To, co po meczu zrobił Kurek, zapisze się w historii. Nagle ruszył do Śliwki

5 godzin temu
Jedno zwycięstwo, jedna porażka, dwa rozegrane tie-breaki - oto obecny bilans turnieju Ligi Narodów na przedmieściach Chicago w wykonaniu polskich siatkarzy. Przed nimi mecz z gospodarzami, z którymi nie przegrali od dwóch lat. Wyjątkowo wspominają z pewnością zwycięstwo, które dało nam drugie trofeum Ligi Narodów w historii, w lipcu 2023 roku.
Mecze z Amerykanami zwykle wspominamy jako takie ze sporą historią. Z tym rozgrywanym w nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu pewnie aż tak nie będzie - w końcu to jedynie turniej fazy interkontynentalnej Ligi Narodów. To mecz o stawkę, ale nie podczas walki o triumf w ważnych rozgrywkach, bardziej "zwykły".


REKLAMA


USA w tej edycji LN przegrały jednak tylko dwa spotkania - z Ukrainą w trzech i Słowenią w czterech setach. W Hoffman Estates pokonali zarówno Chińczyków, jak i Kanadyjczyków w dwóch dotychczasowych meczach. Polaków czeka zatem kolejny interesujący sprawdzian po meczu z silnym składem Włochów i porażce 2:3, a także kolejnym tie-breakiem, tym razem wygranym, przeciwko niezwykle zmobilizowanym Kanadyjczykom.


Zobacz wideo Jakub Kosecki odpowiada hejterom kobiecej reprezentacji Polski: To są największe leszcze!


Wielki triumf Polaków w Ergo Arenie dał pierwsze złoto od 12 lat
jeżeli mecze z USA to i wielkie triumfy. Ostatni taki to oczywiście wygrana w półfinale igrzysk olimpijskich w Paryżu, gdy po niebywałym meczu Polacy zapewnili sobie pierwszy medal turnieju olimpijskiego od 48 lat, później przegrywając jeszcze w meczu o złoto z Francuzami. My cofnijmy się jednak jeszcze o rok, do meczu rozgrywanego w trójmiejskiej Ergo Arenie.
W lipcu 2023 roku Polacy grali o drugie zwycięstwo w Lidze Narodów (lub, jak wcześniej nazywano te rozgrywki, Lidze Światowej) u siebie, organizując turniej Final 8. Po drodze do finału pokonali Brazylijczyków w ćwierćfinale i rewelacyjnych Japończyków w walce o wejście do meczu o złoto. Wiadomo było, iż z Amerykanami łatwo nie będzie, ale kadra Nikoli Grbicia bardzo chciała zdobyć złoty medal pierwszy raz od 11 lat. W końcu uczucia triumfu w wielkiej imprezie u siebie nie czuli od 2014 roku i zdobycia tytułu mistrzów świata w katowickim Spodku.
Od początku spotkania czuć było zatem wyjątkową atmosferę. Polacy starali się kontrolować grę i utrzymywać niewielką przewagę nad Amerykanami. W pierwszym secie wystarczyła taka dwu-trzypunktowa - skończyło się 25:23 dla biało-czerwonych.


W drugiej partii wydawało się, iż wszystko idzie zbyt gładko - świetna gra Wilfredo Leona i napieranie zagrywką na rywali, a także wykorzystywanie bloku sprawiły, iż Amerykanie nie mieli wiele do powiedzenia. Zrobiło się 16:11 i mogliśmy Polaków niemal tylko chwalić. Niestety, tę przewagę kadra Grbicia straciła (16:15, potem 18:18). Chyba wybił ich z rytmu moment, gdy na boisko upadł Mateusz Bieniek, który źle stanął. Jego zmienił Norbert Huber, ale Polakom gra się nieco zatrzymała. Końcówka zrobiła się wyrównana. Doszło do gry na przewagi, w której Amerykanie niestety wykorzystali swojego drugiego setbola, wygrywając 26:24 i doprowadzając do wyrównania w całym meczu.
Polaków ten moment jednak jakby rozjuszył. Do końca spotkania nie dali już sobie wejść na głowę przeciwnikom. Choć w finale nie grał Bartosz Kurek, to godnie zastępowali go Łukasz Kaczmarek na jego pozycji w ataku, a także Aleksander Śliwka jako lider, kapitan zespołu. Polacy poradzili sobie choćby z takim problemem. W trzeciej i czwartej partii wygrali już różnicą siedmiu punktów i mogli świętować swoją wielką wygraną w Lidze Narodów.
Symboliczny obrazek. To, co zrobili Kurek i Śliwka, przejdzie do historii
I na tym świętowaniu warto się skupić. Bo tam mieliśmy do czynienia z wyjątkowym, pięknym i symbolicznym obrazkiem. "Najpiękniejsze było to, co wydarzyło się przy odbiorze trofeum. Choć zwykle odbiera je kapitan kadry, Bartosz Kurek i Aleksander Śliwka poszli po nie razem. Śliwka zastąpił przecież kontuzjowanego Kurka. Atakujący wręcz wypychał przed siebie kolegę z drużyny, wyraźnie poruszonego tą sytuacją. Następnie razem wznieśli je w górę, a Ergo Arena wybuchnęła euforią i pozytywną energią. To niezwykły symbol tego sukcesu i tego, jak drużyna umiała się, pomimo wielkich odmienić na boisku, choć przy wielkich problemach" - opisywaliśmy wówczas w spostrzeżeniach z tego finału.


Ten obrazek przejdzie do historii reprezentacji Polski i jej wielkich osiągnięć. Nie ma się co dziwić, iż emocje wzięły górę, a obaj zawodnicy jeszcze dłuższą chwilę ściskali się przed wielką widownią trójmiejskiej hali. - Nie chciałem iść z Bartkiem. On jest kapitanem i tak, jak mówiłem wczoraj, najważniejszą osobą w naszej grupie, ale zaciągnął mnie na to podium i bardzo mu za to dziękuję - mówił później o tym geście Kurka Śliwka.


To zwycięstwo było dopiero początkiem pięknego sezonu dla polskiej siatkówki. W kolejnych miesiącach kadry Nikoli Grbicia była niepokonana, wygrywała mecze serią, jedno po drugim. I dzięki temu poza zwycięstwem w Lidze Narodów przyszło też złoto mistrzostw Europy i awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu.


Teraz, dwa lata po tych sukcesach i rok po medalu igrzysk, kadra Nikoli Grbicia przez cały czas jest budowana w podobny sposób. I nie przestaje osiągać sukcesów, na które liczymy też w tym sezonie. A konkretniej na medale dwóch imprez: trwającej Ligi Narodów, w której nie schodzimy z podium od 2019 roku, a także mistrzostw świata, które ostatnim razem, w 2022 roku, skończyliśmy ze srebrnym medalem. Z każdym meczem tylko potwierdza się, iż tym razem może być inaczej. Już na etapie zgrywania się zawodników spoza podstawowego składu Polacy są silnym zespołem i nie przegrywają z byle kim. Amerykanom w nocy z soboty na niedzielę na pewno też się postawią i postarają się sięgnąć po szóste zwycięstwo. Początek spotkania zaplanowano na godzinę 2:30 czasu polskiego.
Idź do oryginalnego materiału