Polki sprawiły najpiękniejszą sensację. Czekaliśmy na to 5826 dni

4 godzin temu
Polki rozgrywają ostatnie mecze pierwszej fazy Ligi Narodów i walczą o jak najwyższe rozstawienie przed turniejem finałowym. Przed nimi jeszcze dwa wymagające spotkania, w tym jedno z Japonkami - zespołem, przeciwko któremu rok temu sprawiły sensację w meczu podczas igrzysk olimpijskich.
Mecz z Japonkami przychodzi, gdy Polki przegrały drugie spotkanie tegorocznej Ligi Narodów. W turnieju w Chibie na razie wygrały 3:1 z Koreankami i przegrały, również w czterech setach, z Brazylijkami. Teraz czas na ich mecz z zawodniczkami kadry gospodarzy turnieju.


REKLAMA


Ostatni raz zawodniczki Stefano Lavariniego zostały przez nie pokonane trzy lata temu, ale to nie oznacza, iż sobotni mecz będzie dla nich łatwy. Japonki grają niewygodną siatkówkę, a w ostatnich latach uchodzą za jedną z czołowych sił światowej siatkówki. Zwłaszcza biorąc pod uwagę osiągnięcia w Lidze Narodów - w zeszłym roku zdobyły srebrny medal. Polki mierzyły się z nimi kilka tygodni później na igrzyskach olimpijskich, wiedząc, co mogą zaprezentować ich rywalki, ale zupełnie się ich nie przestraszyły.


Zobacz wideo Zbudował skocznię w ogrodzie, teraz organizuje tam konkursy. Jak wyglądają skoki amatorów?


Polki wróciły na igrzyska i zaczęły od straty seta z faworytkami
Dla Polek to był pierwszy mecz turnieju olimpijskiego - pierwszy po powrocie siatkarek na igrzyska po szesnastu latach. Kadra Lavariniego nie była jednak outsiderem. Ich potencjał był świetnie znany, ale wydawało się, iż Japonki - jako druga drużyna Ligi Narodów tuż przed turniejem w Paryżu - są lekkimi faworytkami.
Udowodniły to w pierwszym secie. Jego początek był wyrównany, najpierw ze wskazaniem na Japonki (7:9), a potem Polki (12:10 i 15:13). Niestety w połowie seta polski zespół stracił bezpośredni kontakt z rywalkami. Końcówka przebiegała już pod dyktando drużyny z Azji - od stanu 19:20 zdobyła cztery punkty z rzędu, zyskując piłki setowe. Wykorzystały drugą i wygrały partię do 20.
Oglądaliśmy to, czego można było się spodziewać: Japonki minimalnie przed walecznymi Polkami. "Początkowo w niedzielę w Paryżu w defensywie Azjatki wyczyniały tradycyjnie cuda, a Polki łapały się za głowę po niewykorzystanych szansach. Potem zobaczyliśmy mały pojedynek na efektowne parady - co rusz zawodniczki obu ekip biegały w okolice band reklamowych, by tylko przedłużyć akcję. Momentami wydawało się, iż za wszelką cenę chcą pokazać, iż nie ma piłki nie od uratowania" - pisała w spostrzeżeniach z Paryża dziennikarka Sport.pl Agnieszka Niedziałek.


