Dyskusja na temat tego, co wydarzało się, w Poznaniu trwa. Skandal, który być może już nigdy nie zostanie rozstrzygnięty. Pojawiły się nowe fakty w całej sprawie. Dziennikarz żużlowy Marcin Musiał udał się na miejsce ,,zbrodni” dzień po zawodach w Poznaniu. Przeprowadził rozmowy z prezesem i trenerem Hunters PSŻ Poznań. Opublikował materiały, które pokazują, jak wyglądał tor w Poznaniu w dniu zawodów oraz dzień po zawodach. Czy mamy tu do czynienia ze zwykłym nieporozumieniem? Czy jest to już próba oszustwa i zamiecenia sprawy pod dywan?
Materiały z Poznania
Skupmy się teraz na faktach i dowodach. Argumentacją na obronę toru w Poznaniu ze strony działaczy jest zademonstrowanie rowu, który został wykopany w celu wkopania band dmuchanych. Jest to jeden z trzech zarzutów, jakie Janusz Kołodziej oraz reszta protestujących zawodników podnosiła przed zawodami. Na materiale opublikowanym na platformie YouTube możemy zauważyć, iż rów wykopany w ziemi na bandy wynosi grubo ponad regulaminowe 10 cm. Mierzący jego głębokość Eryk Jóźwiak zademonstrował przy pomocy miarki, iż głębokość rowu wynosi lekko ponad 20 cm. Jednak tutaj pojawia się kontra w postaci fotografii z dnia zawodów.
Zdjęcia, które wykonano, w dniu zawodów pokazują, iż ewidentnie rów, w którym osadzona ma być banda, absolutnie nie jest wykopany na głębokość 20 cm. Tutaj poddawane pod wątpliwość jest to czy rów wynosi, chociażby minimalne w regulaminie 10 cm. Pozostaje pytanie, skąd wziął się rów, którego nie widzimy na materiałach z dnia zawodów, natomiast widoczny jest dzień po zawodach w obiektywie Marcina Musiała?
PSŻ Poznań otrzymał wytyczne za późno?
Tutaj nasuwa się pytanie, które mogłoby rozwiać wszelkie wątpliwość. Kiedy dokładnie powstał regulaminowy rów? Czy rów był już gotowy w dniu zawodów, ale materiały nadesłane z tego dnia nie pokazują tego? Czy może powstał on dzień po zawodach, gdy organizator, by uniknąć odpowiedzialności przygotował wszystko po fakcie? Tego niestety prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Szkoda, ponieważ to wyjaśniłoby bardzo wiele. Ponieważ to tutaj jest główna kość nie zgody.
Prezes Hunters PSŻ Poznań przyznał, iż tor został odebrany przez Andrzeja Polkowskiego i Leszka Demskiego. Dokument ten został wystawiony pierwszego kwietnia. Jednak pojawia się pewien problem. Ponieważ e-mail z wytycznymi, które zawierały informację, na temat prawidłowego przygotowania band dmuchanych przyszedł do klubów dnia drugiego kwietnia. Oznacza to, iż tor został odebrany, gdy wszystko było zgodnie z wytycznymi. Jednak wytyczne uległy zmianie dzień po odebraniu toru. Przykładem tego, iż nie wszystko było z nimi zgodne, jest choćby przysypanie kickboardu (dolnej części bandy dmuchanej). Na materiale Marcina Musiała, możemy zauważyć, iż kickboardy nie są przysypane według wytycznych. Czy jednak oznacza to, iż rowy odpowiedzialne za wkopanie band również nie były zgodne z wytycznymi? Tego nie wiemy. Jednak faktem jest to, iż po aktualizacji przepisów dotyczących montażu band dmuchanych nie zweryfikował toru w Poznaniu. Albowiem weryfikacja ta nastąpiła jeszcze na podstawie starych zaleceń.
Tutaj właśnie leży przyczyna sporu na linii zawodnicy, organizatorzy. Gdyby wytyczne przyszły odpowiednie wcześnie. Następnie tor zostałby zweryfikowany przed oddaniem zgodnie z najnowszymi wytycznymi, prawdopodobnie nie byłoby dziś żadnej awantury. Natomiast ten jeden szczegół doprowadził do zamieszania i antyreklamy żużla w Poznaniu. Tak naprawdę wina nie leży w 100% na jednej osobie czy jednym podmiocie. Problemy nawarstwiły się z każdej strony. Mowa tu o przysłanych po terminie wytycznych. Przygotowania toru, które na podstawie materiałów dostarczonych przez zawodników nie było odpowiednie. Jednocześnie samych zawodników, którzy udawali, iż startują w zawodach.