No i mamy żużlowe didaskalaia. Marzyciele z Bohemy w starciu z tuzami uzbrojonymi po zęby. Milan Manew, Norbert Magosi, Truls Kamhaug, Andrei Popa – nie mieli szans choćby w eliminacjach. Ale startowali. Na tym co mieli. Zaakcentowali udział, a ich kraje zapisały się w annałach. Jeszcze ten jeden raz. Być może dla niektórych – ostatni. To są prawdziwe smaczki.
Czasem leciwi, czasem pamiętający jeszcze czasy prosperity szlaki w swoich Ojczyznach, a czasem tylko pasjonaci-hobbyści ścigający się raptem kilka razy w roku. Nie dla sławy, czy spodziewanej nagrody. Nie dla zwycięstw. Pewnie w naszych zmaganiach amatorów nie mieliby wielkich aspiracji, ale startują w oficjalnych zawodach. Skoro federacja dysponuje miejscem, a innych, czytaj: młodych i obiecujących – jak na lekarstwo – ktoś „musi”. Tym samym podtrzymują garstkę wiernych fanów przy nadziei, iż może i u nich wrócą dobre czasy. A wrócą?
Żużel. Zmarzlik wściekły w Landshut! Stracił dobry numer!
Żużel. Pierwsze punkty rozdane! Zmarzlik najlepszy w sprincie!
Ważne, iż dzięki takim imprezom podtrzymuje się zainteresowanie speedway`em. Szczególnie tam gdzie był, niedawno, do tego na znakomitym poziomie – a teraz mocno kuleje. Jest stadion. Jest zadbany (w skali odniesienia) tor. Są ludzie chętni pomóc w organizacji – to niech mają swoich pięć minut frajdy. A Bułgaria, czy Rumunia pewnie długo jeszcze nie będą liczącymi się nacjami o ile ktokolwiek tam przetrwa. Z Węgrami też nielekko. Debrecen rundę udźwignął, ale ścigać się pod maidziarskimi sztandarami nie ma kto. Smutne. Z jednej strony buduje, iż jeszcze komuś tam się chce, jednak z drugiej widać oczywiste niedociągnięcia oraz PESEL miejscowego uczestnika. Z tym należy zacząć coś robić w sposób zaplanowany i systematyczny. Inaczej… . Ale co ja tam wiem.
Żużel. Kolejne kluby w akcji #JedziemyDlaDaniela! Opole i Rzeszów dołączają
A nasi? Bez strat się nie powiodło. Liczyłem troszkę, iż poradzi sobie taki nasz, swojski pasjonat Robert Chmiel. Poległ. Nie ścigał się za stodołą, nie terminował na skandynawskich kartofliskach, nie odbierał bolesnej, wyspiarskiej szkoły to i poległ. Zabrakło i doświadczenia i umiejętności. Same to te motocykle nie pojadą, a jakością tychże (najoględniej) nie odstawał. I to jest coś, czym nasze „asy” różnią się od kumpli z państw jeszcze licząc się w speedway`u. Tam zimny wychów i sam kombinuj jak przetrwać- u nas trzydziesty siódmy drugi Gollob i zaczyna się… robienie krzywdy. Podstawianie pod nos, robienie wszystkiego zamiast młokosa i przyzwyczajanie, iż ten adekwatnie nic nie musi. A iż przy tym kaska jest, to i jest fura na poziomie niedostępnym dla większości konkurentów. Stąd „sukcesy” w kategorii juniorskiej, a potem twarde, często ostateczne zderzenie z prawdziwym światem, po zdjęciu ochronki i zamknięciu (stopniowym) parasola nad głową. Naturalnie to zamierzone uproszczenie, ale (tak sądzę) oddające istotę sprawy.
Żużel. Madsen ma się obudzić w derbach! Protasiewicz mówi o drastycznych ruchach!
Skoro zaś padło o młodzieży. Ruszyły eliminacje Kasków. Tych małoletnich. Brązowego i Srebrnego. W Brązowym to już choćby rozstrzygnięte. Wnioski? Komu się tor przykleił do fury ten brylował. Albo to startował na torze finału przez sezon i to co zapamietał wystarczyło „żeby Go Mencele nie objeżdżali”. Potem pojechał na inną nawierzchnię, mniej znaną i (niestety) poległ z kretesem. Zatem u młodych oczywisty brak stabilizacji i powtarzalności, acz da się zauważyć nieliczne, chlubne wyjątki. Niektórzy zaczynają ogarniać kąty, ustawienia i nowe owale jakby skuteczniej od średniej krajowej. Nazwisk nie wymienię, bo gotowi jeszcze uwierzyć w swoją „wielkośc”, zostać tzrydziestym ósmym „drugim Gollobem” – strzelić focha i… zginąć. Niedawno przypomniałem motto Piotra Barona – pokora i praca. Polecam małoletnim adeptom bez dorobku, zanim uwierzą w swoją wielkość po pierwszym „sukcesie”. Na panienki w dyskotece ów „sukces” i lokalna „sława”podziałają. Na karierę też mogą mieć wpływ… zgubny.
Przemysław Sierakowski