Polki nie poleciały bezpośrednio do Tajlandii. Tak wczesny wylot do Azji - półtora tygodnia przed rozpoczęciem rywalizacji na MŚ - wiązał się ze specjalnym planem przygotowanym przez trenera Stefano Lavariniego. Zawodniczki najpierw pojawiły się na zgrupowaniu w Japonii, gdzie rozegrały dwa zamknięte sparingi z tamtejszą kadrą.
REKLAMA
Zobacz wideo "Jestem trochę zawiedziona". Natalia Bukowiecka piąta na Stadionie Śląskim
Oba z nich przegrały 1:3, ale kontrolne spotkania miały posłużyć czemuś więcej: zgromadzeniu danych do analizy przed rozpoczęciem imprezy docelowej tego sezonu i lepszej aklimatyzacji w Azji. - Ten czterodniowy pobyt w Japonii był dla nas bardzo produktywny. Z pewnością nasz wcześniejszy przyjazd do Azji pomógł nam przezwyciężyć jet-lag i lepiej zaadaptować się do azjatyckich warunków. Jesteśmy gotowi do podróży do Tajlandii i dalszego przygotowywania się do pierwszego meczu mistrzostw - mówił cytowany przez oficjalną stronę Polskiego Związku Piłki Siatkowej Lavarini.
Pojawiła się też ważna informacja: w meczach z Japonią Lavarini zdążył sprawdzić wszystkie zawodniczki ze składu na mistrzostwa świata. A to najważniejsze zwłaszcza w kontekście dwóch siatkarek, które się w nim znalazły.
Lavarini zrobił dwie zmiany. Wywołały poruszenie
Lavarini na ostatniej prostej przed MŚ dokonał dwóch zmian: wśród rozgrywających za Alicję Grabkę do kadry wskoczyła Marlena Kowalewska, a kontuzjowaną Weronikę Centkę-Tietianiec zastąpiła Sonia Stefanik. To dość zaskakujące wybory Włocha, z kilku powodów.
Grabka była istotną postacią kadry podczas Ligi Narodów. Zdobyła z nią brązowy medal, dając przede wszystkim świetną zmianę w ćwierćfinałowym meczu z Chinkami. Tymczasem nie pojedzie na mistrzostwa świata, a zamiast niej w składzie pojawi się Marlena Kowalewska. To zawodniczka, której nie mogło być z kadrą na początku sezonu ze względu na leczenie urazu kolana i wcześniejszą, mało inwazyjną operację. Wielu kibiców zastanawiało się, czy będzie w stanie odpowiednio zgrać się z zespołem, bo do MŚ pozostało naprawdę kilka czasu. Jednocześnie spora część siatkarskiego środowiska, doceniając doświadczenie i jakość, jaką gwarantuje Kowalewska, twierdziło, iż nie ma sensu już burzyć tego, co udało się zbudować w reprezentacji przez ostatnie miesiące.
W przypadku drugiej zmiany wątpliwości wzbudza zawodniczka, która zmienia w kadrze wracającą do klubu Centkę-Tietianiec. Sonia Stefanik, choć od lat uchodzi za talent, w ostatnim sezonie nie grała na poziomie, który stawiałby ją wśród faworytek do miejsca w reprezentacji Polski. Nietrudno wymienić co najmniej kilka nazwisk zawodniczek, które miały od niej lepsze statystyki i mają więcej doświadczenia na poziomie reprezentacji. To zatem ryzykowny ruch Lavariniego i Stefanik pewnie nie ucieknie od opinii, iż jedzie tam głównie "na wszelki wypadek" i zajmie miejsce w kwadracie dla rezerwowych. Wśród osób, które przywiązują się do tego, kto na kadrę "zasłużył", a kto nie, trudno będzie jej wzbudzać zaufanie. Inna sprawa, iż była w szerokiej kadrze Polek i trenowała z nimi już od początku tego sezonu.
