Sagi z bandami ciąg dalszy. Lampart ujawnia kulisy!

speedwaynews.pl 3 tygodni temu

W ostatnich tygodniach dmuchane bandy to najprawdopodobniej najgorętszy temat w środowisku żużlowym. Po okropnym wypadku Taia Woffindena zawodnicy odmawiali jazdy w sparingach, a apogeum miało miejsce podczas wtorkowych eliminacji do Indywidualnych Mistrzostw Polski. Więcej w temacie wydarzeń z Poznania znajdziecie TUTAJ. W tym artykule skupimy się na nowym wątku. W piątkowe popołudnie bowiem miał miejsce półfinał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów w czeskich Pardubicach. Po losowaniu wygrał je Nazar Parnitskyi.

Problem nie tylko w Polsce

W półfinale brał udział także Bartosz Bańbor. Z nim w Czechach obecny był oczywiście Dawid Lampart – były zawodnik, a w tej chwili członek teamu zawodnika Motoru Lublin. Udostępnił on zdjęcia montażu dmuchanych band na stadionie w Pardubicach. Te niestety pokazują, iż organizatorzy nie dołożyli starań, aby zadbać o bezpieczeństwo.

Myślicie, iż za granicą wkopują na 10 czy 20cm? To jest średnio śmieszne, bardziej żałosne, iż taka prosta rzecz, a jednak trudna do zrobienia – komentuje pracę organizatorów Dawid Lampart za pośrednictwem Intagrama.

Montaż dmuchanych band na stadionie w Pardubicach – instagram.com/d_lampart/

Niestety na zdjęciach widzimy, iż dmuchane bandy w kompletnie nie spełniają wymagań bycia wkopane na minimum 10 centymetrów. Dodatkowo kickboardy (dolna część bandy dmuchanej) są praktycznie w ogóle nie przysypane. Co więcej, linka, do której mocowany jest karabińczyk jest bardzo luźna, co w przypadku kontaktu z dmuchaną bandą spowoduje, iż ta bezproblemowo podniesie się. Oczywiście linka powinna być napięta zgodnie z zaleceniami Tony’ego Briggsa. Jak widać problem montażu dmuchanych band nie występuje tylko w Polsce.

Jedyna, słuszna decyzja

Warto dodać, iż tor w Pardubicach jest bardzo długi – 400 metrów, a szerokość na łukach to aż 21 metrów. To powoduje, iż zawodnicy mogą osiągać na nim bardzo duże prędkości. Potencjalny wypadek i uderzenie nie w dmuchane bandy, a drewniane mógłby skończyć jeszcze gorzej niż w przypadku Woffindena. Mimo wszystko zawody odbyły się. Doszło w nich do groźnego wypadku w wyścigu dziesiątym. Ace Pijper i Eddie Bock upadli na drugim łuku pierwszego okrążenia, a jeden z motocykli przeleciał przez bandę i wpadł do parku maszyn. Na razie nie znamy stanów zdrowia zawodników, ale na tor gwałtownie wyjechała karetka, a Eddie Bock nie wyjechał do powtórki wyścigu.

Po dwunastu wyścigach zawody zostały zakończone. Delegacji FIM oraz sędzia Artur Kuśmierz udali się na tor, aby sprawdzić jego stan po obfitych opadach deszczu. Po dłuższej chwili postanowiono zaliczyć wyniki po trzech seriach i więcej razy zawodników na torze nie ujrzeliśmy. Biorąc pod uwagę bardzo trudne warunki torowe oraz, jak widać na załączonych obrazkach montaż dmuchanych band, ta decyzja była jedyną słuszną.

Bartosz Bańbor (po lewej) wysłuchujący rad Dawida Lamparta
Idź do oryginalnego materiału