Walka Tołkaczewskiego z Sianosem otwierała rywalizację na gali Fame MMA 26, a co za tym idzie także w ćwierćfinałach Golden Tournament. Federacja postanowiła zaszaleć i postawić na szali aż milion złotych w sztabkach złota dla zwycięzcy. Sianos początkowo miał zmierzyć się z Danielem Omielańczukiem, ale ten doznał urazu. W jego miejsce fani wybrali właśnie Tołkaczewskiego kosztem Denisa Załęckiego.
REKLAMA
Zobacz wideo "Nie dostał pracy za nazwisko". Syn Czesława Michniewicza poszedł w ślady ojca
Mocnych ciosów nie brakowało
Walka toczyła się na dystansie dwóch rund po trzy minuty. Pierwsza była dość wyrównana. Tołkaczewski częściej trafiał Sianosa, ale ten akurat znany jest z tytanowej szczęki. kilka sobie z tego robił. W drugiej rundzie już odczuł je trochę mocniej, ale to też dlatego, iż "Gleba" dorzucił mocne ciosy w tułów. "Thanos" w końcu jednak odpowiedział. I mocno go poniosło.
Sianos jak w MMA. Problem w tym, iż to było K-1
Seria uderzeń, jaką na głowę Tołkaczewskiego spuścił Sianos przewróciła go, a przeciwnik w ferworze walki poczęstował go mocnym ciosem, gdy ten już był w parterze. W MMA nie byłoby w tym nic złego. W K-1 jednak tak nie wolno. W dodatku Sianos trafił go w oko, za co Tołkaczewski zwyzywał go od najgorszych. "Gleba" długo leżał na macie, nie wykazując dalszej ochoty do walki. Do oktagonu wszedł lekarz, by sprawdzić oko Tołkaczewskiego. Ten widział, ile palców pokazywał medyk, ale twierdził, iż widział jak za mgłą. W międzyczasie opartywano też Sianosa, któremu nad czołem zrobiło się spore rozcięcie.
Ostatecznie Tołkaczewski nie kontynuował boju i przez to wygrał pojedynek przez dyskwalifikację rywala (nielegalny cios). Awansował tym samym do półfinału, ale skoro nie był w stanie wrócić do tej walki, nie wiadomo jeszcze co z jego dalszym udziałem z Golden Tournament.