W nadchodzącym sezonie będziemy mieli w NBA istotną zmianę w przepisach. Shams Charania potwierdził, iż od nowych rozgrywek próby z odległości co najmniej 11 metrów oddane przed końcem kwarty (z wyłączeniem czwartej kwarty) nie będą miały wpływu na statystyki rzutowe zawodników.
Zmiany w NBA. W nowym sezonie możemy liczyć na więcej „rzutów rozpaczy” pod koniec kwart, a to za sprawą nowych przepisów, wedle których próby takie – jeżeli oczywiście nie znajdą drogi do kosza – nie będą zaliczane jako niecelny rzut zawodnika, ale jako niecelny rzut zespołu. W ten sposób liga chce zachęcić graczy do oddawania takich rzutów bez obaw o pogorszenie sobie statystyk rzutowych.
Podobne zasady zostały wprowadzone w tegorocznej lidze letniej, w której trakcie NBA testowała nowe przepisy. Według nich każdy rzut oddany z co najmniej 11 metrów na trzy sekundy przed końcem pierwszej, drugiej lub trzeciej kwarty będzie liczony jako próba drużynowa.
– Należy spodziewać się więcej rzutów z dalekich odległości w nowym sezonie. Taka była motywacja tych zmian, które liga testowała w lipcu na lidze letniej – przekazał Shams Charania.
So expect even more long-range shots from players this season, which was behind motivation of the change and the league testing it at Summer League in July. The Competition Committee has been in support of the adjustment in recent months too. https://t.co/z9ue0Z219j
— Shams Charania (@ShamsCharania) September 10, 2025Jak podaje ESPN, w ostatnim sezonie zawodnicy trafili zaledwie 4 proc. takich rzutów. Najlepsi pod tym względem byli Stephen Curry (cztery trafienia) oraz Nikola Jokić (trzy trafienia). Warto dodać, iż dla części zawodników nowa reguła nie ma aż takiego znaczenia. Rzuty z dalekich odległości na koniec kwarty lubi oddawać np. Payton Pritchard z Boston Celtics, który nie dba o to, iż ewentualne pudło pogorszy mu statystyki rzutowe.
– To słabe podejście. Martwić się o statystyki rzutowe. To bardzo słabe. Bardziej dbać o indywidualne statystyki niż o wygrywanie – oznajmił choćby Pritchard swego czasu. Udowodnił on wszak, iż warto próbować – tak jak w piątym meczu finałów 2024, kiedy to trafił chyba swój najsłynniejszy jak dotychczas rzut z dalekiej odległości: