To była kompromitacja polskiej sztafety! Dramatyczny bieg

12 godzin temu
- To jest masakra - wypalił komentator TVP po tym, co zrobiła męska sztafeta Polski 4x100 m. W piątek w Madrycie błysnął Oliwer Wdowik, a w sobotę w tej ekipie nie wystartował. Ale choćby bez niego koledzy powinni zająć miejsce o wiele wyższe niż dopiero dwunaste. Sprinterzy wywalczyli zaledwie cztery punkty dla kadry w Drużynowych Mistrzostwach Europy.
W piątek w Madrycie Oliwer Wdowik uzyskał w biegu na 100 metrów czas 10,10 s. W skali świata to wynik średni, ale w historii polskiej lekkoatletyki – jeden z najlepszych. Wdowik apelował choćby do Mariana Woronina, żeby ten chłodził już szampana. Miał na myśli, iż niedługo pobije rekord kraju należący do Woronina od 1984 roku, a wynoszący 10,00 s.


REKLAMA


Zobacz wideo Ewa Swoboda bez medalu na halowych mistrzostwach Europy. Powodem kontuzja kolana?


Niestety, w sobotę nasi sprinterzy dostali nie zimnego szampana, tylko zimny prysznic. Trener postanowił nie wystawiać do składu Wdowika. Bo to sprinter wyjątkowo kontuzjogenny. Szkoleniowiec bał się, iż przeciąży lidera.
Ale i bez niego Patryk Krupa, Adrian Brzeziński, Łukasz Żak oraz Dominik Kopeć powinni pobiec o wiele, wiele lepiej. – To jest masakra! Fatalnie! Zmieniali koszmarnie – tak oceniał ich występ Marek Rudziński. Doświadczony komentator TVP jest zwykle stonowany. Ale tu nie wytrzymał.
Nasza sztafeta w finale A zajęła przedostatnie, szóste miejsce. A po zsumowaniu czasów z finału A oraz finału B Polska zajęła dopiero 12. miejsce. – W najczarniejszych snach nie spodziewałem się takiego wyniku – mówił Rudziński.
- Był to trochę eksperymentalny skład. Oliwera męczyły w przeszłości jakieś urazy, więc trener zdecydował, iż takim składem pobiegniemy. Na pewno dałby dużo sztafecie, ale szkoda by było, żeby coś mu się stało, patrząc na jego historię. Nie wyszło. Zrobiliśmy tyle, na ile było nas stać – mówił Krupa przed kamerą TVP. - Mieliśmy za zadanie pobiec bezpiecznie, nie chcieliśmy zerówki, bo każdy punkt się liczy. Nie biegamy dla siebie, tylko dla reprezentacji – tłumaczył Kopeć. – Zależało nam, żeby bezpiecznie pobiec, ale z lepszym wynikiem. Czegoś zabrakło – dodawał Kopeć.


Tak, zabrakło i to bardzo. Tak bardzo, iż po fatalnych, zachowawczych zmianach z myślą "byle tylko nie zgubić pałeczki" Kopeć na ostatnią zmianę ruszał ostatni. – Bezpieczeństwo to można sobie chodzić, a nie biegać. Bezpieczeństwo to trzeba zachować, jak się przechodzi przez ulicę – irytował się po tych wypowiedziach Rudziński. A komentujący razem z nim prezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki Sebastian Chmara tylko smutno się zgodził i dodał, iż trzeba z tego nieudanego startu wyciągnąć wnioski.
Idź do oryginalnego materiału