Żużel. Strzały Czekańskiego: Hipokrates, czyli tylko martwi nie jadą!

4 godzin temu

Na torze była kopara po… kaski żużlowców. Nawierzchnia się rozsypywała, tworzyły się koleiny jak po bombie atomowej, było mnóstwo zdradliwych miejsc. „Trup” się ścielił gęsto i często. Ściganci padali jak muchy. Obolali wstawali z grymasem bólu i wracali pieszkom do parku maszyn. Wyglądało na to, iż drużyna przed końcem meczu zostanie zdziesiątkowana. I wtedy do parkingu wpadł prezes klubu, i zadysponował owe słynne: – Tylko martwi nie jadą!

Nie zdradzę kto był, bo przedawnienie nastąpiło, a poza tym… nie chcę. Problem jest stary jak speedway. To nie jest kminek dla grzecznych dziewczynek. To sport ekstremalny dla herosów. Fundin ze złamaną nogą zdobył tytuł IMŚ! Żużlowcy pokazują, iż są twardsi i bardziej odporni na ból niż przeciętny Kowalski, Svensson, czy Brown. I lubią zgrywać bohaterów, startują z niewyleczonymi kontuzjami. Żeby nie stracić kasy, ani zaufania klubowych prezesów i kibiców. Niektórzy po prostu są durni. Taki Darcy Ward z serca, ale zupełnie bez rozumu i wyobraźni, napisał na platformie X: – Zawodnicy powinny móc podejmować własne decyzje. Każdy, kto nigdy nie jeździł i nie gonił za marzeniami, myśli: och, to złe, jak to się mogło stać? Wszyscy się uspokójcie. Zawodnicy to zawodnicy. Eli Tomac (amerykański motocrossowiec) zakończył wyścig… ze złamaną nogą. Bardziej to przypomina wojownika, który był w stanie z taką kontuzją ścigać się dalej.

Drogi Darcy! Pal licho, gdyby w czarnym sporcie jeździło się w pojedynkę na czas. Wtedy: twój cyrk, twoje małpy, twoje zdrowie. Ale nie, tutaj wyścigi realizowane są w czteroosobowym składzie! Niesprawna ręka, czy noga, która nie może utrzymać wyrywnej maszyny w ryzach to ogromne zagrożenie dla rywali i kolegów z toru! Znamy takie przypadki przecież! Powołani do tego, żeby nie dopuszczać do takich niebezpiecznych sytuacji są lekarze klubowi oraz ci w przychodniach sportowych lub choćby pierwszego kontaktu. Czy należycie, zgodnie ze sztuką i przysięgą Hipokratesa, wywiązują się z tej odpowiedzialnej roli? Bardzo często nie!

Żużel. Żużel uważa się za lepszy od… tenisa? Mocne słowa działaczki! – PoBandzie – Portal Sportowy

Żużel. Powiało grozą w Anglii! Doyle „ściął” Janowskiego i Sajfutdinowa! (WIDEO) – PoBandzie – Portal Sportowy

I tutaj nie będę obiektywny. W dzieciństwie lekarz od żużla przez pomyłkę zoperował mi… zdrowe oko, a inny medyk zniszczył mi prawą stopę. Poza tym, za mną ciągnie się głośna swego czasu sprawa Mariusza Węgrzyka, którego w Sparcie z niezaleczonym do końca zapaleniem płuc wsadzono na motocykl, z którego on potem z braku sił po prostu spadł. Węgrzyk to uczciwy facet i wie, iż namawiałem go wówczas, żeby pojechał do domu się kurować, a nie na mecz. Ale jego nieszczęsnemu występowi nie zapobiegłem jako menedżer drużyny, czyli jestem winny. Jego startowi sprzeciwiał się szef przychodni sportowo-lekarskiej, ale nie nasz lekarz klubowy, który chciał być lojalny wobec szefostwa WTS-u.

To taka dziwna sprawa: medyczne przepisy w polskim żużlu mamy w sumie bardzo dobre, znacznie bardziej rygorystyczne niż gdziekolwiek na świecie (choćby wyposażenie karetek itd.). Np. u nas żużlowiec po upadku, gdy jest niezdolny do dalszej jazdy w meczu, kiedy trafił do szpitala, to musi przejść ponowne sportowe badania lekarskie, żeby móc wrócić na tor. W GP czegoś takiego nie ma!

Chociaż widzę i w tych naszych przepisach medycznych sporą lukę: bokser po nokaucie ma 6 tygodni obowiązkowej pauzy i badanie EEG, a żużlowiec po utracie przytomności, choćby jeżeli nie stanie do powtórki, to pojedzie za tydzień w kolejnym meczu! A czym się różni głowa pięściarza od głowy żużlowca?

Rzeczone kompleksowe przepisy opracował m.in. profesor Zygmunt Grzebieniak z Wrocławia. Kiedyś tamtejszy docent śp. Lech Baran zasiadał choćby w FIM. Wrocławski ośrodek jest więc i w tych sprawach mocny od lat.