Kibice dowiedzieli się o składzie ze zdjęć na Instagramie. Lavarini niczego nie chciał tłumaczyć
Poza samymi wyborami Lavariniego dziwił także sposób przekazania tych informacji. Jak to w przypadku wieści o składzie, plotki o tym, kto się w nim znajdzie, pojawiły się już dawno. Włoch nie chciał ich jednak potwierdzać po ostatnim sparingu w kraju, rozegranym z Ukrainkami w Sosnowcu. Nie podał ich choćby przed wylotem do Japonii, więc kibice mogli się dowiedzieć, kto będzie w składzie po zdjęciach z Instagrama wrzucanych przez zawodniczki.
Po tym, jak związek opublikował skład na swojej stronie w sobotę rano, Lavarini w zasadzie wcale nie wytłumaczył swojego wyboru. - To była moja decyzja. W kwestii rozgrywających Ala świetnie spisała się w trakcie Ligi Narodów, Marlena pracowała nad powrotem do formy po kontuzji. Miałem dwie opcje i zdecydowałem się postąpić w ten sposób. Sytuacja zdrowotna Centki-Tietianiec nie pozwoliła jej być dostępną. Sonia była gotowa, żeby dołączyć do grupy. Już wcześniej z nami trenowała. Wprowadzenie tych dwóch zawodniczek do zespołu nie było zatem trudne - mówił Polsatowi Sport szkoleniowiec. To wypowiedź bez konkretów.
Ale Lavarini nie lubi dyskutować dużo na temat składu swoich drużyn. A przynajmniej nie o konkretnych nazwiskach, zwłaszcza tych z reprezentacji Polski. Preferuje proste podejście: iż każda zawodniczka dołącza do niej, by dać z siebie wszystko i to go najbardziej interesuje. Nie to, kto jest na boisku, tylko jak się prezentuje i czy pozwala zespołowi grać jak najlepiej.
Włoch mówił to dziennikarzom już przed finałami Ligi Narodów, nie tylko teraz przy okazji wybierania składu na MŚ. Wątpliwości z zewnątrz i dość dziwny sposób ogłaszania zmian w tym przypadku były jednak chyba jeszcze bardziej zauważalne niż w przypadku wyborów Lavariniego w poprzednich sezonach. Wtedy najwięcej mówiło się o tych mniej istotnych roszadach, na początku sezonu, gdy odrzucał zawodniczki jeszcze przed zawężeniem grupy do treningów przed najważniejszymi imprezami. Albo o tych niepowołanych do szerokiego składu kadry na samym początku sezonu.
To nie oznacza jednak, iż w Lavariniego, czy wybrane przez niego zawodniczki należy wątpić. Wielu będzie obserwować tę sytuację i oceniać decyzje trenera Polek, ale dotąd udowadniał, iż warto mu zaufać. Każdy turniej weryfikuje jednak kolejne wybory trenera i nie inaczej będzie w Tajlandii.
Były trener mówi o zawodniczkach, które wybrał Lavarini. Wskazuje, czym mógł się kierować
Szkoleniowiec polskiej kadry mierzy się także z kwestią chwilami niewielkiego doświadczenia swojego zespołu. Niektóre zawodniczki odgrywają w nim większą rolę po raz pierwszy w karierze i muszą się do tego przyzwyczaić. A wyjść na mecz o stawkę w narodowych barwach przez te kilka pierwszych spotkań nie jest łatwo. - Nie wszystkie utalentowane zawodniczki potrafią znaleźć sobie odpowiednie miejsce w swoich zespołach. Czasami ich drużyn na to nie stać. Dlatego warto wybrać odpowiednią ścieżkę rozwoju i zbierania doświadczenia. choćby jeżeli rozwijasz się technicznie, później możesz mieć problemy np. w przypadku gry o większą stawkę tak, jak ma to miejsce w polskiej kadrze - tłumaczy Sport.pl inny włoski trener, Alessandro Chiappini. Jest zdania, iż gra dla reprezentacji jest zupełnie różna od tej w klubie i nie zawsze choćby walka o trofea w siatkówce klubowej oznacza, iż później będzie się w stanie wejść na ten sam poziom podczas sezonu reprezentacyjnego.
