w stanie Nowy Jork. Tam pod okiem zawodowego surfera Leifa Engstroma wzięła kilka lekcji z poruszania się na desce po falach.


Udostępnione przez Anisimovą nagrania wybitnie świadczą o tym, iż to jej początki z sufringiem. Kobieta stara się przepłynąć w stojącej pozycji choć kilkanaście metrów, ale ta sztuka nie zawsze się jej udaje. Co jednak dla niej najważniejsze, zdaje się tym wszystkim dobrze bawić. "Resetuję układ nerwowy, uderzając o kilka fal Montauk, podczas gdy moi siostrzeńcy śpią" - napisała.


Istotnie, chwilowe odcięcie się od tenisowego świata to w tym momencie najlepsze, co Anisimova może zrobić. W końcu osiągnęła najlepszy rezultat w karierze. A mimo wszyscy rozmawiać będą o finale, który zakończył się wręcz historycznym wynikiem. Tak zwany podwójny bajgiel, czyli wynik 6:0, 6:0, był pierwszym takim przypadkiem w wielkoszlemowych finałach od czasu, gdy w 1988 roku Steffi Graff pokonała w ten sposób Nataszę Zwierawą podczas Rolanda Garrosa. By znaleźć taki przypadek na kortach Wimbledonu, trzeba cofnąć się aż do 1911 roku i sukcesu Dorothei Lambert Chambers.
Anisimova przeszła więc do historii, a mecz z jej udziałem zostanie zapamiętany na długie lata. Jednak nie w taki sposób, jaki sama zainteresowana by sobie tego życzyła.
Idź do oryginalnego materiału