Żużel. Śmiali się z jego „dzikusa”, a on śmiga! Kvech odpowiada krytykom! – PoBandzie – Portal Sportowy

Teoria, teorią, ale praktyka jest mniej zadowalająca. A praktyka to stojący za nią ludzie. Lekarze. Kiedyś na meczu ligowym był jeden miejscowy „lekarz zawodów”, ale ponoć zdarzało się, iż po upadku zawodnika ekipy przyjezdnej medyk ów eliminował delikwenta z jazdy, by wspomóc swój klub i osłabić rywala. Od lat więc drużyny na wszelki wypadek zabierają na wyjazd własnego lekarza. Teraz więc gra idzie w drugą mańkę. Czasem medyk bowiem przedkłada lojalność wobec swego – płacącego mu – klubu nad Hipokratesa. I wtedy mamy taki numer jak dopuszczenie w Rybniku do powtórki biegu Madsa Hansena (Włókniarz Częstochowa), który w wypadku doznał złamania dwóch kręgów i trzech żeber! Tenże Duńczyk po strzale o glebę wracał samotnie (bez żadnej opieki!) do parku maszyn i nie bardzo wiedział, gdzie jest. Lekarz zespołu gości kazał mu wodzić wzrokiem za swoim palcem i uznał: zdolny! Co, on, kurcze, z ZUS-u jest?! Nie wiem, czy to prawda, ale jeden z portali podał, iż Piotr Pawlicki (kolega klubowy Hansena), który po tej samej kraksie (spowodowanej przez miejscowego Chrisa Holdera) miał odmę płucną, złamane cztery żebra i pluł na torze krwią, ponoć „dla wszelkiego wypadku” został uznany za niezdolnego do jazdy tylko w powtórce feralnego wyścigu! Ale powtarzam, tego faktu nie jestem pewien. Podaję za portalem.

Znany lekarz sportowy dr Cezary Ruchniewicz, widywany na galach bokserskich, powiedział mediom i warto go tu zacytować: – Kiedy mamy do czynienia ze złamaniami kończyn górnych lub dolnych, widzimy to naocznie. Przy złamaniach kręgosłupa problem wynika z tego, iż zarówno adrenalina u zawodnika, jak i skurcz mięśni nie powodują aż tak dramatycznych objawów bólowych. Z tego powodu te objawy nasilają się dopiero z narastaniem obrzęku. Wówczas pojawiają się uciski na struktury nerwowe. To może objawić się po kilku sekundach, ale równie dobrze po pół godzinie. Taka przerwa 15-20 minutowa jest zatem bezwzględnie wskazana. Lekarz ma wtedy możliwość jako tako oceny neurologicznej zawodnika. Nikt nie ma w oczach rentgena. Jednak przy złamanych żebrach diagnozę można postawić bardzo szybko. Uciśnięcie klatki piersiowej, czy bocznej lub pleców powoduje już tak silne dolegliwości bólowe, iż z reguły jest to do oceny w ciągu kilku sekund. Nie chciałbym krytykować kolegi po fachu, ale oglądając zdjęcia z tego wypadku na meczu w Rybniku, kiedy zawodnik gości wraca z dość mętnym spojrzeniem, mimo iż o własnych siłach, wypadałoby położyć go i przynajmniej poobserwować. (…) Przy tego typu zachowaniu zawodnika, kiedy on się zatacza i nie jest zbyt przytomny, ewidentnie należało go obserwować przez kilkanaście minut, dodatkowo w pozycji leżąco – nieruchomej!


Nie tylko Czewa! Wszak porozbijani Janek Kvech i Kevin Małkiewicz w meczu w Grudziądzu jechali ledwo, ledwo, bardziej walcząc ze swoim organizmem niż z rywalami. Byli zagrożeniem na torze dla siebie i dla innych. A Kuba Krawczyk podczas niedawnego spotkania Betard Sparta – Włókniarz? Nie wytrzymał bólu w kontuzjowanej nodze i zjechał na trawę. Pomasowali go i… ścigał się dalej! Czy Was Bóg opuścił?!

A wcześniej Oskar Fajfer w Gorzowie?

Mamy jednak przebłyski rozsądku, bo oto nie w pełni jeszcze sprawni Ben Cook i Kvech wycofali się z meczu ligi brytyjskiej, rozgrywanego na trudnym, selektywnym torze. A wcześniej przecież Janek Kołodziej i Tobiasz Musielak walczyli z podnoszącymi się bandami. Bili się o bezpieczeństwo żużlowców i głupio nie zgrywali chojraków. Szczerze mówili o strachu przed kontuzją.

Jakie widzę rozwiązanie? Ludzie zawsze będą tylko ludźmi. Także lekarze. Skoro w polskich ligach mamy neutralnych sędziów, komisarzy torów, jury, to może warto zainwestować w grupę niezależnych, neutralnych lekarzy, którzy byliby dyżurnymi na meczach i decydowali o dopuszczeniu zawodnika do dalszych biegów po upadku. W imię Hipokratesa.

A co na to szef polskiej Ekstraligi Żużlowej? Mniej więcej tak: – To nie nasza sprawa, tylko lekarzy. Nasza chata z kraja.

Czy aby na pewno?

Bartłomiej Czekański

PS Nie pamiętam, żeby był taki masowy wysyp poważnych kontuzji w żużlu jak w tym sezonie! Silniki za mocne i wyczulone na każde wredne miejsce na torze? Opony bezdętkowe dające zbytnią przyczepność? Siła tych uderzeń jest za duża! Czas na rozkminkę i szybkie decyzje!

FELIETONY BARTŁOMIEJA CZEKAŃSKIEGO PRZECZYTASZ W TYGODNIKU ŻUŻLOWYM. NAJNOWSZE WYDANIE JEST DOSTĘPNE DO KUPIENIA TUTAJ.

Idź do oryginalnego materiału