Liga dwóch prędkości w rozkwicie. W piątek miało być nudno i… było. W niedzielę zaś emocje miały sięgać zenitu. Na przystawkę dwa spotkania z cyklu „Do zaliczenia”. Nie zazdroszczę komentatorom. O czym tu mówić, skoro emocje jak podczas mowy pogrzebowej u nieznajomego, którą… sam wygłaszasz za pieniądze.
W Lublinie potwierdziło się, iż Motor powinien walczyć o pozostanie Przyjemskiego. Jaworski jeszcze nie, a Bańbor… dołuje (już nie?). No chyba iż potwierdzą się pogłoski o „wyjęciu” Małkiewicza z GKM. Musieliby jednak przebić połowę ligi (rzekomo). Nowe, medialne „transfery” z obu stron przyzwoicie. Vaculik rozpoczął bezbarwnie, ale zakończył ze szlaczkiem, acz Zmarzlik odpuścił dwa ostatnie wyścigi, zaś „gorzowianin” Jack Holder – nominowany. Kangur był bezbłędny i z całą pewnością chciał się pokazać przed nowym pracodawcą (ha,ha,ha).A serio? Zbyt wcześnie na takie „sensacje” i zbyt wiele zależy (w dole tabeli) od tego kto się utrzyma, a kto nie. Zawodnicy też czekają, starając się zarobić jak najwięcej, czyli jechać i punktować zawsze na maksimum.
Przy Zygmuntowskich jechał początkowo krawężnik a nie niósł zupełnie płot. Efekt? Cierniaka i Lindgrena nie było w dwóch pierwszych seriach, po czym… wygrywali. Baloty wróciły i przykleiły. Odwrotnie jadący marny dotąd sezon Thomsen. Jemu, o dziwo, szeroka nie sprzyjała. Ot, uroki współczesnej szlaki. To nie zawodnik w największym stopniu decyduje o wyniku, ale tuner. Taki suchar, choć nie do końca.
Drugie starcie miało dać odpowiedź na pytanie co tam Panie we wrocławskim szpitalu? Torek nie wadził nikomu. Gładko, równo, asfaltowo. Jedną ręką można było jechać. Tak, żeby się nie zmęczyć. Pomogło. I Krawczyk dawał radę, i Kowalski poradził, i Bewley ”coś tam” dowoził. Wrócił Kurtz, Magic nie wykazywał śladów urazu kostki. Prawdziwe uzdrowienia a la Kaszpirowski. Zjedli na surowo Drabika… znaczy… ROW.
Nawet Nicki tym razem zanotował jedynie defekt zagotowanej głowy. U nas na wsi mawiali „chory łeb”. Ja sformłuuję to inaczej, bardziej dyplomatycznie – trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym. To nie pierwszy „występ” Dzika, kiedy ten zostawia drużynę i podejmuje decyzję własną o zakończeniu ścigania przed końcem zawodów. Powtórzę jednak wcześniejsze przemyślenia a propos Rybnika. w uproszczeniu – dogadać się z nawierzchnią przy Gliwickiej, nie zważając na fochy Pedersena i nie wracać do Krzysia Holdera. Dla nich liga rozstrzygnie się w ostatnim dwumeczu zapewne. A WTS? Nie bardzo było tło, żeby wyciągać jakiekolwiek wnioski.
Niedziela miała być gorąca i… była. Przynajmniej w pogodzie. Ciepło, słonecznie, zatem… twardo na owalach. Twarde nawierzchnie i twardo na nich. Na początek Zielona Góra. W tej rundzie bez „zaprzyjaźnionej z częstochowskim klubem” byłej partnerki Leona w parku maszyn. Falubaz na fali. Falubaz w boju o pierwszą czwórkę. No i Włókniarz. Lwy z problemami. Po porażce z Myszami na własnych śmieciach. Oczkiem w głowie mieli być juniorzy i formacja U24. Tak też było.
Żużel. Wrócił świetny Hampel! Mówi o walce z GKM-em i sile Falubazu – PoBandzie – Portal Sportowy
Było owszem, acz nie do końca. Gdyby nie kunszt i skuteczność liderów, ze szczególnym uwzględnieniem braci Pawlickich, takoż Madsena i Woryny – mogliby się młodzi ścigać, a na wynik miałoby to szczątkowy wpływ. Większy mogła mieć postawa „drugiej linii”. Hampel (z przebłyskami) i Rasmus Jensen nieco lepsi od Doyle`a (niestety – „tylko” doparowy w tym spotkaniu, mimo sprzyjającego rozkładu wyścigów) i Hansena. Języczkiem u wagi, tym razem – Jonas Knudsen. Broniły się Lwy jak umiały. Taktyczne uzasadnione, acz nie zawsze skuteczne. W efekcie porażka, którą chyba należało wkalkulować. Falubaz? Umacnia poczucie wartości. Kto by pomyślał po pierwszych kolejkach?
