Jagiellonia Białystok miała trzy bramki przewagi z pierwszego meczu. Teoretycznie dawało jej to komfort w rewanżu z Dinamo City. Ale nie mogła zlekceważyć Albańczyków i dać im nadzieję na równorzędną walkę o Ligę Konferencji. Trzeba było w Tiranie potwierdzić swoją wyższość.
REKLAMA
Zobacz wideo Urban nie wytrzymał! "Czy ja się nie przesłyszałem?!"
Bardzo pewna i dojrzała Jagiellonia
Dinamo od początku nastawiło się na oskrzydlanie swoich akcji, ale zagrożenia przy takiej taktyce było ze strony Albańczyków. Niewiele. Poza wrzutką z pierwszej minuty Sławomir Abramowicz nie miał wiele pracy. Wtedy głową uderzył Nani, ale nieznacznie się pomylił.
W kolejnych minutach kilkoma bardzo dobrymi interwencjami popisali się Norbert Wojtuszek i Bartłomiej Wdowik, umiejętnie ograniczali potencjał skrzydeł gospodarzy i przecinali akcje.
Zobacz też: Raków do samego końca drżał o awans do LK. Rzut karny w 91. minucie
Po kilkunastu minutach inicjatywę zaczął przejmować polski zespół. Bardzo aktywny był Afimico Pululu. Próbował wspierać skrzydłowych, często pokazywał się na dobrej pozycji. W 18. minucie był bliski strzelenia gola, ale jego strzał głową odbił na linii bramkowej golkiper Dinama.
W dalszej części pierwszej połowy nie było żadnych dobrych sytuacji dla obu zespołów. Dinamo opierało się na wrzutkach, które bez problemu blokowali i wybijali obrońcy Jagiellonii. Z kolei z przodu zabrakło u białostoczan dobrego strzału lub dobrego podania w pole karne.
Do przerwy było 0:0. Ale trzeba przyznać, iż goście mieli kontrolę nad wydarzeniami boiskowymi, pokazywali większą kulturę gry i pewność siebie.
Jagiellonia zaskoczona, musiała gonić
Pierwsze kilka minut po wznowieniu gry to było utrzymanie tego, co udało się wypracować w ciągu pierwszej połowy. Jagiellonia okopała się na połowie rywala, spokojnie budowała swoje akcje. Ale wciąż brakowało dobrego strzału.
Ok. 60. minuty do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Abramowicz musiał interweniować, kiedy musiał zatrzymać mocny strzał Dejviego Bregu w polu karnym. I popisał się kapitalną paradą która z pewnością była ozdobą tego meczu.
Ale po tej sytuacji Dinamo się rozkręciło. Grało szybciej, szerzej prowadziło akcje, skrzydłowi urywali się obronie. Do tego coraz częściej i coraz łatwiej Albańczycy odbierali piłkę w środku pola.
W końcu przyszła 68. minuta, która była koszmarna dla białostoczan. Poszła kozłująca piłka z prawej strony, obaj stoperzy Jagielllonii skiksowali przy próbie wybicia, a za ich plecami urwał się Bregu, który huknął z bliska pod poprzeczkę i dał Dinamo nieoczekiwane prowadzenie.
Ale euforia Albańczyków trwała 11 minut. W tym czasie Adrian Siemienic wprowadził Dimitrisa Rallisa, który dał w 79. minucie wyrównanie. Jagiellonia wyprowadziła szybką akcję prawym skrzydłem. Udało się dośrodkować na nogę uciekającego Rallisa, który strzałem z kilku metrów pokonał bramkarza Dinama. Trafienie Greka uspokoiło sytuację i wybiło Albańczykom z głowy marzenia o walce o awans.
Szarpanina na koniec
W ostatnich minutach żaden z zespołów nie miał klarownej sytuacji. Było dużo walki fizycznej i niedokładności w ataku. Niestety, cały odbiór spotkania zepsuła sytuacja z samej końcówki. Nani faulował Oskara Pietuszewskiego, po czym kopnął w niego piłką. Cały zespół rzucił się do obrony skrzydłowego przed sfrustrowanym i agresywnym rywalem.
Skończyło się to wielkim spięciem i zbiorową szarpaniną. Ukarani kartkami zostali Nani i Rallis, który najbardziej stanął w obronie kolegi z zespołu. Popchnięty i poturbowany był też Jesus Imaz. Kartkę zobaczył też Siemieniec, który dyskutował z arbitrem. Zwracał mu uwagę, iż pominął kilka osób w całym zamieszaniu.
Jagiellonia zremisowała 1:1, cały dwumecz wygrała 4:1 i drugi sezon z rzędu zameldowała się w fazie zasadniczej Ligi Konferencji. Piękny okres białostoczan trwa.
Przed Wami najnowszy Magazyn.Sport.pl! Polscy koszykarze zagrają w Katowicach o mistrzostwo Europy. Korespondenci Sport.pl czuwają, a już teraz mamy oryginalny starter pack kibica basketu. Ekskluzywne wywiady, odważne felietony i opinie przeczytasz >> TU