Polki zostały gigantkami po wielkich emocjach
Gdyby Japonki zupełnie odjechały polskiej drużynie i zabrakło szans na zwycięstwo w tak ważnym i tak wyczekiwanym w polskiej siatkówce meczu, byłoby nam jednak żal takiej porażki. Ale nagle wszystko zaczęło się odwracać. Druga partia była bardzo wyrównana, ale kontrolę kilka razy przejmowały w niej Polki. Najlepiej zagrały w końcówce - od stanu 18:18 przeszły do trzypunktowej przewagi. Tę różnicę udało się utrzymać do końca seta i wygrać 25:22.
Największe emocje zaczęły się jednak po zmianie stron. Polki bardzo gwałtownie przejęły inicjatywę - prowadziły najpierw trzema (3:0), a chwilę później choćby sześcioma punktami (9:3). I nie chciały się zatrzymywać. Po chwili utrzymywania tej różnicy zyskały jeszcze dwa punkty przewagi - zrobiło się 19:11. Ale czym byłby mecz Polek, gdyby nie pojawiły się nerwy? W końcówce Japonki zmniejszyły straty - stopniowo, aż do jednego punktu. To stało się przy piłce setowej. Polki miały trzy setbole, wykorzystały dopiero ostatniego. Ale dobrze, iż wykorzystały, bo byłoby żal takiego przebiegu tego fragmentu spotkania.
Czwarta partia zaczęła się od niewielkiej przewagi Japonek - miały nad Polkami zapas trzech punktów (0:3 i 6:9), ale w środkowej części seta to zawodniczki Lavariniego miały grę pod kontrolą. Prowadziły już 22:18 i wydawało się, iż dość spokojnie podejdą do końcówki seta. Chciały, żeby był to też koniec spotkania. Tę stratę jednak Japonki dość gwałtownie zniwelowały i zaczął się horror. Gra na przewagi, w chwili gdy walczy się o tak ważne zwycięstwo na igrzyskach. Pierwszą piłkę setową, a zarazem meczową zyskały Polki, ale ją zmarnowały. Dwie kolejne były już po stronie Japonek, ale też obu nie wykorzystały. Emocje były ogromne, ale to Polki odnalazły się w tej sytuacji lepiej. Drugi meczbol okazał się tym, po którym mogły wystrzelić w górę i cieszyć się wygraną - 28:26, po thrillerze, w czwartym secie i 3:1 w całym meczu.
Wszystko się w tej wygranej zgadzało - sprawiona najpiękniejsza sensacja, bo chyba można tak nazwać wygraną przeciwko zespołowi, który przed turniejem miał być na nieco wyższym poziomie niż Polki, emocjonujący przebieg, który mógł przyprawić o spore nerwy, ale też niezapomniane przeżycia dla kibiców, a w dodatku wspaniały powrót na igrzyska. Zawodniczki Lavariniego zagrały jak mistrzynie, były tego wieczoru gigantkami.


Czekaliśmy na ten moment 16 lat
5826 dni - tyle czasu polska siatkówka czekała na kolejne zwycięstwo kadry kobiet na turnieju olimpijskim. Ten w Pekinie okazał się przykrym doświadczeniem, w dodatku ostatnim na wiele lat. I powrót, choć nie okazał się do końca triumfalny, dostarczył nam o wiele bardziej pozytywnych wrażeń. Dzięki wygranej z Japonkami sytuacja Polek w grupie była o wiele prostsza i umożliwiła im awans do ćwierćfinału. Jednak już w ostatnim spotkaniu tej fazy rozgrywek z Brazylijkami było widać, iż coś nie gra. Że Polki jakby czuły się nieswojo, przytłoczone ogromnym wyzwaniem, jakie niosły za sobą igrzyska.
To wszystko jeszcze spiętrzyło się w meczu o awans do strefy medalowej - bardzo bolesnej porażce z Amerykankami. Polki odpadły po meczu, o którym gwałtownie chciały zapomnieć. Dziś już wyciągnęły z tego doświadczenia pewne wnioski i są gotowe na kolejne wyzwania.


Te przynosi 2025 rok. A będą nimi turniej finałowy Ligi Narodów w Łodzi pod koniec lipca, a potem mistrzostwa świata w Tajlandii na przełomie sierpnia i września. Liczy się, żeby na te rozgrywki przygotować szczyt formy i jak najlepiej zgrać drużynę. Na razie sprawdziany z najlepszymi wskazują, iż Polkom jeszcze nieco do najwyższego poziomu brakuje. Jest jednak czas, a mecze takie jak ten sobotni z Japonkami, mają im pomóc, żeby do niego dotrzeć. Spotkanie zaplanowano na 12:20 czasu polskiego. Relacja na żywo na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl LIVE.
Idź do oryginalnego materiału