Rozmawiamy z Chiappinim, bo to trener, który w ostatnich latach miał w swoich zespołach - i to w kluczowych, często dobieranych indywidualnie przez niego, rolach - Marlenę Kowalewską, Alicję Grabkę i Sonię Stefanik.
Jak widzi zmianę wśród rozgrywających? - Ogółem nie lubię porównań pomiędzy zawodniczkami, bo twierdzę, iż w sporcie nie da się odpowiednio tak po prostu ocenić formy, choćby patrząc na suche liczby w statystykach. Ala i Marlena to dwie siatkarki o innej charakterystyce, więc wybór rozgrywającej może być związany z samą opinią trenera albo tym, jak grają zawodniczki obok nich. Z punktu widzenia ich charakteru i profesjonalizmu, uważam je obie za naprawdę dobre siatkarki - wskazuje Chiappini.
- Ala zagrała świetną Ligę Narodów, zarówno przy taktycznych zmianach, jak i gdy grała dłużej. Marlena miała do wyleczenia kontuzję i trzeba byłoby rozważyć, czy gdyby nie to, nie znalazłaby się w składzie reprezentacji od samego początku obok Katarzyny Wenerskiej. Być może dlatego, gdy tylko jest już dostępna, od razu włącza się do grupy. Zmiana rozgrywającej na pewno wymaga wykonania pewnej pracy dla odtworzenia rytmu ataków z resztą drużyny. Jestem pewny, iż sztab szkoleniowy wziął ten aspekt pod uwagę - uważa obecny trener Panathinaikosu Ateny, który wcześniej pracował m.in. w ŁKS Commercecon Łódź, z którym został mistrzem Polski, czy Legionovii.
Włoch był jednym z najważniejszych trenerów dla Soni Stefanik, wprowadzał ją do gry na najwyższym poziomie ligowym. Teraz wierzy w nią przed najtrudniejszym wyzwaniem w karierze. - Ma ogromny potencjał i świetne podejście. choćby jeżeli do tej pory na wyższym poziomie grała mało, zaczęła dostawać czas na boisku w zeszłym sezonie, to jest dziewczyną, która może pokazać się z dobrej strony i pomóc w treningu. Myślę, iż zobaczymy ją częściej na takim poziomie w kolejnych latach. Teraz dostaje szansę głównie po kontuzji Centki-Tietianiec, ale czasem w zespole tak się zdarza. To dla niej szansa i mam nadzieję, iż dopiero początek czegoś większego - twierdzi Chiappini.
Chiappini jest fanem Polek, ale w ćwierćfinale kibicowałby dobrej siatkówce Włoszek
Trener pochodzi z Włoch, ale już wiele lat przepracował w Polsce. Na mistrzostwach świata może mieć rozdarte serce w trakcie fazy play-off, gdyby doszło do meczu Polska - Włochy. Bardzo prawdopodobne, iż tak będzie wyglądać jedna z par ćwierćfinałowych. Za kogo trzymałby kciuki Chiappini? - Mimo iż jestem fanem Polek i trenowałem kilka zawodniczek ze składu, który zagra na mistrzostwach, kibicowałbym dobrej siatkówce, miał nadzieję na kapitalny mecz, ale oglądał go w koszulce Azurra! - śmieje się trener.
- Polska ma jeden z najlepszych zespołów na świecie. Udało się w nim znaleźć doskonały balans, a przede wszystkim zawodniczki są pewne siebie i stały się jednością. Widzę w nich faworytki do zwycięstwa w grupie, a potem dojścia do ćwierćfinału. Zobaczymy, co się tam wydarzy - dodaje Alessandro Chiappini.
Pierwszy mecz fazy grupowej MŚ z Wietnamkami Polki zagrają w sobotę 23 sierpnia o godz. 15:30 czasu polskiego. Potem zmierzą się 25 sierpnia z Kenijkami i 27 sierpnia z Niemkami. W 1/8 finału trafią na jeden z dwóch najlepszych zespołów grupy, w której faworytkami do awansu są Włoszki oraz Belgijki. Wszystkie mecze aż do ewentualnego ćwierćfinału Polki rozegrają w Phuket. Relacje na żywo z MŚ siatkarek od piątku 22 sierpnia na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.