Niedzielne spotkanie BETARD Sparty Wrocław z Orlen Oil Motorem Lublin nie ułożyło się po myśli miejscowych. Wicemistrzowie kraju przegrali minimalnie na swoim domowym torze, a u większości zawodników widać było brak prędkości. W drużynie Dariusza Śledzia pojawił się jednak jeden promyk nadziei – nowy nabytek wrocławskiej Sparty, Brady Kurtz. Australijczyk znakomicie spisuje się na Stadionie Olimpijskim i z miejsca stał się nowym ulubieńcem wrocławskich kibiców.
Idealne wejście w nowy klub
Australijczyk w minionym sezonie reprezentował barwy obecnego beniaminka PGE Ekstraligi – ROW-u Rybnik, gdzie był jednym z głównych architektów awansu „Rekinów”. Świadczy o tym jego średnia biegopunktowa na poziomie 2,408. Poprzedni sezon był dla niego również historyczny z innego powodu. Po raz pierwszy w życiu udało mu się wywalczyć awans do Speedway Grand Prix, po rewelacyjnym Challenge’u w czeskich Pardubicach. Wielu ekspertów zastanawiało się, czy Kurtz odnajdzie się w najlepszej żużlowej lidze świata. W świetle jego ostatnie występy pokazują, iż to właśnie tu jest jego miejsce. Już po trzech kolejkach ma dziewiątą średnią w lidze, a także jest autorem pierwszego kompletu punktów. W ostatnim meczu z Orlen Oil Motorem Lublin zdobył 16 punktów i aż trzykrotnie rywalizował z pięciokrotnym mistrzem świata Bartoszem Zmarzlikiem, którego pokonywał za każdym razem – w rewelacyjnym stylu.
Specjalnie dla Speedwaynews.pl po ostatnim spotkaniu „Wrocławski Kangur” odpowiedział na kilka pytań:
Brady, kolejne fenomenalne występy na Stadionie Olimpijskim. Czy możemy już powiedzieć, iż jesteś teraz królem „Olimpico”?
Nie wiem, czy dwa mecze wystarczą, by zostać królem. Przed nami jeszcze wiele spotkań w tym sezonie. Ostatnie dwa rzeczywiście poszły mi bardzo dobrze. Moje motocykle były niesamowite, a praca, jaką wykonał Ash, była świetna. Trudno mi wyrazić, jak bardzo doceniam wysiłek moich mechaników. Mój zespół – wszystko w ostatnich dwóch tygodniach działało perfekcyjnie. Kiedy wszystko się zgrywa, znacznie łatwiej jest dobrze jechać.
Dostałem informację, iż twoje silniki od Asha trochę się różnią od tych, które ma twój zespołowy kolega Dan. Czy to prawda?
To nie ma nic wspólnego z silnikiem. Mam dokładnie ten sam silnik, co w zeszłym roku.
W tym meczu miałeś nowy numer startowy. Powiedz proszę, jak się z nim czułeś?
Lubię numer 2, numer 10. Nie przepadam za jazdą zaraz po równaniu toru, ale staram się o tym nie myśleć przed zawodami. Oczywiście zauważyłem zmianę numeru, ale skupiam się po prostu na ściganiu – nie myślę o numerach, polach czy kolejności biegów. Trzeba się ścigać z każdym, niezależnie od numeru.
Już w najbliższą sobotę w niemieckim Landshut pojedziesz swój debiutancki sezon w Speedway Grand Prix. Czy stresujesz się tym? Mimo iż w dzisiejszych zawodach trzykrotnie pokonałeś obecnego mistrza świata Bartosza Zmarzlika?
Niezbyt. Nie stawiam sobie wygórowanych oczekiwań w Grand Prix. Nigdy nie mówiłem, iż wygram albo iż wejdę do finału. Po prostu chcę się tym cieszyć i zobaczymy, co się wydarzy. Mam sprzęt, który pozwala mi wygrywać i być szybkim. Wszystko zależy od tego, jak pojadę. To dla mnie nowe doświadczenie – sam nie wiem, czego się spodziewać. A co do Bartka – łatwo być szybkim na torze, po którym jeżdżę trzy razy w tygodniu od dwóch miesięcy. Nie zliczę, ile zrobiłem tu już okrążeń oraz testów. To naturalne, iż jestem szybki na tak dobrze znanym mi torze. Ale Grand Prix w Landshut będzie wyglądać zupełnie inaczej. Oczywiście dam z siebie wszystko. Moim kolejnym marzeniem jest awans do finału – i mam nadzieję, iż pewnego dnia wygram rundę cyklu Grand Prix.
Australijczyka będziemy mieli okazję oglądać w ten weekend dwukrotnie. Na początek zmierzy się w swoim debiutanckim starcie w Speedway Grand Prix – w ramach pierwszej rundy, która odbędzie się w niemieckim Landshut. Następnie BETARD Sparta Wrocław pojedzie z rewelacją tego sezonu – Bayersystem GKM Grudziądz. Relację na żywo z obu wydarzeń możecie śledzić na speedwaynews.pl.