A w Grudziądzu? Derby. Tym razem znacznie ważniejsze spotkanie dla Gołębi. O taryfie ulgowej nie mogło być mowy. O polewaniu nawierzchni wedle Kościechy także nie. Wszak komisarzem Tomasz Walczak, a ten już wcześniej nie pozwalał lać jak Robertowi pasowało. Żar lał się z wieczornego nieba. Z czasem słoneczko zachodziło… Zwiastowało zatem wielkie emocje, tymbardziej, iż po obu stronach rekonwalescenci. W Toruniu Kvech poturbowany podczas sobotniej rundy SGP, a pośród miejscowych perełka – Kevin Małkiewicz z obitą kością ogonową.
Na papierze więcej pewniaków pośród gości. W składzie grudziądzan MJJ i… sześć znaków zapytania. Tyle teoria.
Drugi wyścig na raty. Najpierw maszyna startowa zastrajkowała (żeby „tradycji” tej kolejki stało się zadość), a potem leżał… rekonwalescent Małkiewicz. O dziwo – został wykluczony. Dziwna decyzja. Że tak zażartuję – kontrowersja. Deflektor Kawczyńskiego „zabrał” koło Kevina. Pierwszy łuk. Był kontakt. Trudności przed GKM zaczynają się piętrzyć. Tymbardziej, iż Łobodziński przegrał podwójnie z toruńskimi juniorami. To spore zaskoczenie. Pierwsza seria takoż. Gospodarze zaczęli od 5-1, by za chwilę oberwać dwa razy podwójnie. MJJ o dziwo… ostatni bez kontaktu. Tylko jedna trójka Gołębi.
W dalszej części spotkania Lambert wpuścił w linki Jensena. MJJ kładzie mecz grudziądzanom. Dał się kupić. Małkiewicz próbował bronić wyścigu, ale Dudek z Lambertem nie takim kozakom wybijali żużel z głowy. Tymbardziej, iż Kevin po dwóch kółkach odpuścił… pewnie z bólu. Pora najwyższa na przebudzenie Jensena, inaczej Pres wywiezie punkty zza miedzy i pozbawi GKM praktycznie szans na play off. Anioły jadą pośrednio dla Myszy. W IX duży błąd Kościechy. Powinien jechać MJJ za Lidseya z taktycznej. Może nie być kolejnej okazji. Jedynie w XII za Miskowiaka. przez cały czas plus 6 goście. Ostatnia seria i nominowane przed nami. Coraz mniej czasu dla GKM. Czkawką gospodarzom odbija się porażka w młodzieżowym.
Przed XII zawody wstrzymano. Kibole obu stron starli się w derbach o tytuł najgłupszych w województwie. Poleciały petardy i fajerwerki. Nie rozumiem tego układu kibolstwa z klubami. Wszystkimi bez wyjątku. To bezmózgowie należy tępić. Pisałem o tym kilka tygodni temu. Tytuł był znamienny. Bydło powinno stać w oborze. Tyle.
Żużel. Skandal w Grudziądzu! Petardy poleciały na tor, ucierpiał wirażowy! – PoBandzie – Portal Sportowy
Żużel. Świetna wiadomość dla GKM-u! Gwiazda zostaje na dłużej! – PoBandzie – Portal Sportowy
W XII 4-2 gospodarze. Po walce. Minus 4 i trzy biegi do finału. W XIII MJJ show. „Jedynie” minus 2. Wracają jednak upiory GKM. Kogo w XIV? Wybór jest oczywisty. Nie ma taktycznej zatem Lidsey z Tarasienko. Żaden dziś nie przekonuje. Obaj bez błysku. A rywale? Lambert i Michelsen. Z perspektywy gospodarzy – słabo to wygląda.
W XIV błysk Michelsena. Cisnął, cisnął i wycisnął. Lidsey poległ mimo wygranych linek. Remis w biegu i przez cały czas minus 2 Gołębi. Decyduje XV. Dudek z Emilem. Poradzą? Poradzili. Fricke wygrał. MJJ zawalił z trasy. Dwoma Toruń. GKM żegna się z play off. Teraz wycieczki po lanie do Wrocławia i Lublina. Marzenia o medalach trzeba znowu w Grudziądzu odłożyć.
Działo się na deser. Przednie ściganie. Najpierw dwa piątkowe starcia do zaliczenia. Potem kilka emocji w świętującej Zielonej Górze. Ale w finałowej batalii walka palce lizać. Gołębiom na koniec czkawką odbił się przegrany podwójnie wyścig juniorski, po błędzie arbitra z wykluczeniem Małkiewicza. Życie…
Przemysław Sierakowski